Rozdział 3
(Kaeleigh’s POV)
Nakładałam ostatnie warstwy makijażu, patrząc w lustro, podczas gdy Tatum siedziała na moim łóżku i mnie obserwowała. Zerknęłam na nią i zmarszczyłam brwi.
„Nie masz nic lepszego do roboty?” zapytałam, a ona się uśmiechnęła.
„Nie,” odpowiedziała, „Więc kiedy poznamy tego faceta?” zapytała, poruszając brwiami.
„Dlaczego miałabyś go poznać?” zapytałam, „Mówiłam ci, to nic poważnego. A teraz, kiedy wkrótce się przeprowadzamy, jest jeszcze mniej poważnie.” Tatum skrzywiła się. Nienawidziła przeprowadzek bardziej niż reszta z nas.
„Powiedz mi coś o tym, chciałabym po prostu zapuścić gdzieś korzenie,” powiedziała ze smutnym wyrazem twarzy, „Mam nadzieję, że tata znajdzie miejsce z ogrodem, moje rośliny umierają na tym balkonie.” Tatum była prawdziwą miłośniczką roślin, od kiedy byłyśmy małe. Wypełniła mieszkanie roślinami, każdą z nich troskliwie pielęgnując.
„Trzymam kciuki,” powiedziałam, a ona się uśmiechnęła.
„Wracając do tego Beta przystojniaka,” powiedziała, a ja jęknęłam, „myślisz, że tym razem zapyta?” zapytała, a ja skrzywiłam się.
„Mam nadzieję, że nie,” odpowiedziałam. Chociaż spędzałam czas z Jensenem przez ostatnie kilka miesięcy, byłam bardzo świadoma, że wydawał się trochę zmienić. Wydawał się bardziej wymagający co do mojego czasu i szybko mnie bronił, kiedy ta jego wredna przyjaciółka zaczynała swoje gadki.
„Powiedział, że chce porozmawiać o czymś ważnym,” powiedziałam z marszcząc brwi, a Tatum skrzywiła twarz.
„Tak, to nie brzmi jak coś przyjemnego,” potem się rozpromieniła. „Ale co, jeśli zapytałby cię, a wtedy mogłabyś sama zapuścić korzenie?” Pokręciłam głową. Miałam silne przeczucie, że Jensen chciał więcej niż to, co mieliśmy, i wspominał o dołączeniu do stada Ciemnego Księżyca. Oczywiście, nie miałam zamiaru tego robić.
Nienawidziłam stad i ich struktur, i nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Chociaż nadal uważaliśmy się za stado Szkarłatnego Kręgu, nasze stado dawno już nie istniało. Możesz być największym stadem na świecie, ale jeśli nie masz własnego terytorium, to jesteś stadem wyrzutków, a oni są uważani za mniej niż omega w ustalonym stadzie. Standard na wyrzutków jest taki, że wszyscy jesteśmy samotnikami, złodziejami, mordercami i zdrajcami. To nieprawda. Niektórzy byli, ale niektórzy z nas po prostu nie chcieli być rządzeni przez małą grupę ludzi, którzy wydają się dziedziczyć swoje rangi, a nie na nie zasługiwać.
Westchnęłam. Wiedziałam, że rozmowa z Jensenem nadchodzi, i kiedy ją poruszy, będę musiała definitywnie zakończyć z nim sprawy. Liczyłam, że to będzie po tym, jak Ezra znajdzie nam nowe miejsce. Albo przynajmniej teraz. Powiedzenie Jensenowi, że wyjeżdżam z miasta, byłoby znacznie lepsze niż odrzucenie go wprost. Ale w myśl zasady Murphy'ego, on będzie chciał porozmawiać dzisiaj. Byłam o krok od odwołania spotkania, ale wiedziałam, że wtedy spróbuje przyjść do mnie do domu, a naprawdę nie mogłam do tego dopuścić.
Spojrzałam na Tatum i słabo się uśmiechnęłam.
„Ech, nie przejmuj się tym,” powiedziała i podskoczyła, by mnie przytulić. „W końcu, co najgorszego może się stać, prawda?” Odwzajemniłam uścisk, i chyba miała rację. Mentalnie przygotowywałam się na to od tygodni. I skłamałabym, gdybym powiedziała, że Jensen mnie nie obchodzi, ale musiałam trzymać się na dystans. Tak było lepiej dla wszystkich. Ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju i spojrzałam, by zobaczyć Luke'a stojącego w progu. Luke był tak duży, jak Tatum była mała. To, że byli bliźniakami, było szalone.
„Hej,” powiedział Luke z uśmiechem, „Idę na basen popływać. Chcesz podwózkę do znajomych?” Odwzajemniłam uśmiech.
„Byłoby super, dzięki,” odpowiedziałam i podniosłam torbę z biurka.
„Nie rób niczego, czego ja bym nie zrobiła,” zawołała za mną Tatum.
„Tak, jakby to coś wykluczało,” zaśmiał się Luke.
„Hej!” zawołała Tatum z mojego pokoju, a on tylko śmiał się głośniej.
Luke i ja zeszliśmy do podziemnego parkingu. Miałam własny samochód, ale rzadko go używałam, bo nie jeździłam nigdzie, gdzie nie mogłabym dojść pieszo. Ale Luke musiał jechać dalej, żeby dostać się do dobrego basenu. Wskoczyłam na miejsce pasażera i zapięłam pas. Luke usadowił się na fotelu kierowcy i zaczął kląć pod nosem, próbując dostosować siedzenie. Dzielił samochód z Tatum i ciągle kłócili się o to, że ktoś przestawia siedzenia i inne rzeczy. Błagali rodziców o własne samochody, ale odpowiedź była tylko jedna: znajdźcie pracę i zaróbcie na nie. To był jedyny powód, dla którego miałam swój samochód, bo sama go kupiłam. Luke w końcu uruchomił samochód, gdy się usadowił, i wyjechał z garażu.
„Co myślisz o kolejnym przeprowadzce?” zapytał, jadąc pod górę. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego. Z jego wyrazu twarzy mogłam wyczytać, że nie jest zbyt zadowolony.
„Niewiele mnie to obchodzi, jest tu mnóstwo barów,” powiedziałam, „Ale zgaduję, że ty nie jesteś z tego powodu zadowolony?” Luke spojrzał na mnie i westchnął.
„Jestem po prostu zmęczony, Kae. Nie wiem, czy jestem szczęśliwy, czy nie. Ale nie mieliśmy domu, odkąd miałem dwa lata. Ledwo pamiętam stare miejsce, tylko migawki. Ale boję się nawiązywać przyjaźnie, zwłaszcza jeśli mają być zerwane po roku.” Skinęłam głową. Rozumiałam, co mówił. Trudno było nawiązywać relacje. Myślałam o Jensenie i o tym, co dla mnie znaczył. Czy naprawdę byłabym smutna, gdybym musiała go zostawić? Myślę, że tak.
Luke i ja siedzieliśmy w milczeniu przez kilka minut, gdy nawigował przez ulice w kierunku mieszkania Jensena. Znał drogę dobrze, bo już kilka razy mnie tam podwoził. Zatrzymał się na bocznej uliczce w pobliżu i zaparkował.
„Potrzebujesz podwózki później?” zapytał, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
„Nie, dam sobie radę,” powiedziałam. „Mogę wrócić pieszo, jeśli będzie trzeba,” a Luke skinął głową. Zachowywał się jak starszy brat, mimo że był ode mnie trzy lata młodszy, ale kochałam go za to. Pochyliłam się i przytuliłam go.
„Idź pływać, mała rybko,” powiedziałam, a on uśmiechnął się na stare przezwisko. Zawsze ciągnęło go do pływania i w pewnym momencie nie można było go wyciągnąć z basenu.
„Wolę myśleć o sobie jako o rekinie teraz,” powiedział, wypinając pierś, a ja się zaśmiałam.
„Tak, ale mała rybka jest urocza,” odpowiedziałam, a on prychnął.
„Precz z twoimi obelgami, kobieto,” powiedział, a ja znowu się roześmiałam. Odpięłam pas i wyskoczyłam z samochodu, zamykając drzwi. Pomachałam, gdy odjeżdżał, i czekałam, aż zniknie z pola widzenia, zanim ruszyłam za róg do głównego wejścia do mieszkania Jensena.
Drzwi już się otwierały, gdy podchodziłam, i zobaczyłam, jak Jensen wychyla głowę. Uśmiechnął się na mój widok, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby nie odwzajemnić uśmiechu.
„Hej, księżniczko,” powiedział, zbiegając po schodach i całując mnie w policzek. „Cieszę się, że przyszłaś. Byłem pewien, że odwołasz.”
„Mówiłam, że przyjdę, prawda?” odpowiedziałam z uśmiechem, chociaż jeszcze godzinę temu zastanawiałam się, czy naprawdę przyjdę. Jensen wziął mnie za rękę i poprowadził po schodach do głównego budynku apartamentowego. Wiedziałam, że będzie prawie pusty, ponieważ należał do stada, ale nadal obawiałam się, że inni członkowie stada mogą tu być, gdy ja tu jestem.
Jensen zaprowadził mnie do apartamentu na najwyższym piętrze, który, oczywiście, był największy i zajmował całe piętro. Budynek był stary, wiktoriański, ale wnętrze zostało całkowicie odnowione w nowoczesnym stylu, było świeże i jasne, białe wszędzie. Zostawiłam torbę przy drzwiach i poszłam do salonu. Jensen poszedł do kuchni. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam, były dwa kieliszki do wina i butelka Sauvignon Blanc chłodząca się w wiaderku na lód na stoliku do kawy. Uniosłam brwi na widok Jensena, gdy wszedł do pokoju z talerzem mini pizz z serem.
„Moje ulubione wino i moje ulubione przekąski?” zapytałam, a on się uśmiechnął.
„Myślę, że całkiem dobrze cię już znam,” powiedział, mrugając okiem. Położył talerz na stole i usiadł obok mnie na sofie.
„Kae, chciałem z tobą porozmawiać o czymś ważnym,” powiedział, biorąc mnie za rękę. O cholera! To było to. Najlepiej załatwić to szybko i oszczędzić nam obojgu cierpienia.
„Jesteśmy razem już od jakiegoś czasu,” powiedział.
„No, jesteśmy przyjaciółmi,” poprawiłam go, a on zmarszczył brwi.
„Myślę, że oboje wiemy, że jesteśmy czymś więcej niż przyjaciółmi,” powiedział, tracąc trochę swój czarujący ton. W zeszłym miesiącu poprosił mnie, żebym została jego dziewczyną. Starałam się być miła, mówiąc, że chcę, żeby wszystko było na luzie, ale on i tak się obraził, a potem nie widziałam go przez tydzień.
„Jensen, proszę,” powiedziałam i zbliżyłam się do niego. Jeśli uda mi się go wystarczająco rozproszyć, żeby zapomniał o temacie, moglibyśmy mieć miły wieczór. Pochyliłam się i zaczęłam składać małe pocałunki na jego szyi. Poczułam, jak reaguje, gdy przycisnęłam się do niego. Ale wtedy jęknął.
„Nie, Kae,” powiedział i odepchnął mnie. „Muszę to z siebie wyrzucić.” Westchnęłam na widok zdeterminowanego spojrzenia w jego oczach. Nie było sposobu, żeby to obejść.
„Dobrze,” powiedziałam, „Po prostu powiedz to,” znów zmarszczył brwi na mój ton, ale potem pokręcił głową.
„Chcę poprosić Alfę Daniela o pozwolenie, żebyś dołączyła do stada,” powiedział. I oto było. Wiedziałam, że to nadejdzie, ale nie myślałam, że zobaczenie podekscytowanego wyrazu jego oczu będzie takie trudne. Znowu westchnęłam. Naprawdę nie chciałam tego robić. Ale wiedziałam, że muszę, bo nie zamierzałam dołączyć do Ciemnego Księżyca ani żadnego stada.
"Nie," powiedziałam stanowczym tonem. Jensen znowu się skrzywił i wzdychnął.
"Co masz na myśli, mówiąc 'nie'?" zażądał, a ja wstałam, wyciągając rękę z jego.
"Wiesz, co mam na myśli, Jensen," powiedziałam. "Wiesz, że nie lubię stad ani tych wszystkich głupich zasad, które macie."
"Jakich głupich zasad?" Widziałam, że zaczyna się irytować.
"Ach, na przykład muszenie petycji, żeby dołączyć," warknęłam. "Albo moja ulubiona. Gdybyś złożył petycję i twój wszechmogący Alfa pozwoliłby, żeby samotnik zbezcześcił jego stado, co by się wtedy stało?" Wiedział, o czym mówię, ale tylko stał tam, marszcząc brwi.
"Dokładnie, Jensen. Byłabym nędznym Omegą, a wiem, co wy, ludzie ze stada, myślicie o Omegach. Myślicie, że są tam, żeby czyścić wasze toalety i robić inne brudne roboty," krzyknęłam. "Nie, dziękuję. Nie mam zamiaru być twoją ani nikogo innego służącą." Czułam, że zaczynam się złościć, a nienawidziłam tego.
"To i tak lepsze niż bycie samotnikiem," warknął, a moja szczęka opadła. Wpatrywałam się w niego, nie mogąc uwierzyć, co właśnie powiedział. Odwróciłam się i wyszłam z pokoju, kierując się do drzwi, zanim zaczęłam płakać.
"Hej, dokąd idziesz?" zawołał, goniąc mnie do holu. Zatrzymał się przede mną, blokując drzwi.
"Puść mnie, Jen," warknęłam. "Nie chcę cię obciążać, będąc w pobliżu brudnego samotnika, prawda?"
"Kae," powiedział błagalnym głosem. "Proszę, przepraszam. Nie chciałem tego."
"Nie, Jensen," powiedziałam. "To jest problem. Chciałeś. Wszyscy myślicie takie bzdury o samotnikach, wrzucacie nas wszystkich do jednego worka, ale nawet nie wiecie, dlaczego jesteśmy samotnikami. Dlaczego nie dołączamy do stada? Albo dlaczego trzymamy się resztek naszego starego stada, mimo że już nie istnieje?" Pchnęłam go, łzy płynęły po mojej twarzy.
"Myślicie, że jesteśmy wszyscy złodziejami i mordercami, i coś, na czym można stanąć." Rzuciłam swoją torbę na podłogę. "Nawet nie rozumiecie, że moja ranga Gamma to jedyne połączenie, jakie mi zostało z rodzicami, albo że stado Scarlet Circle to jedyne stado, do którego kiedykolwiek chciałam należeć, bo tam była cała moja rodzina." Jensen zrobił dziwną minę, gdy wspomniałam nazwę mojego starego stada i przez chwilę martwiłam się, że powiedziałam za dużo. Ale potem pomyślałam, że to nie ma znaczenia. Wkrótce i tak stąd wyjedziemy.
"Jesteś z stada Scarlet Circle?" zapytał, jego oczy się rozszerzyły, a ja cofnęłam się od niego.
"Znasz je?" zapytałam, a on pokiwał głową.
"Tak, oczywiście, miałem prawie dziesięć lat, kiedy..." urwał, a ja pokiwałam głową, wiedząc, co nie chciał powiedzieć.
"Ale słyszałem, że nikt nie przeżył," powiedział, a ja spuściłam głowę i kopnęłam nogą w powietrze.
"Taki był plan," powiedziałam. "Chcieliśmy, żeby ten, kto nam to zrobił, myślał, że wygrał." Westchnęłam i spojrzałam na niego, wzruszając ramionami.
"Ale chyba to nie ma znaczenia, bo nie zadziałało." Przechylił głowę na bok z niewypowiedzianym pytaniem.
"Oni nadal nas szukają. Dlatego tak często się przemieszczamy. Cokolwiek ci dranie chcą, najwyraźniej nadal to mamy i nadal nas za to ścigają." Spojrzałam mu w oczy. Chyba to był najlepszy moment, żeby mu powiedzieć.
"Dlatego prawdopodobnie wyjedziemy za kilka dni."
