Rozdział 3

Wychodzę z domu, próbując znaleźć ustronne miejsce, gdy czuję, jak wzbiera we mnie prąd elektryczny. Gdy opuszczam ogromny dom, rozglądam się, szukając miejsca z dala od oczu, bo wiem, że to, co się zaraz stanie, nie jest normalne. To klątwa, coś jak z magicznej powieści. Z jakiejś ludowej opowieści.

Widzę, że ta dzielnica nie jest jeszcze w pełni rozwinięta. Wiele działek jest na sprzedaż, ale nie wszystkie zostały oczyszczone pod budowę. Kieruję się do najbliższej, która wygląda na gęsto zarośniętą roślinnością. To będzie dobre schronienie, myślę sobie. Starając się utrzymać na nogach, obijam się o drzewa, próbując walczyć z rozdzierającym bólem wewnątrz mnie.

Upadam na ziemię, słysząc, jak łamią się moje nogi. Następuje trzask, gdy moje ciało się wygina, a ja zaczynam porastać futrem. Jestem rozrywany i składany na nowo. Potem wszystko się kończy. Jestem bestią. Wielką, włochatą bestią. Widzę las wokół siebie i czuję mokrą, mszystą ziemię pod łapami. To moja klątwa.

Dlaczego to się stało? Przecież nie ma pełni księżyca. Nie powinienem się przemienić, myślę sobie. Wydaję z siebie warkot, a instynkty przenikają mnie na wskroś. Muszę się bronić, coś się do mnie zbliża. Odwracam się i przyjmuję pozycję gotową do ataku na to, co jest tutaj.

Nie mam kontroli nad tym instynktem. Jestem zwierzęciem i działam na autopilocie, mój mózg i emocje znikają, a ja myślę tylko o zabijaniu lub byciu zabitym. Wtedy widzę dwa wilki wybiegające z miejsca, gdzie wszedłem w drzewa. Rzucam się. Moje zęby przebijają skórę tego wilka.

Smak krwi podsyca moje instynkty, zaczynam wściekać się. Szarpię i rozrywam tego jednego. Czuję ostry ból w tylnej nodze. Odciąga moją uwagę od wilka, którego ugryzłem, i odwracam się, by zobaczyć drugiego. Rzucam się na twarz i trafiam. Krew znów rozpala moją wściekłość i atakuję ponownie.

Drugi wilk macha łapą i jakoś udaje mu się zrzucić moje szarpiące ciało z wilka, z którym walczę. Oba podkulają ogony i uciekają do lasu. Zaczynam je gonić, bo uwielbiam biegać w tej formie i uwielbiam dobry pościg. Biegnę i biegnę, ale zaczynam się nudzić, bo straciłem je z oczu i nie chcę ich węszyć. Udaje mi się znów przejąć kontrolę nad swoją bestią i zmieniam się z powrotem. Oto jestem nagi, samotny, mokry i w lesie.

Czuję deszcz na swojej nagiej skórze i zdaję sobie sprawę, że muszę wracać. Idąc z powrotem, próbuję zrozumieć, co się właśnie stało. Po pierwsze, dlaczego moja bestia wyszła, skoro nie ma pełni księżyca? Skąd wzięły się te wilki? Zastanawiam się nad tym w kółko. Wracam do swoich rzeczy. Jakbym nie miał wystarczająco dużo zmartwień, moje ubrania byłyby podarte. Na szczęście przynajmniej moje buty ocalały, ale są przemoknięte od deszczu, który teraz leje się strumieniami. Zakładam je i próbuję owinąć się rozdartych ubraniach najlepiej, jak potrafię wokół swojego mokrego ciała. Bezużyteczne. Nic nie jest przykryte.

Odnajduję swój telefon, jest cały i dzięki wodoodpornemu etui nienaruszony. Dzwonię po transport i nie mam pojęcia, jak mam wyjaśnić, dlaczego jestem tak rozczochrana, praktycznie naga, mokra i pokryta błotem. Idę w stronę drogi i zauważam dwie sterty ubrań. To wygodne, myślę sobie. Wkładam je na siebie i przynajmniej jestem ubrana. Nawet jeśli ubrania nie pasują, nie będę musiała tłumaczyć się z mojej nagiej obecności. Odkładam swoje ubrania i czekam na samochód.

Nie trwa długo, zanim dotrę do domu, gdy już przyjeżdża mój transport. Otwieram drzwi do akademika i kieruję się prosto do łazienki. Potrzebuję prysznica i muszę posprzątać błoto, które wniosłam. Biorę prysznic i zajmuję się sprzątaniem. Po tym wszystkim postanawiam, że powinnam skontaktować się z tatą i Ianem. Dzwonię do taty, ale nie odbiera.

Nie ma w tym nic dziwnego. Jeśli pił, to nie ma szans, żeby odebrał. Decyduję się zadzwonić do wujka. „Cześć, studentko.” „Cześć, jak tam wszystko z tatą?” Następuje długa pauza i wiem, że tata pił. „W porządku, wiem,” mówię. „Ale jak minął lot? Jak współlokatorka? Opowiadaj wszystko.” Uśmiecham się.

Wujek Dave był dla mnie bardziej rodzicem niż mój ojciec przez ostatnie lata. Naprawdę stanął na wysokości zadania, gdy moja mama zmarła. Tata popadł w depresję i alkoholizm, a on przejął rolę troskliwego wujka. Czy to dbając o to, by na stole było jedzenie, czy pojawiając się na mojej studniówce, żeby ktoś zrobił zdjęcia przed tańcem. Był moją opoką i bez niego nigdy nie mogłabym tu przyjechać.

Opowiadam mu o imprezie. Jak bardzo lubię swoją współlokatorkę, pomijając część o tym, jak zamieniłam się w szalonego wilka i zaatakowałam inne wilki. „No cóż, baw się dobrze, ale pamiętaj, żeby czegoś się nauczyć, będąc tam. Jest już późno, więc muszę iść spać. Kocham cię.” „Też cię kocham, wujku Dave.” Rozłączamy się, a ja zostaję sama, patrząc na sufit.

Powinnam zadzwonić do Iana. Wiem, że pisałam do niego, gdy wylądowałam i gdy dotarłam do akademika, ale to wszystko. Dzwonię do niego, a odbiera Jamie. Słyszę w tle wiele osób i wiem, że jest gdzieś na mieście. „Halo?” „Och, przepraszam, jest tam Ian, Jamie?” „Skąd wiedziałaś, że to ja, Ember?” „Znam twój głos, pracujemy razem od jakiegoś czasu, pamiętasz?” „Wiem, przepraszam, Ian jest w łazience, zostawił telefon w barze, a ja zobaczyłem twoje imię na wyświetlaczu, więc pomyślałem, że się przywitam.”

„No to cześć.” „Cześć.” „Czy możesz mu powiedzieć, żeby do mnie oddzwonił?” „Powiem, baw się dobrze.” „Dzięki, będę.” Odkładam telefon. Muszę się przespać, jutro mam zajęcia i chociaż milion rzeczy krąży mi po głowie, muszę zasnąć.

Budzę się i widzę, że Mel śpi jak zabita. Nie mam pojęcia, kiedy wróciła w nocy, ale to nie ma znaczenia. Mam rzeczy do zrobienia. Idę na śniadanie do stołówki. Trudno mi się skupić na wydarzeniach z zeszłej nocy. Muszę dowiedzieć się, co się stało. Co, jeśli to się powtórzy i zamienię się w bestię na zajęciach? Nie, to musiał być jakiś przypadek. Muszę po prostu iść na zajęcia, nie mam czasu o tym myśleć.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział