Rozdział 11
(Kaeleigh’s POV)
Szłam powoli wzdłuż baru i stanęłam przed Jensenem. Unikałam palącego spojrzenia przyszłego Alfy, który stał tuż za nim.
„Kae,” powiedział i wyciągnął rękę, ale warkot za jego plecami zatrzymał go w pół ruchu. Spojrzał na bok, z wahaniem na twarzy, ale potem znów spojrzał na mnie z jasnym uśmiechem. Włożył rękę do kieszeni i wyjął coś, co ostrożnie położył na barze, tak aby nie być zbyt blisko mnie. Spojrzałam na przedmiot i zobaczyłam mój telefon. Podniosłam go i westchnęłam. Nie musiałam patrzeć, żeby zobaczyć, że był pusty. Wymazałam go kilka dni wcześniej. Ale z taką watahą jak ich, pewnie nie wystarczająco szybko.
„Dzięki,” powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść.
„Kae,” powiedział znowu, a ja się zatrzymałam.
„Nie Jensen,” odpowiedziałam, „Proszę, nie.”
„Musimy z tobą porozmawiać,” nalegał, a ja odwróciłam się do niego, widząc, że obaj mężczyźni patrzą na mnie intensywnie.
„Jen, nie mam nic do powiedzenia,” spojrzałam na mężczyznę stojącego za nim, „Ani tobie, ani jemu.”
„Kae, proszę,” błagał Jensen, a ja nie mogłam oprzeć się wyrazowi jego oczu. Wyglądał na smutnego, a może trochę zagubionego. Westchnęłam i skinęłam Bobby'emu, który kręcił się w pobliżu. On skinął głową i odsunął się. Wyglądało na to, że wrócił do swoich spraw, ale wiedziałam, że będzie obserwował, na wypadek gdybym zmieniła zdanie.
Skinęłam głową w stronę końca baru, po przeciwnej stronie od zgromadzenia wilkołaków i Alfy, który udawał, że nie patrzy. Szłam powoli, a Jensen i jego Alfa szli za mną. Przeszłam pod końcem baru i czekałam, aż mężczyźni obejdą róg. To było najbardziej prywatne miejsce, jakie mogłam im teraz zaoferować.
„Kaeleigh,” powiedział Alfa, robiąc krok do przodu. Wyciągnęłam rękę i cofnęłam się.
„Nie, trzymaj się z daleka,” powiedziałam. Czułam siłę przeznaczonej więzi i wiedziałam, że im bliżej będzie, tym trudniej będzie mi się jej oprzeć. Wyglądał na zranionego, ale zatrzymał się na moje żądanie.
„Nazywam się Chase Stone. Jestem przyszłym Alfą watahy Ciemnego Księżyca,” powiedział, jego głos miał formalny ton. Patrzyłam na niego jak na idiotę, a Jensen przewrócił oczami.
„Ona wie, kim jesteś, kretynie,” powiedział, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
„Cóż, nie wiem, jak formalnie przedstawić się swojej partnerce, prawda?” warknął Chase, a ja uniosłam brew.
„Nie jesteśmy partnerami,” powiedziałam, a on zmarszczył brwi. „Możemy mieć przeznaczoną więź, ale nie zgodziłam się na nią.” Wziął głęboki oddech.
„Wiesz, jak trudno jest znaleźć swojego przeznaczonego partnera?” zapytał, a ja skinęłam głową.
„Wiem. Wiem też, że nie interesuje mnie polityka wilkołaków ani hierarchia, ani żadne z tych gówien,” powiedziałam, „więc nie zaczynaj mi tu wypinać piersi ze swoim statusem Alfy. To dla ciebie przeszkoda, nie korzyść.” Chase wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć, choć trzeba mu przyznać, że się powstrzymywał. Jensen natomiast wyglądał, jakby powstrzymywał śmiech.
„Więc co było tak ważnego, że ściągnąłeś mnie z pracy?” zapytałam niewinnie. Wiedziałam, co nadchodzi, ale mogłam przez chwilę udawać głupią. Chase wziął kolejny głęboki oddech.
„Musisz natychmiast przyjechać do stada Ciemnego Księżyca,” powiedział tonem pełnym rozkazu. „Jako moja przeznaczona partnerka jesteś w niebezpieczeństwie, a ja przysięgłem cię chronić.” Przewróciłam oczami.
„Jestem w niebezpieczeństwie od ponad dwudziestu lat,” powiedziałam, „I przez większość czasu to było z rąk takich dupków Alfy jak ty. Dlaczego miałabym ci zaufać, że ochronisz mnie przed czymkolwiek?”
„Kae,” powiedział Jensen, „On mówi poważnie, i obiecuję, że nie jest jak wszyscy inni, których spotkałaś. Chase to dobry człowiek.”
„Ha!” wykrzyknęłam, „Serio, Jensen, nie jak inni? Więc nie widziałam, jak ostatnio bez powodu skopał ci tyłek?”
„To było co innego,” warknął Chase, „To było…”
„To było dokładnie tak, jak wszyscy inni samolubni, egocentryczni Alfy, których spotkałam,” odparłam mu ostro, „Nie, dziękuję, jestem jeszcze mniej zainteresowana twoimi stadowymi zasadami i gównem niż parowaniem się z takim szowinistycznym alfaholem jak ty.”
Odwróciłam się, żeby odejść, ale poczułam jego rękę na moim ramieniu, gdy obrócił mnie i przycisnął do ściany. Jego ciało było tak blisko mojego, ledwo dotykając. Ale to wystarczyło. Czułam iskry więzi partnerów między nami, próbujące nas połączyć. Świat zawęził się do niego. Jego twarde, muskularne ciało i zapach świeżego deszczu i dębów tak silnie wnikały w moje zmysły, że gdybym zamknęła oczy, mogłabym stać w środku lasu. Poczułam, jak przyspiesza mi oddech, gdy spojrzałam w jego oczy. Z tak bliska mogłam dostrzec, że bursztyn miał złotą gwiazdę w centrum wokół jego rozszerzających się źrenic. Próbowałam odwrócić wzrok, ale byłam uwięziona w ich głębi. Podniosłam rękę, żeby go odepchnąć, a iskry prawie wytrąciły mi dech, gdy moja dłoń dotknęła jego twardej jak skała klatki piersiowej. Podniósł rękę i przykrył moją, a ja poczułam jego bijące serce pod moją dłonią.
"Proszę," wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy, "obiecuję, pozwól mi udowodnić, że nie jestem zły." Chciałam się zgodzić. Wszystko we mnie chciało skinąć głową i poddać się więzi. Tak bardzo pragnęłam go wpuścić, ale wiedziałam, że jeśli ulegnę choć na chwilę, to przepadnę. Nie byłam wystarczająco silna, by się oprzeć, i musiałam jak najszybciej się od niego uwolnić. Wzięłam głęboki oddech i odepchnęłam go od siebie z całej siły. Nie wiem, czy mi na to pozwolił, czy był zaskoczony, ale cofnął się, pozwalając mi stworzyć przestrzeń między nami. Pokręciłam głową i zrobiłam krok w stronę baru.
"Przepraszam," powiedziałam, widząc ból na jego twarzy. "Nie mogę." Schyliłam się, by przejść pod barem, ale poczułam jego rękę na sobie.
"Nie poddam się," powiedział. "Rozumiesz to, prawda?" Spojrzałam na jego rękę na moim ramieniu, iskry rozgrzewające moją skórę i wysyłające dreszcze przez moje ciało.
"To nie będzie problemem do końca tygodnia," powiedziałam, wyrywając się z jego uścisku.
"Co masz na myśli?" Jego twarz skrzywiła się w zaniepokojeniu i miałam zamiar odpowiedzieć, mówiąc, że to nie jego sprawa, kiedy ktoś inny pojawił się za rogiem.
"Hej," zawołał nowy wilkołak, "To tutaj jesteś. Hej, chłopaki, dlaczego blokujecie dostęp do tej gorącej zbłąkanej?" Zarówno Chase, jak i Jensen warknęli na niego.
"Odwal się," warknął Chase, a jego oczy zabłysły złotem Alfy.
"Serio, stary," powiedział wilkołak, śmiejąc się, "nie miałem nic złego na myśli." Potem odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
"Gdybym myślał, że będziesz zabawna, mała, spróbowałbym swojego szczęścia już tygodnie temu." Chciałam odpowiedzieć, że nie miałby szans, ale Chase znowu warknął i rzucił się na wilkołaka. Kolejny wilkołak ruszył na pomoc swojemu przyjacielowi przeciwko wściekłemu Alfie, a Jensen szybko dołączył do gwałtownie eskalującej bójki. Przez chwilę patrzyłam w przerażeniu, zanim schyliłam się znowu pod barem. Zauważyłam Alfę na drugim końcu baru, machającego do mnie, jakby nie działo się nic nadzwyczajnego. Ruszyłam wzdłuż baru, co jakiś czas zerkając na bójkę. Ten Alfa rzucił mi czarujący uśmiech, gdy się do niego zbliżyłam.
"Wydawało mi się, że robi się tam dla ciebie intensywnie," powiedział, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że miał pełny widok na sytuację.
"Więc wysłałem jednego z moich ludzi, żeby stworzył dla ciebie rozproszenie," uśmiechnął się znowu, ociekając urokiem.
"To ty?" zapytałam, a on wzruszył ramionami.
"Możesz mi podziękować innym razem," powiedział, "ale jeśli chcesz uciec, teraz jest dobry moment." Zobaczyłam Bobby'ego spoglądającego w moją stronę i wymamrotałam przeprosiny. On tylko uśmiechnął się i skinął głową w stronę tylnego wyjścia. Skinęłam mu podziękowanie, gdy ruszył z ochroniarzami, by rozdzielić bójkę wilkołaków.
„A tak przy okazji,” powiedział alfa, gdy odwróciłam się, by odejść. „Nazywam się Asher Bowman. Jestem Alfą stada Karmazynowego Cienia. Jeśli potrzebujesz się ukryć przed pewnymi wilkołakami,” skinął głową w stronę bójki, „zawsze jesteś mile widziana na moim terytorium.” Wymusiłam na twarzy uśmiech w podziękowaniu i skinęłam głową.
Odwróciłam się i poszłam na zaplecze, żeby wziąć płaszcz i torbę. Już wcześniej wsunęłam mój teraz bezużyteczny telefon do kieszeni, więc wyciągnęłam go i włożyłam do torby, zanim ruszyłam w stronę tylnego wyjścia. Nadal zakładałam kurtkę, gdy opuszczałam bar. Weszłam w alejkę, gdzie stało dwóch wilkołaków. Obaj ubrani byli na czarno, wysocy i szerocy, typowi wojownicy. Od razu można było wyczuć ich wojskowy styl. Stanęli na baczność, gdy mnie zobaczyli.
„Panno,” powiedział jeden z nich głębokim głosem. „Nasz Alfa prosił, abyś dołączyła do nas w samochodzie.” Cofnął się do czarnego SUV-a i otworzył tylne drzwi. Świetnie, Chase miał swoich ludzi czekających na mnie na zewnątrz. To było tak typowe dla Alfy. Nie mógł znieść, gdy ktoś mu odmówił.
„Nie, dziękuję,” powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Drugi wilkołak podszedł i chwycił mnie za ramię.
„Prośba była tylko z grzeczności,” warknął. „To nie była prośba, to było bardziej polecenie.” Jego ręka zacisnęła się na moim ramieniu i mocno ścisnęła. Pociągnął mnie w stronę samochodu, a ja wpadłam w panikę. Zachowywał się, jakby mnie nie słyszał, choć krzyczałam, żeby mnie puścił. Zrobiłam jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Zamachnęłam się torbą jak najmocniej i celowałam w jego twarz. Usłyszałam, jak klnie, gdy jedna z klamerek trafiła go prosto, ale zamiast wyrwać się z jego uścisku, wykorzystałam to jako dźwignię i obróciłam się za nim. Skręciło to jego ramię i puścił mnie. Szybko się odwróciłam i kopnęłam go najsilniej, jak mogłam, celując w czułe miejsce między nogami. Na szczęście miałam na sobie buty, więc uderzenie było mocne. Wojownik zgiął się, klnąc, a ja szybko sięgnęłam do torby i wyciągnęłam spray do ciała. Odkorkowałam go i spryskałam drugiego wilkołaka, który się do mnie zbliżał. Krzyknął i zakrył oczy, gdy spray trafił go prosto. Chwyciłam torbę i pobiegłam ulicą tak szybko, jak mogłam. Nie oglądałam się, żeby sprawdzić, czy którykolwiek z osiłków mnie goni. Po prostu biegłam. Trenowałam trochę z Jeremym, gdy dorastałam, a on zawsze mówił, że walka nieczysta ratuje życie, gdy masz do czynienia z większymi i lepszymi przeciwnikami, i tak mnie uczył. W tym przypadku miał rację.
