Rozdział 4
Rozdział 4
„Zawsze jest cisza przed burzą.”
Heather Graham
Kolacje w stadzie były chyba moją ulubioną częścią bycia wilkołakiem. Odbywały się tylko raz w miesiącu, ale warto było czekać. Nasze stado zbierało się, aby wspólnie zjeść jeden wielki posiłek, a podczas jedzenia nasz Alfa omawiał sprawy stada.
Ponieważ Alfa obecnie odpierał ataki grupy buntowników dla naszego sąsiedniego stada, Hudson zastępował go.
Powiedz, co chcesz, ale przynajmniej Alfa Roman zostawił nam najlepszych kucharzy. Gdyby zabrał ze sobą panią Butters, nie jestem pewna, czy przetrwałabym kolację stada bez jej chili cheese hotdogów.
Gdy weszłam do domu stada, te chili cheese hotdogi były na pierwszym planie w mojej głowie. Przybyłam nawet trochę wcześniej, więc większość stada dopiero zmierzała tutaj.
Od wejścia zauważyłam Hudsona przy stole bufetowym, pochłaniającego jak najwięcej dipu z kurczaka w buffalo, jak tylko mógł wsadzić do ust.
„Hej, zostaw trochę dla reszty z nas,” zawołałam, gdy podeszłam do niego. Gdy tylko się zbliżyłam, ukradłam trochę dipu z kurczaka w buffalo dla siebie.
„Zostawiam,” powiedział Hudson, wciągając kolejny chips, „Ale jestem liderem stada w nieobecności Alfa Romana. To musi mnie uprawniać do dodatkowej porcji jedzenia, prawda?”
„Dobrze słyszeć, że jesteś na pozycji lidera z właściwych powodów,” odpowiedziałam.
Hudson wzruszył ramionami, a kątem oka zobaczyłam, jak Rae wchodzi z jej babcią, Naną Davis. Wszyscy nazywali ją Naną, i do dziś nie jestem pewna, jakie było jej pierwsze imię.
Rae zauważyła nas, a Nana używając ramienia Rae jak urządzenia do poruszania się, podeszły do nas. „Oliva, Hudson,” Nana przywitała nas, i starałam się nie krzywić na użycie mojego pełnego imienia. „Miło was widzieć, dzieci. Czuję, że minęły lata, a szczerze mówiąc, nie mam ich już za wiele.”
Było w jej słowach trochę prawdy. Nana była jednym z najstarszych członków Nightwalkers, dobrze po osiemdziesiątce – nie można było tego zgadnąć po jej wyglądzie. Miała bardzo mało zmarszczek na ciemnej skórze, a gdyby nie białe włosy i problemy z chodzeniem, można by ją pomylić za dużo młodszą.
„Nie mów tak, Nana,” Hudson wymusił niezręczny uśmiech, „Ale dobrze cię widzieć.”
„Dobrze prowadzisz stado w nieobecności Alfa Romana,” powiedziała Nana, „Moja wnuczka cały czas o tobie mówi.”
Oczy Rae się rozszerzyły, a gdyby to zdanie padło od kogoś, kto nie był jej babcią, jestem pewna, że zabiłaby ich na miejscu.
„Nana,” syknęła.
Jak zawsze, Hudson wydawał się nieświadomy zauroczenia Rae. Bez względu na to, ile razy robiła do niego maślane oczy lub ile osób sugerowało jej uczucia, wszystko przechodziło mu nad głową. Nigdy nie słyszałam, żeby Hudson dużo mówił o romansach czy nawet o partnerze – zawsze był zbyt zajęty troską o stado.
„Cóż, mam nadzieję, że Alfa Roman wkrótce wróci,” powiedziała Nana, zbywając gniew Rae. „Nie powinien był w ogóle wyjeżdżać.” Ta ostatnia część była tylko mruknięciem, ale wszyscy ją usłyszeliśmy.
Nana Davis, jak większość stada, nie była zadowolona, że Alfa Roman wyjechał, aby odpierać problemy buntowników Storm Claw. Nie tylko zostawiał swoje własne stado bez obrony, ale wielu naszych członków uważało, że to po prostu nie nasza walka. Ryzykował życie swoich wojowników, walcząc z wrogiem, który nie był jego.
Hudson miał podobne odczucia, nawet jeśli nigdy nie okazałby braku szacunku wobec przywództwa Alfa Romana przed innymi. „Jestem pewien, że wkrótce wróci,” powiedział Nana, „Ale do tego czasu będziecie musieli mnie trochę dłużej znosić. Przepraszam, muszę coś sprawdzić.” Uśmiechnął się do niej jeszcze raz, zanim wyszedł, a mogłabym przysiąc, że widziałam, jak Rae opada szczęka.
Nawet po tym, jak Hudson wyszedł, trzymałem się blisko Rae i Nany przez większość kolacji stada, podjadając chili i dip z bawoła. Słuchałem, jak Hudson wygłaszał przemówienie, które zawsze wygłaszał na takich wydarzeniach – to o przetrwaniu trudnych czasów i jedności jak stado, którym jesteśmy.
To było dobre przemówienie, ale wszyscy słyszeliśmy je już tysiąc razy. W tłumie były niektóre pełne nadziei twarze, ale większość z nich była zmęczona. Zmęczona walką i życiem w strachu, że pewnego dnia jakieś inne stado, większe i silniejsze, nagle zechce nas zniszczyć.
Czy to naprawdę "trudne czasy", jeśli nigdy nie ma dobrych czasów?
Niemniej kolacja stada przebiegała zgodnie z planem – aż do momentu, gdy przestała.
W trakcie jedzenia większości skrzydełek z kurczaka na bufetowym stole, jeden ze strażników patrolujących granicę naszego stada wpadł przez drzwi. Nie mógł mieć więcej niż piętnaście czy szesnaście lat, kolejny nastolatek, którego widziałem na treningach wojowników od czasu do czasu.
„Beta!” krzyknął, wyglądając jakby właśnie przebiegł maraton, żeby tu dotrzeć. A jeśli patrolował aż na granicy, to mogło tak być.
„Co się dzieje?” zapytał Hudson, przedzierając się przez tłum, żeby stanąć przed chłopakiem. Już był czujny i w trybie Beta. Rozmowy w pokoju ucichły, gdy wszyscy zwróciliśmy pełną uwagę na strażnika.
„To Alfa Roman,” wydyszał, próbując złapać oddech, „On i wszyscy wojownicy, którzy odeszli! Wrócili, właśnie przeszli przez bramy… i przyprowadzili ze sobą innych! Uchodźców ze Storm Claw.”
Alfa Roman wrócił i z uchodźcami?
Dlaczego nie połączył się z Hudsonem przez umysł, żeby spotkać się przy bramach?
Nie tylko ja miałem te pytania. Hudson, Rae i większość stada wydawali się równie zdezorientowani jak ja. „Gdzie jest Alfa Roman?” zapytał stanowczo Hudson, „Dlaczego to ty mi to wszystko mówisz?”
Nadal czerwony na twarzy od biegu, chłopak spojrzał na Hudsona z przerażonymi oczami. „Alfa jest naprawdę ranny!” powiedział, „Był ledwo przytomny, kiedy go przynieśli… i było wiele innych obrażeń. Wszyscy zmierzają teraz do ambulatorium.”
Spojrzałem na Rae, i oboje wydawaliśmy się myśleć to samo. Grupa rannych wojowników stada, w tym nasz Alfa, w ambulatorium? Nie było szans, żeby Uzdrowicielka Carol poradziła sobie z tym wszystkim sama. Będzie potrzebowała pomocy.
Żadne z nas, Rae ani ja, nie byliśmy wykwalifikowanymi uzdrowicielami, ale potrafiłem zszywać rany i nakładać bandaże równie dobrze jak każdy inny.
Nigdy nikomu nie umarło pod moją opieką, więc to coś.
Chyba.
„Cholera,” zaklął Hudson, przeczesując ręką swoje puszyste brązowe włosy, „Dobra, zaprowadź mnie teraz do Alfy Romana.”
„Idę też,” zawołałem, idąc za nim.
„Nie zapomnij o mnie,” powiedziała Rae, podchodząc obok mnie. „Uzdrowicielka Carol będzie potrzebowała wszystkich rąk na pokładzie.”
Chłopak nie wyglądał na uspokojonego. „Beta,” powiedział, „Jest jeszcze coś, co Alfa Roman chciał, żebym ci powiedział.”
„Co?” zapytał Hudson.
Chłopak przełknął ślinę, jakby bał się powiedzieć następne słowa. „Powiedział mi, żebym powiedział, że to nie byli wyrzutki atakujące Storm Claw – to było stado Blood Moon.”
Można było usłyszeć, jak szpilka spada na podłogę.
Czułem ciężkie dzwonienie w uszach i ledwo zarejestrowałem fakt, że sięgnąłem po rękę Rae.
Hudson głośno warknął.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś wymówił tę nazwę na głos. Nie rozmawialiśmy o Blood Moon, i to z dobrego powodu.
Stado Blood Moon to stado, które zaatakowało nas ponad dekadę temu, pozostawiając nas wciąż walczących o odbudowę od tego dnia.
Atak Blood Moon zniszczył prawie połowę naszego stada – w tym rodziców Hudsona i moich.























































































