Rozdział 7

Danielle

W PIĄTKOWE POPOŁUDNIE położyłam ostatni kawałek papieru na ostatnim stosie ocen, które odkładałam na później przez cały tydzień, i odchyliłam się na krześle. Spojrzałam na zegarek i jęknęłam. Prawdopodobnie byłam ostatnią osobą w szkole, a z kolejnym wczesnym porankiem byłam wykończona. Ale przynajmniej teraz byłam na bieżąco i mogłam cieszyć się weekendem.

Otworzyłam szufladę biurka, wyciągnęłam torebkę, a w tym momencie mój nowy telefon zadzwonił. Znalazłam go na dnie torby i odebrałam bez sprawdzania, kto dzwoni. "Halo?"

"Cześć, kochanie."

Zmarszczyłam brwi. "Austin?"

Zaśmiał się. "Twój samochód jest naprawiony."

"Ale jeszcze nie miałam okazji porozmawiać z tatą." Przetarłam czoło, moje bezsenne noce i zmartwienia finansowe zamieniały się w potworny ból głowy. "Muszę zobaczyć, czy zgadza się na tę kwotę. Czy większość miejsc nie musi uzyskać zgody na naprawy wcześniej? Co jeśli nie będę mogła za nie zapłacić? Cholera, Austin, nie wiem, czy będę mogła ci zapłacić. Myślałam, że zadzwonisz do mnie wczoraj. Potrzebuję więcej czasu, żeby to ogarnąć."

"Kochanie, weź głęboki oddech," powiedział.

Zrobiłam to, ale potrzebowałam jeszcze kilku oddechów.

"Samochód jest naprawiony," kontynuował. "Bez opłat."

"Co? Co masz na myśli, 'bez opłat'?"

"Generalnie oznacza to, że pieniądze nie zmienią właściciela."

"Jesteś zabawny." Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. "Ale smutny fakt jest taki, że nie mam pięciu tysięcy dolarów i naprawdę nie czuję się komfortowo, prosząc o to mojego tatę. Ratował mnie zbyt często w ciągu ostatnich kilku lat."

Austin westchnął. "Kochanie. Jest załatwione."

"Wytłumacz mi dokładnie, jak to jest załatwione. Czego chcesz w zamian?"

"Porozmawiamy o tym, kiedy przywiozę twój samochód."

"Wiedziałam," warknęłam. "Zapomnij. Możesz go zatrzymać."

Rozłączyłam się i wrzuciłam telefon do torebki, moje zmęczenie zniknęło szybciej, niż się pojawiło. Wściekła, chwyciłam torebkę i kurtkę, i wyszłam z klasy przez drzwi na zewnątrz. Zamknęłam je, przeszłam obok biura i pomachałam do woźnego, który zbierał śmieci z przodu szkoły.

Musiałam iść na spacer. Moje mieszkanie było około trzech mil od szkoły, a brak samochodu był dobrym pretekstem, żeby rozładować złość i może spalić kilka kalorii. Ostatnio byłam leniwa i przytyłam prawie trzydzieści funtów po zdradzie Stevena. Musiałam przestać się nad sobą użalać i coś zrobić z moją wagą. Wysłałam SMS-a do brata, że znów nie potrzebuję podwiezienia, i ruszyłam w stronę domu.

Temperatura spadła od czasu lunchu, więc zapięłam kurtkę, wsadziłam ręce do kieszeni i schyliłam głowę przeciwko wiatrowi. Przeszłam około jednego bloku, kiedy zaczęłam żałować decyzji o powrocie do domu na piechotę w zimnie.

Już nie chciałam schudnąć. Chciałam zanurzyć się w gorącej kąpieli z kieliszkiem wina. Ta myśl przypomniała mi, że nie mam już wanny, w której można by się zanurzyć, co z kolei przypomniało mi, że nie mam już samochodu, co prowadziło mnie do króliczej nory złości i irytacji na oszałamiająco przystojnego mężczyznę, który przerwał mój plan. Odzyskiwałam swoje życie... przynajmniej próbowałam, ale teraz Austin chciał to zepsuć. Musiałam znaleźć sposób, żeby zdobyć pieniądze, nie prosząc o nie taty.

Wysokie jodły, które wyznaczały prywatną drogę prowadzącą do mojego mieszkania, pojawiły się w polu widzenia i westchnęłam z ulgą. Byłam w domu. Zadzwonię do brata i ustalimy plan działania. On będzie wiedział, co robić.

Skręciłam w drogę i przyspieszyłam kroku. Teraz naprawdę marzłam i chciałam jak najszybciej wejść do środka i owinąć się kocem. Parking pojawił się w zasięgu wzroku... i tak samo mój samochód. Zatrzymałam się, zdezorientowana. Ruch kątem oka sprawił, że odwróciłam się i zobaczyłam Austina wychodzącego ze swojego samochodu.

Zmarszczył brwi. "Dani, szłaś do domu?"

"Co?"

"Szłaś do domu? Sama?"

Spojrzałam na niego. "Yyy, tak. Nie mam samochodu."

"Cholera." Pokręcił głową. "Szłaś też wczoraj?"

"Nie, mój brat mnie woził, ale—"

"Proszę." Sięgnął do kieszeni i wyciągnął klucz do mojego samochodu.

Pokręciłam głową. "Nie stać mnie na to, Austin."

"Weź klucz, Dani." Wzięłam go, a on znowu zaklął. "Kochanie, twoja ręka jest jak lód."

"Tak się dzieje, kiedy jest zimno."

"Nie masz rękawiczek?"

"Nie wzięłam ich, bo nie spodziewałam się, że będę wracać pieszo," przyznałam.

"Czemu do mnie nie zadzwoniłaś?"

"Czemu miałabym do ciebie dzwonić?"

Wziął moje obie ręce w swoje i zaczął je pocierać. "Odebrałbym cię."

"Czemu miałbyś mnie odebrać?"

Austin znowu zmarszczył brwi. "Wejdźmy do środka."

"Chwila," powiedziałam, próbując wyrwać ręce z jego uścisku. Tylko je mocniej ścisnął. "Co tu robisz?"

"Kochanie." Spojrzał na mnie, jakbym była niespełna rozumu. "Przywiozłem ci samochód."

"Czuję, że mamy ogromny problem z komunikacją," mruknęłam.

Machnął ręką w stronę mojego mieszkania. "Porozmawiajmy w środku."

"Wchodzisz do środka?"

"Nie będę z tobą gadał na zimnie." Uśmiechnął się swoim seksownym uśmiechem. "Oczywiście, nie musimy wcale gadać. Jak chcesz."

Westchnęłam cicho. "Nie wiem, czego ode mnie chcesz."

"Chodźmy, rozgrzejesz się," powiedział.

Miałam przeczucie, że nie zamierza odejść, więc skinęłam głową i poprowadziłam go na górę. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i włączyłam światło. Austin zamknął i zaryglował drzwi za nami, a ja zdjęłam płaszcz. On rzucił swoją kurtkę na krzesło przy telewizorze, ale kamizelkę zostawił na sobie.

"Czemu nie mówisz jak jakiś zbir?" wypaliłam.

Zaśmiał się. "Przepraszam?"

"Nieważne. Po prostu mnie zignoruj." Rzuciłam torebkę na krzesło przy drzwiach. "Chcesz wina?"

"Masz piwo?"

"Może. Zobaczę." Weszłam do kuchni, żeby sprawdzić, czy Elliot zostawił coś ostatnim razem, gdy przyszedł na kolację. Przesunęłam mleko na bok i znalazłam trzy butelki ulubionego piwa mojego brata z Portland, mając nadzieję, że Austinowi posmakuje. Wzięłam jedną, otworzyłam ją, a potem nalałam resztę czerwonego wina, które piłam przez ostatnie dni, do kieliszka.

Wróciłam do salonu i zobaczyłam Austina rozłożonego na mojej sofie, z nogami w butach na moim stoliku do kawy, pilotem w ręku, przełączającego kanały i wyglądającego, jakby był u siebie. Uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę po piwo. "Dzięki, kochanie."

Podałam mu butelkę i pokręciłam głową, siadając na krześle obok sofy.

"Co robisz?" zapytał.

"Co masz na myśli?"

Poklepał poduszkę obok siebie. "Chodź tu."

"Yyy, nie, dobrze mi tu. Dzięki," powiedziałam, popijając wino.

"Kochanie, chodź tu."

"Nie."

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział