03 Przechodzenie przez ruchy

Emma.

Wróciłam do domu z rozbitym sercem i łzami płynącymi po twarzy, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Słowa Tomka dźwięczały mi w głowie, raniąc głębiej niż jakakolwiek fizyczna rana. Jego okrucieństwo nie było tylko odrzuceniem naszego związku - to było jawne zaprzeczenie mojej wartości jako osoby. W tych chwilach odebrał mi godność, sprowadzając wszystko, co dzieliliśmy, do niczego więcej niż przelotnej przygody w jego oczach.

Tak, mój ojciec popełnił straszne błędy, a jego hazard wciągnął naszą rodzinę w ruinę. Ale to nie dawało Tomkowi prawa do używania problemów mojej rodziny przeciwko mnie. Byłam kimś więcej niż tylko błędami mojego ojca. Byłam osobą - wilkołakiem jak Tomek, tylko bez przywilejów bogactwa czy władzy.

Może nie miałam siły, by walczyć fizycznie, ale byłam wykształcona, zdolna i miałam potencjał, jeśli tylko dano mi szansę. Rodzinne koneksje Tomka nie czyniły go lepszym. Byliśmy różni, tak, ale nie był lepszy ode mnie.

Tomek, którego dzisiaj spotkałam, był nie do poznania. To nie był ten sam mężczyzna, który kiedyś szeptał mi obietnice miłości do ucha, który przysięgał, że nie obchodzi go klasa czy rasa. Tyle razy mówił mi, że możemy uciec od sztywnej hierarchii stada, że nic innego się nie liczy, dopóki mamy siebie.

Uwierzylam mu. Uwierzylam mu tak całkowicie, że oddałam mu wszystko - moje serce, moje ciało i moje zaufanie. A teraz nienawidziłam siebie za to. Jego miłość była zbyt piękna, by była prawdziwa, i wpadłam w iluzję. Może on zakończył to wszystko, ale moje serce wciąż tkwiło w ruinach.

Kiedy przekroczyłam próg domu, zobaczyłam ojca siedzącego w salonie, z twarzą wykrzywioną troską. Jego wyraz mówił mi wszystko, co musiałam wiedzieć - znowu pogrążył się w długach. Nie miałam nawet siły, by mu współczuć. Ciężar dnia przygniatał mnie zbyt mocno.

„Gdzie byłaś?” zapytał, zaskakując mnie. Miałam nadzieję, że uda mi się wślizgnąć niezauważona, ale najwyraźniej nie był tak pochłonięty myślami, jak przypuszczałam.

„Załatwiałam swoje sprawy,” odpowiedziałam obojętnie, próbując ukryć burzę emocji, która we mnie szalała.

„Byłaś na tej rozmowie kwalifikacyjnej?” naciskał, a jego ton drażnił moje już i tak napięte nerwy. Nie miał prawa pytać - nie po tym wszystkim, co zrobił, by nas zrujnować.

„Nie,” powiedziałam ostro, patrząc mu w oczy z wyzywającym spojrzeniem. Wyglądał na rozczarowanego, jakby miał prawo mnie oceniać.

„Potrzebujemy pieniędzy, Emma. Jeśli żadne z nas nie będzie pracować, nigdy nie spłacimy rachunków!” krzyknął, a jego głos wzrastał z frustracją. To była kropla, która przelała czarę.

„Nikt cię nie prosił, żebyś przegrał nasze życie, tato!” odparłam, a mój głos drżał z gniewu. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Nigdy wcześniej nie mówiłam do niego w ten sposób, ale nie mogłam dłużej tego trzymać w sobie.

Upokorzenie, które dziś przeżyłam, serce złamane przez Tomka i lata żalu wobec ojca, wszystko to wybuchło na powierzchnię.

„Słyszałeś mnie! To nie ja zrobiłam to nam - to ty! Dlaczego mam pracować, żeby spłacać twoje długi? Było nam dobrze! Tak, byliśmy Omegami, ale mieliśmy wystarczająco. Musiałeś wszystko zrujnować. Teraz jesteśmy pośmiewiskiem przez ciebie. Tomek nie chciał się ze mną związać przez ciebie! Mama zapija się na śmierć, bo nie może znieść bałaganu, który stworzyłeś! Twoje długi są twoje, nie moje! Kiedy znajdę pracę, będę oszczędzać i wyprowadzę się z Celio. Mam dość tego stada. Gdzie indziej moje pochodzenie nie będzie miało znaczenia. Gdzie indziej będę doceniana za to, kim jestem, a nie za to, co zrobisz ze mną. Wyprowadzę się, zanim się obejrzysz,” wykrzyczałam, a zanim zdążył odpowiedzieć, wpadłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi.

Zamknęłam je za sobą i osunęłam się na podłogę, opierając plecy o drewno, gdy się rozpadłam. Przytuliłam kolana do piersi i w końcu pozwoliłam, by tama pękła. Łzy lały się po mojej twarzy, a szlochy wstrząsały moim ciałem. Wszystko, co trzymałam w sobie, wybuchło - zdrada, upokorzenie, gniew, beznadzieja.

Myślałam o Tomku i o tym, jak dziś mu się postawiłam. Nie wiedziałam, skąd wzięłam siłę, by mu się przeciwstawić. Mógł mnie ukarać, skrzywdzić, albo jeszcze bardziej upokorzyć. Jako beta miał władzę robić, co chciał, i nikt by go nie powstrzymał. Ale nie zrobił tego. Może czuł się winny, choć to wydawało się mało prawdopodobne po tych bezdusznych słowach, które wypowiedział. Może winien mi był tyle po tym, jak mnie wykorzystał i wyrzucił.

Płakałam, aż łzy mi się skończyły, a moje ciało było zbyt wyczerpane, żeby dalej szlochać. Ból w piersi nie chciał zniknąć, ale gdzieś głęboko wewnątrz, tliła się mała iskierka determinacji. Tomas mógł złamać moje serce, a mój ojciec mógł zniszczyć stabilność naszej rodziny, ale nie pozwolę im definiować mojej przyszłości. Musiałam wierzyć, że gdzieś daleko od Celio i ruin mojego dawnego życia czeka na mnie coś lepszego.

Zataczając się, wróciłam do domu z rozbitym sercem i łzami spływającymi po twarzy, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Słowa Tomasa odbijały się echem w mojej głowie, raniąc głębiej niż jakakolwiek fizyczna rana. Jego okrucieństwo nie było tylko odrzuceniem naszego związku — było całkowitym zaprzeczeniem mojej wartości jako osoby. W tych chwilach odebrał mi godność, sprowadzając wszystko, co dzieliliśmy, do niczego więcej niż przelotna przygoda w jego oczach.

Tak, mój ojciec popełnił straszne błędy, a jego hazard wciągnął naszą rodzinę w ruinę. Ale to nie dawało Tomasowi prawa do wykorzystywania naszych rodzinnych problemów przeciwko mnie. Byłam kimś więcej niż tylko niedoskonałościami mojego ojca. Byłam osobą — wilkołakiem jak Tomas, tylko bez przywilejów bogactwa czy władzy. Może nie miałam siły, by walczyć fizycznie, ale byłam wykształcona, zdolna i miałam potencjał, jeśli tylko dano by mi szansę. Rodzinne koneksje Tomasa nie czyniły go lepszym. Byliśmy różni, tak, ale nie był lepszy ode mnie.

Tomas, którego spotkałam dzisiaj, był nie do poznania. To nie był ten mężczyzna, który kiedyś szeptał mi do ucha obietnice miłości, który przysięgał, że nie obchodzi go klasa ani rasa. Mówił mi tyle razy, że możemy razem uciec od sztywnej hierarchii stada, że nic innego się nie liczy, dopóki mamy siebie nawzajem. Wierzyłam mu. Wierzyłam mu tak całkowicie, że dałam mu wszystko — moje serce, moje ciało i moje zaufanie. A teraz nienawidziłam siebie za to. Jego miłość była zbyt piękna, by była prawdziwa, a ja uwierzyłam w iluzję. Może on zakończył to wszystko, ale moje serce wciąż tkwiło w ruinach.

Kiedy przekroczyłam próg drzwi, zobaczyłam ojca siedzącego w salonie, z twarzą wyrytą zmartwieniem. Jego wyraz twarzy mówił mi wszystko, co musiałam wiedzieć — znowu pogrążył się w długach. Nie miałam nawet siły, by mu współczuć. Ciężar dnia zbyt mocno przygniatał moją pierś.

„Gdzie byłaś?” zapytał, zaskakując mnie. Miałam nadzieję przemknąć niezauważona, ale najwyraźniej nie był tak pogrążony w myślach, jak sądziłam.

„Załatwiałam swoje sprawy,” odpowiedziałam płasko, próbując ukryć burzę emocji, które we mnie szalały.

„Byłaś na tej rozmowie o pracę?” naciskał, a jego ton działał mi na nerwy. Nie miał prawa pytać — nie po wszystkim, co zrobił, by nas zrujnować.

„Nie,” powiedziałam ostro, patrząc mu w oczy z wyzwaniem. Wyglądał na rozczarowanego, jakby miał prawo mnie oceniać.

„Potrzebujemy pieniędzy, Emma. Jeśli nikt z nas nie będzie pracował, nigdy nie spłacimy rachunków!” krzyknął, jego głos pełen frustracji. To była kropla, która przelała czarę.

„Nikt cię nie prosił, żebyś przegrał nasze życie, tato!” odparłam, mój głos drżał z gniewu. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Nigdy wcześniej nie mówiłam do niego w ten sposób, ale nie mogłam dłużej tego trzymać w sobie. Upokorzenie, które dziś przeżyłam, ból zadany przez Tomasa i lata urazy wobec ojca, wszystko to wybuchło na powierzchnię.

„Słyszałeś mnie! To nie ja zrobiłam to nam — to ty! Dlaczego mam pracować, żeby spłacać twoje długi? Byliśmy w porządku! Tak, byliśmy Omega, ale mieliśmy wystarczająco. Musiałeś wszystko zrujnować. Teraz jesteśmy pośmiewiskiem przez ciebie. Tomas nie chciał się ze mną związać przez ciebie! Mama pije na umór, bo nie może znieść bałaganu, który stworzyłeś! Twoje długi są twoje, nie moje! Jak tylko znajdę pracę, oszczędzam i wyprowadzam się z Celio. Kończę z tym stadem. Gdzie indziej, moje pochodzenie nie będzie miało znaczenia. Gdzie indziej, będę doceniana za to, kim jestem — nie za to, co zrobiliśmy. Zniknę z twojego życia szybciej, niż się spodziewasz,” wyplułam, a zanim zdążył odpowiedzieć, wpadłam do swojej sypialni.

Trzasnęłam drzwiami do sypialni, tłumiąc głos ojca, a moja pierś unosiła się i opadała. Nie wiedziałam, jak to zrobię, ani dokąd pójdę — ale tej nocy podjęłam decyzję. Odejście z Celio było pewne… i nigdy nie wrócę.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział