Rozdział drugi - nieszczęśliwy

„O-Okej.”

Jej ręka zacisnęła się na mojej szczęce, zanim mnie puściła. Odwróciłem się, żeby szybko uciec, gdy nagle pod moimi nogami pojawiła się stopa w czarnym bucie. Potknąłem się, uderzając mocno o podłogę z jękiem. Dziewczyny wybuchły śmiechem, a ja spojrzałem za siebie, żeby zobaczyć Nicole, która patrzyła na mnie z uśmiechem, zanim odeszła, a jej dziewczyny podążyły za nią.

Wstałem i pobiegłem do swojego pokoju z łzami w oczach. Upadłem na łóżko i znowu płakałem z powodu ludzi, którzy sprawili, że moje życie stało się koszmarem.

Chwilę później, gdy wiedziałem, że już nie mogę płakać, wstałem i poszedłem do łazienki, żeby się załatwić. Po umyciu się, umyłem twarz i wyszedłem z łazienki, unikając lustra. Skradając się i z ulgą dotarłem do pokoju gościnnego, tym razem niezauważony. Po skończeniu w tym miejscu, zszedłem do swojego pokoju i padłem na łóżko. Zasnąłem, mając nadzieję, że jutro będzie lepiej.

Dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu, przetarłem oczy i spojrzałem na zegar, który pokazywał siódmą rano. Powoli zwlekłem się do łazienki, umyłem zęby, zanim zdjąłem ubrania i wszedłem pod prysznic. Zimna woda lała się na mnie, a ja westchnąłem z zadowoleniem. Umyłem włosy i spłukałem je. Wyszedłem z łazienki, owijając się ręcznikiem. Złapałem czarne jeansy i za duży sweter i założyłem je. Przeczesując moje lepkie, mokre włosy, jęknąłem, gdy skóra głowy bolała od splątania. Zostawiłem włosy rozpuszczone, żeby zakryć siniaki na twarzy, chociaż znikną za kilka minut. Założyłem sportowe buty, złapałem torbę i telefon, zanim cicho wyszedłem z pokoju.

Dziś, w sobotę, pokojówki odpowiedzialne za śniadanie już były na nogach. Przechodząc, przywitałem się z niektórymi, gdy zmierzałem do kuchni. Dwie dziewczyny ciekawie na mnie spojrzały, ale je zignorowałem.

Chociaż niektóre z nich były tu od mojego dzieciństwa i wiedziały, przez co przechodziłem. Po prostu nie chciałem ich litości.

Przed śmiercią mojego ojca, był ich szefem i traktował ich bardzo dobrze. Dopóki dwa lata temu, nie dopadła go wyniszczająca choroba - przewlekły rak - i zabrała go.

Głęboko wciągnąłem powietrze, podszedłem do lodówki w kącie kuchni, wyciągnąłem sok owocowy i kanapkę, którą zrobiłem poprzedniej nocy, i włożyłem ją do mikrofalówki, żeby ją podgrzać. Sprawdziłem czas na nadgarstku, który pokazywał szóstą trzydzieści pięć. To oznacza, że mam około dwadzieścia pięć minut na wyjście do pracy.

Złapałem śniadanie i wyszedłem z domu, wdychając świeże powietrze, które uderzyło w moją twarz. Wziąłem kęs kanapki i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego.

Podszedłem zmęczony do Jamesa i podałem mu kartę. Wyglądał na zmartwionego, gdy przekazał mi tacę z posiłkami w zamian.

„Camila, wszystko w porządku?” zapytał, przyglądając się mi.

James był moim współpracownikiem i bliskim przyjacielem. Chodziliśmy do tej samej szkoły średniej, ale jakoś skończyliśmy pracując razem w tej samej restauracji. Jego ciotka przyjęła go do siebie, gdy jego rodzice zmarli, gdy miał sześć lat. Ale kiedy skończył szkołę średnią, nie mogli sobie pozwolić na wysłanie go na studia, ponieważ mieli też trójkę dzieci do wychowania. Pozwolili mu tylko mieszkać z nimi i zapewniali jedzenie. James to rozumiał, ale nalegał, że musi pracować i oszczędzać pieniądze na studia.

Dostał pracę w restauracji O'NEILL'S Food Eatery i pracuje tam już od ponad trzech lat. W końcu dostał stanowisko menedżera, z czego jest całkiem zadowolony na razie.

W każdym razie, kiedy zmarł mój tata, zaproponował mi pracę tutaj, gdy usłyszał wiadomość. Byłam bardzo wdzięczna i przyjęłam ją, ponieważ wtedy było mi trudno znaleźć pracę.

Nie każdy chce zatrudniać absolwenta szkoły średniej bez doświadczenia.

Przypominając sobie, że zadał pytanie, uśmiechnęłam się słabo i skinęłam głową.

Podeszłam do stolika numer sześć i położyłam na stole tacę pełną hamburgerów, frytek i jogurtu. Sprawdzając czas, zauważyłam, że zostało mi 15 minut do końca zmiany. Mam plany po pracy.

„Wasze jedzenie.” mruknęłam do nich, a potem ruszyłam do następnego zamówienia.

Udałam się do magazynu, zdjęłam mundur i założyłam normalne ubranie. Po zabraniu torby, zobaczyłam, że James podchodzi do mnie.

„Camila, jesteś gotowa do wyjścia?” zapytał, promieniując radością. Zastanawiałam się, dlaczego zawsze był tak radosny, nawet po długim dniu.

Odwzajemniając uśmiech, „Tak, jestem. Do zobaczenia w poniedziałek.” powiedziałam.

Zrobił smutną minę, a ja zaśmiałam się, łapiąc go za nos palcami. Jego twarz zmieniła się, a on skrzyżował ramiona, czując się urażony. Zawsze miał zabawne reakcje, a ja śmiałam się z niego.

„Chodź tutaj,” powiedziałam, obejmując go w uścisku.

Odwzajemnił go, a ja usłyszałam, jak wypuszcza głęboki oddech, relaksując się w komfortowym objęciu.

„Będzie dobrze.” mruknął, zanim odsunął się, aby zeskanować moją twarz. „Jesteś silna, Camila, i wiem, że jesteś wyjątkowa. Nie pozwól nikomu mówić, że jesteś słaba albo nie zasługujesz na szczęście; każdy zasługuje. Ty zasługujesz na szczęście i będzie dobrze. Widzisz, kiedy tylko potrzebujesz kogoś, z kim możesz porozmawiać lub wyżalić się, będę tu. Dobrze? Po prostu zadzwoń do mnie.”

Zamrugałam, powstrzymując łzy, które prawie zamazały mi widzenie, i skinęłam głową.

James wie, przez co przechodzę, i nawet gdy mu nie mówię, jakoś udaje mu się mnie zrozumieć.

„Dziękuję.” wyszeptałam do niego, a on uśmiechnął się do mnie. Pożegnałam się i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.

Gdy tylko wyszłam, zadrżałam od zimnego powietrza, obejmując się ramionami.

Powinnam była założyć grubszy sweter.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział