Rozdział 2

(Kaeleigh’s POV)

Kilka godzin później wzięłam prysznic i ubrałam się na wieczór. W barze nie było obowiązkowego uniformu, poza tym, że trzeba było nosić czarne ubrania, więc założyłam moje ulubione czarne obcisłe jeansy i czarną bluzkę bez rękawów z głębokim dekoltem. Kończyłam nakładać lekki makijaż, gdy drzwi do mojego pokoju otworzyły się i weszła Tatum. Dwudziestojednoletnia kobieta, z długimi blond włosami i drobną sylwetką, usiadła na moim łóżku i patrzyła na mnie. Spojrzałam na nią w lustrze i zmarszczyłam brwi.

„Dzięki za zapukanie,” powiedziałam, a ona uśmiechnęła się i puściła do mnie oko.

„Proszę bardzo.” Przewróciłam oczami. Tatum może wyglądać słodko i niewinnie, jakby masło nie mogło się na niej roztopić, ale dziewczyna miała w sobie złośliwość na milę.

„Pomyślałam, że dzisiaj ci potowarzyszę,” powiedziała, a ja przyjrzałam się jej obcisłej czarnej sukience, która więcej odsłaniała niż zakrywała. Pokręciłam głową.

„Nie,” powiedziałam, a ona przewróciła oczami. To był taniec, który regularnie tańczyłyśmy. Ona próbowała przekonać mnie, żeby pozwolić jej przyjść do baru, a ja stanowczo odmawiałam. To był bar pełen nadnaturalnych istot, które nie miały szacunku dla ludzkiego życia, więc każdy człowiek musiał być w towarzystwie. Tatum próbowała dostać się tam od momentu, gdy zaczęłam tam pracować, a nawet gdyby Ezra nie odmówił, to i tak bym jej nie zabrała.

„No weź,” błagała, „Radium jest teraz takie nudne. Ludzie są nudni.”

„Ty jesteś człowiekiem,” powiedziałam, a ona zmarszczyła na mnie brwi.

„Technicznie rzecz biorąc, jestem pół-wilkołakiem,” nadęła się, a ja się zaśmiałam.

„Uśpiona połowa, a odpowiedź nadal brzmi nie.” Tatum wystawiła mi język, a ja znowu się zaśmiałam. Przeciągnęłam szczotkę przez moje jasnorude włosy i związałam je w wysoki kucyk. Złapałam torbę z krzesła i odwróciłam się do Tatum.

„Kocham cię, ale twoje bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze,” powiedziałam, a ona znowu nadęła się.

„Gdybyś tylko wiedziała. Wiem, jak o siebie zadbać,” powiedziała z uporem.

„A co przez to rozumiesz?” Obie spojrzałyśmy na głos w drzwiach i zobaczyłyśmy Elainę, która uważnie obserwowała swoją córkę. Tatum westchnęła.

„Nic,” powiedziała i wybiegła obok Elainy. Elaina pokręciła głową, patrząc, jak Tatum wchodzi do swojego pokoju i trzaska drzwiami. Odwróciła się i uśmiechnęła do mnie.

„Ezra jest w drodze na lotnisko i chciałby wiedzieć, czy nie chcesz podwózki,” powiedziała, a ja pokręciłam głową.

„Dziękuję, ale wolę spacer. Inaczej byłabym za wcześnie,” powiedziałam z uśmiechem, a Elaina odwzajemniła uśmiech.

„Dobrze, i ty też bądź ostrożna,” powiedziała. „Pomimo wilkołaczej siły, nadal się o ciebie martwię.” Podeszłam i przytuliłam ją.

„Dziękuję, Elaina,” powiedziałam. „Obiecuję, że będę bezpieczna.”

Spacer do baru przez miasto zajmował dwadzieścia minut. Było jeszcze ciepło, więc spacer był całkiem przyjemny. Zarzuciłam torbę na ramię, włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam z muzyką grającą na pełen regulator. Niezbyt długo później dotarłam do tylnego wejścia klubu, wpisałam kod na klawiaturze i weszłam do środka. Bar był już otwarty i dość zatłoczony. Zrzuciłam torbę w pokoju dla personelu i wyszłam na główną salę.

„Ah, Kaeleigh!” Bobby, dwustuletni wampir i właściciel baru, zawołał, gdy weszłam. „Co za miły widok dzisiaj!”

„Dzięki, Bobby,” odpowiedziałem z uśmiechem i od razu zabrałem się do pracy. Lubiłem Bobby'ego. Był dobrym szefem. Był wymagający, ale sprawiedliwy, i znosił więcej mojego zachowania niż większość by się spodziewała. Zacząłem obsługiwać klientów, rozglądając się po pomieszczeniu. To nie było ogromne miejsce. Wystarczająco duże, żeby pomieścić parkiet do tańca, stanowisko DJ-a i sporo miejsc siedzących, ale nie na tyle, żebym nie mógł sprawdzić, kto jest w środku. W tej chwili mieliśmy grupę nieprzyjaznych wróżek i kilku zbuntowanych wilkołaków. Było za wcześnie na wampiry, które pojawiały się później w nocy. Ale było sporo czarownic. Jeden klient od razu przykuł moją uwagę, a ja zerknąłem na niego kątem oka, obsługując czarownicę. Siedział na końcu baru i, dla przypadkowego obserwatora, wyglądał, jakby ignorował wszystkich. Ale ja mogłem powiedzieć, że uważnie śledził wszystko, co się działo wokół niego.

Mogłem też powiedzieć, że był Alfą wilkołakiem. I to mnie martwiło. Nie widziałem go wcześniej w barze i wcale mi się to nie podobało, zwłaszcza że Ezra był na baczności. To nie było niezwykłe, że wilki z watahy przychodziły do baru, ale Alfa rzadko się pojawiał, co mi bardzo odpowiadało. Nie lubiłem Alfów, oprócz Ezry, oczywiście. Często byli terytorialni i wymagający. Miałem swoje doświadczenia z nieparowanymi Alfami, które decydowały, że jako zbuntowany wilk będę dla nich odpowiednim partnerem, a ja nie miałem na to żadnych planów. Idea życia w zorganizowanej watasze z ich wszystkimi zasadami i bzdurami nie była dla mnie. Byłem szczęśliwy jako samotnik, mimo reputacji, jaką mieli samotnicy, i cieszyłem się wolnością, która się z tym wiązała.

Alfa zauważył, że na niego patrzę, uśmiechnął się i podniósł szklankę. Wymusiłem uśmiech na twarzy i podszedłem do niego.

„Jeszcze jeden?” zapytałem, wskazując na jego pustą szklankę, a on uśmiechnął się i skinął głową.

„Byłoby świetnie, dziękuję,” powiedział, jego głos był równie czarujący jak uśmiech na jego twarzy. Krótki węch powiedział mi, że jego ostatnim drinkiem była whisky z colą, więc chwyciłem świeżą szklankę i zacząłem nalewać jego drinka.

„Jesteś samotnikiem?” zapytał. Skinąłem głową, wiedząc doskonale, że mógł powiedzieć, że nie jestem związany z żadną watahą. Po pierwsze, nie znalazłbyś wilka z watahy pracującego w takim barze. Po drugie, wilkołak mógł rozpoznać po zapachu innego, do jakiej watahy należał. Wilkołak nosi dwa zapachy, jeden, który jest jego własny, i jeden, który jest związany z jego watahą, jak replika lub rozszerzenie Alfy tej watahy. Ponieważ technicznie nie byłem częścią żadnej watahy, nosiłem tylko swój własny zapach. To często sprawiało, że wilkołaki uważały mnie za atrakcyjnego, ponieważ zapach innej watahy nie przykrywał mojego zapachu. Nie pachniałem jak inny Alfa.

„Biegasz z innymi wilkołakami?” zapytał Alfa, a ja zmrużyłem oczy podejrzliwie na niego. Uniósł brew na moją reakcję i jego uśmiech się poszerzył.

„Zapytałem tylko dlatego, że szukałem starego przyjaciela. Słyszałem, że jest w okolicy,” powiedział gładko.

„Stary przyjaciel?” zapytałem, „Z czego? Ze szkoły? Nie wyglądasz na wystarczająco starego, żeby mieć starego przyjaciela.” Jako wilkołaki starzeliśmy się wolniej niż ludzie. Nie żyliśmy dużo dłużej, może maksymalnie pięćdziesiąt lat więcej, ale przez wiele lat wyglądaliśmy młodziej niż byliśmy.

„Jestem wystarczająco dorosły,” powiedział z mrugnięciem oka, „ale doceniam komplement.” Podał mi pieniądze za drinka, a ja nabiłam je na kasę.

„Więc czy mogłabyś go znać?” zapytał, gdy wręczałam mu resztę.

„Kogo?” zapytałam. Przyznałam, że udawałam głupią, ale nie zamierzałam ujawniać żadnych informacji.

„Mojego przyjaciela, mówi się, że ma zbuntowaną watahę.” Uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową.

„Przepraszam,” powiedziałam, „jestem tu sama.” Teraz jego kolej na zmrużenie oczu, i mogłam powiedzieć, że mi nie wierzył. Czekałam, aż mnie zdemaskuje, ale wtedy znów się uśmiechnął, a jego piwne oczy zabłysły.

„Cóż, to szkoda, że taka ładna młoda dziewczyna jest zupełnie sama,” powiedział, a ja przewróciłam oczami. To było bardziej to, do czego byłam przyzwyczajona.

„Radze sobie całkiem dobrze, dziękuję,” powiedziałam.

Alfa wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle hałas przy drzwiach przyciągnął naszą uwagę. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam grupę wilkołaków z jednej z lokalnych watah, Dark Moon. Było ich siedmiu lub ośmiu, głównie dziewczyny, ale kilku mężczyzn też. Obserwowałam, jak zajmowali dwa stoły blisko siebie, a jeden z mężczyzn spojrzał w stronę baru, jakby czegoś szukał. Nasze oczy się spotkały, a on skinął głową w moją stronę. Odwzajemniłam lekko skinienie, ale zachowałam twarz bez wyrazu.

„Ah, widzę, że nie jesteśmy tak sami, jak mówimy, że jesteśmy,” Alfa obserwował mnie i pewnie zauważył mój najmniejszy ruch. Rzuciłam na niego krótkie spojrzenie i pokręciłam głową.

„Nie, jestem sama i cieszę się z tego,” powiedziałam stanowczo. Odpowiedział śmiechem i wstał z miejsca.

„Cóż, widzę, kiedy mam dość,” powiedział i skinął głową, zanim skierował się do wyjścia. Spojrzałam na pełną szklankę whisky z colą, za którą właśnie zapłacił, i znów pokręciłam głową.

„O, bogini moja!” Usłyszałam piskliwy głos i przewróciłam oczami. „Nie mogę uwierzyć, że ta wstrętna włóczęga nadal tu pracuje.” Jedna z wilkołaczek patrzyła na mnie z drugiej strony sali. Zaśmiałam się pod nosem na użycie przez nią słowa „wstrętna”, biorąc pod uwagę jej oczywiście sztuczne platynowe blond włosy i sukienkę tak krótką, że nie sądziłam, że można ją nazwać sukienką, pokazywały, jak bardzo była „klasowa”. Zbliżyła się do baru w jaskrawo złotych, krzykliwych szpilkach i pochyliła się, dając Bobbiemu widok na jej piersi, które niemal wylewały się z sukienki.

„Bobby, proszę, obsłuż mnie dzisiaj,” nadąsała się do niego, „nie chciałabym złapać wścieklizny od tej suki, którą uparcie tu trzymasz.” Przewróciłam oczami ponownie.

„Tak, obsłuż ją, Bobby,” zawołałam. „Tylko uważaj na wszy, z tego co słyszałam.”

„Ty suko!” krzyknęła, a Bobby westchnął dramatycznie.

„Kaeleigh,” błagał. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. Nie mogłam się powstrzymać. Ta suka wilkołak była mi na karku prawie odkąd tu pracuję, i zaczynało mnie to denerwować. Co sprawiało, że było to jeszcze gorsze, to fakt, że powód jej urazy do mnie właśnie zbliżał się do baru.

Jensen Hagen, blondyn o niebieskich oczach i ciele wyrzeźbionym jak u boga, zatrzymał się przy barze i uśmiechnął się do mnie. Miał na sobie białą koszulkę, która idealnie przylegała do każdego z jego ośmiu mięśni brzucha i pokazywała kawałek tatuażu tuż pod rękawem. Wiedziałam z pamięci, że tatuaż ciągnął się na jego klatkę piersiową i przedstawiał piękny wikingowy wzór. Był także przyszłym Betą stada Ciemnego Księżyca. Zazwyczaj trzymałam się z dala od wilków ze stad. Ale około sześć miesięcy temu, urokliwy uśmiech Jensena zadziałał na mnie zbyt dobrze i od tego czasu byliśmy przyjaciółmi z korzyściami. Był zabawny i wiedział, że nie szukam niczego poważnego, więc nie wywierał na mnie presji. Zaspokajaliśmy swoje potrzeby, i to działało całkiem dobrze. Poza sytuacjami, gdy suki-wilki, jak ta, która teraz patrzyła na mnie z nienawiścią, nie lubiły myśli, że przyszły Beta bawi się w łóżku z brudnym wyrzutkiem.

„Hej, Kae,” powiedział, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

„Jak zwykle, Jensen?” zapytałam, a on skinął głową.

„I dla mnie, kochanie,” uśmiechnął się do mnie przyjaciel Jensena i przyszły Gamma, Zack. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z lodówki kilka butelek piwa, po czym nabiłam je na kasę. Zack spojrzał na sukę, która prawie pieniła się z wściekłości, i westchnął.

„Lepiej daj tej królowej dramy jedno też,” powiedział z mrugnięciem oka. „Tylko upewnij się, że dobrze oblizujesz szklankę najpierw.” Usłyszałam warknięcie z jej strony.

„Adelaide, daj sobie spokój,” warknął Jensen, a jego ton ociekał autorytetem, i natychmiast się skuliła. Spojrzała na niego gniewnie przez krótką chwilę, a potem dramatycznie odwróciła się na pięcie i odeszła.

„Dzięki, kochanie,” powiedział Zack, biorąc swoje piwo i kierując się w stronę stolików. Jensen został na miejscu, po prostu patrząc na mnie.

„Co!” warknęłam w końcu po minucie, a on obdarzył mnie swoim chłopięcym uśmiechem, który zdobywał nagrody. Cholera, wiedziałam, co będzie dalej.

„Jutro będę w mieście,” powiedział, a ja uniosłam brew. „Mam spotkanie biznesowe.”

„Och, więc wychodzisz w szkolną noc?” zapytałam słodko. Unikałam tego, dokąd to zmierzało.

„Zostanę na noc w mieszkaniu,” powiedział, a ja westchnęłam. Mieszkanie należało do stada Ciemnego Księżyca i było używane przez wyższe rangi, gdy potrzebowali łóżka w mieście. Albo gdy musieli przyjąć potencjalnie niebezpiecznego gościa.

„Jutro masz wolny wieczór, prawda?” zapytał Jensen, a ja znów westchnęłam.

„Jen,” powiedziałam, „może powinniśmy trochę ochłonąć.” Przypomniałam sobie, że gdy Ezra wróci z podróży, możemy stąd wyjechać i już nigdy nie zobaczę tych pięknych niebieskich oczu.

„Proszę, Kae, naprawdę chcę cię zobaczyć,” błagał, a ja skrzywiłam się. Próbowałam wymyślić wymówkę, ale już wiedziałam, że nie znajdę żadnej.

„Dobrze,” powiedziałam. „Przyjdę, okej?” Uśmiech, który dostałam w zamian, był tak jasny, że sama się uśmiechnęłam.

„Świetnie,” powiedział z radością. „Chciałem z tobą o czymś porozmawiać, ale możemy porozmawiać jutro.” Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, chociaż zaczynałam się denerwować. Nie podobało mi się to. Cokolwiek chciał mi powiedzieć, miałam przeczucie, że mi się to nie spodoba.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział