Rozdział 1
Vivienne nerwowo przygryzała dolną wargę, spacerując po dużym salonie. Westchnęła, zerknęła na zegar ścienny i ciężko wypuściła powietrze, gdy zobaczyła godzinę. Było dziesięć minut po jedenastej wieczorem, a Magnus jeszcze nie wrócił do domu.
"Przepraszam, proszę pani," ktoś odezwał się za jej plecami, a ona odwróciła się, by zobaczyć, kto to.
Główna pokojówka w ich domu, Evelyn, skrzywiła się, nerwowo bawiąc się palcami.
"Tak, jakiś problem?"
"Powinnam włożyć jedzenie do lodówki?" zapytała Evelyn, a serce Vivienne zapadło się, gdy uderzyła ją gorzka świadomość. Tak jak w przeszłości, Magnus naprawdę miał zamiar być nieobecny w ich rocznicę ślubu.
To nie była zwykła rocznica; to była ich piąta rocznica ślubu, a według tego, co przeczytała na jakiejś stronie internetowej kilka lat temu, piątka była szczęśliwą liczbą oznaczającą pomyślność. Dlatego przesadziła, przygotowując różne potrawy, które, jak była pewna, on lubił.
Ponieważ rzadko jadł w domu w ostatnich czasach, potajemnie zadzwoniła do jego babci, bo zazwyczaj jadł u niej, i zrobiła listę jego ulubionych potraw dla Vivienne. Pani Selena, niech niebo jej błogosławi, była jedyna w swoim rodzaju.
Podczas gdy jej teściowa nienawidziła jej całym sercem, Pani Selena kochała ją jak własną córkę i często strofowała Magnusa w jej imieniu. Chociaż Vivienne doceniała jej wysiłki, jej reprymendy nigdy nie przynosiły rezultatów. Jeśli już, to pogarszały kwaśną relację między nią a Magnusem.
Żywo pamiętała, jak spakował większość swoich rzeczy do miejsca, które przypuszczała, że było domem Celeste, po tym jak Pani Selena dała mu burę, kiedy dowiedziała się, że jego pierwsza miłość wróciła do miasta i spotykali się od jakiegoś czasu.
Tak głupia, jak była, Vivienne zdecydowała się zostać, zamiast odejść od niego po odkryciu jego romansów. Była naprawdę najgłupszą kobietą na ziemi. Jej zdesperowane ja było zbyt zdeterminowane, by pozostać w małżeństwie i zdecydowało się cierpieć, zamiast wnieść o rozwód.
Coś w niej, co stopniowo zanikało z biegiem lat, wciąż wierzyło, że jej mąż zmieni swoje zachowanie i stanie się troskliwym mężem, którym kiedyś był.
"Pani Vivienne," głos Evelyn wyrwał ją z brutalnej rzeczywistości jej życia.
"Y-Yeah, mówiłaś coś?" zapytała, zdezorientowana.
"Pytałam, czy powinnam włożyć dania do lodówki, żeby się nie zepsuły," powiedziała Evelyn. "Jest prawie północ, a on nadal nie wrócił."
Tłumiąc chęć wybuchnięcia płaczem, Vivienne wzięła głęboki oddech. "Idź spać. Ja się tym zajmę."
"Mogę poczekać tutaj z tobą," zaproponowała Evelyn, ale Vivienne pokręciła głową.
"Nie. Powinnaś iść spać, bo dziś naprawdę ciężko pracowałaś. Nie byłabym w stanie przygotować tylu dań, gdybyś nie była ze mną." Wymusiła uśmiech, który Evelyn odwzajemniła, choć jej był pełen współczucia.
"Ty też ciężko pracowałaś, proszę pani. Ja tylko przygotowałam składniki, ale to ty ugotowałaś jedzenie," odparła Evelyn.
"Idź spać, Evelyn," Vivienne delikatnie wypchnęła ją z salonu w stronę schodów. "Ja się zajmę resztą. Mówię serio."
"Dobrze, jeśli tak mówisz," Evelyn wciąż wydawała się niechętna do odejścia. "Dobranoc, proszę pani."
"Dobranoc, Evelyn."
I z tym Evelyn weszła po schodach i zniknęła. Służące pewnie myślały, że Vivienne jest najgłupszą osobą na świecie. Były świadkami prawie każdej jej kłótni z mężem. Nawet ich ostatniej kłótni, która była najbardziej żenująca.
Jak słaba kobieta, uczepiła się nogi męża, płacząc, żeby został i nie odchodził do swojej pierwszej miłości, Celeste, kiedy chciał wyjść z domu. Była naprawdę przegrana, która zbyt mocno polegała na swoim mężu. Ale po prostu nie mogła się powstrzymać, bo był pierwszym mężczyzną, który zaprosił ją na randkę.
Przez dziewiętnaście lat spędzonych w sierocińcu żaden chłopak nie uznał jej za atrakcyjną. Tak, była sierotą. Według tego, co mówiły jej opiekunki w sierocińcu, znaleziono ją w pudełku bez ubrań, gdy miała zaledwie tydzień, płacząc na całe gardło. Była na trzecim roku studiów medycznych, kiedy Magnus szkolił się na dyrektora generalnego firmy swojej rodziny.
Wspólny znajomy przedstawił ich sobie podczas wolontariatu. Kilka dni później zaprosił ją na kawę, a po trzech tygodniach zaczęli się spotykać. Najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiła i czego będzie żałować do końca życia, było rzucenie studiów medycznych, aby podążyć za nim z Londynu do Ameryki.
Powiedział jej, że nowy oddział jego firmy został założony w Ameryce i musi tam być, aby nim zarządzać. Ujawnił, że jest mało prawdopodobne, aby kiedykolwiek wrócił do Londynu. A ona, jak głupia, rzuciła studia medyczne w mgnieniu oka, z przekonaniem, że z łatwością przeniesie się na inną uczelnię medyczną z wysokimi ocenami.
Jednak rzeczywistość okazała się bardziej wroga, niż się spodziewała, gdy odkryła, że nie może przenieść się na żadną uczelnię medyczną w Ameryce, ponieważ ich program był zupełnie inny niż ten na jej poprzedniej uczelni. Rok później, w swoje dwudzieste pierwsze urodziny, poprosił ją o rękę, a ona z radością się zgodziła, myśląc, że będą żyli długo i szczęśliwie. Gdyby tylko wiedziała, że ich małżeństwo będzie początkiem jej nieszczęścia, nigdy nie zgodziłaby się na ślub i zostanie jego gospodynią domową.
Dźwięk zbliżających się kroków wyrwał ją z transu. Zanim zdążyła zrobić krok, Magnus wpadł do domu, wyglądając na wściekłego, co sprawiło, że jej serce zamarło.
"Witaj w domu, Magnus," wychrypiała, a on prychnął, zanim rzucił w nią brązową kopertą. Drżąc, podniosła kopertę i spojrzała na niego zdezorientowana.
"Co to jest?"
"Papier rozwodowy," warknął. "Podpisz to przed końcem jutra i wynoś się z mojego domu."
"To przez Celeste, prawda?" Wpatrywała się w podłogę, gdy łzy spływały po jej policzkach.
"Nie mam czasu na twoje bezsensowne pytania. Po prostu podpisz papiery i wynoś się!" krzyknął, zanim ruszył na górę.
Łzy zamgliły wzrok Vivienne, gdy patrzyła na kopertę w swoich rękach. Jej serce pękło na tysiące kawałków. Położyła kopertę na stole w jadalni, zapakowała wszystkie przygotowane dania i włożyła je do lodówki, a następnie posprzątała stół. Potem ruszyła na górę do swojej sypialni, z tysiącem myśli kłębiących się w jej głowie.
Gdzie miała pójść? Błaganie go, żeby jej nie zostawiał, prawdopodobnie pogorszyłoby jego nastrój i sprawiło, że wyrzuciłby ją z domu tej samej nocy. A nie mogła sobie na to pozwolić, bo nie miała dokąd pójść. Miała zero dolarów na koncie i mniej niż 50 dolarów przy sobie, z trzeszczącym telefonem.
Po zdjęciu ubrań weszła do łazienki, żeby wziąć prysznic. Jednak była skrajnie zszokowana, gdy zobaczyła Magnusa siedzącego na łóżku z dziwnym uśmiechem na ustach, gdy wyszła z łazienki.
"J-Jesteś tutaj," wyjąkała, bawiąc się paskami szlafroka.
"Czemu wyglądasz na tak zaskoczoną, że mnie widzisz?" prychnął. "Zapomniałaś, że jesteśmy małżeństwem?"
Jej puls przyspieszył, a żołądek się skręcił. Co się działo?
Czy to nie on był tym, który rzucił w nią kopertą z papierami rozwodowymi, czy może miała halucynacje?
"N-Nie rozumiem," wykrztusiła, a on westchnął.
"Nie musisz," wypluł. "Chodź i usiądź mi na kolanach."
Nie mogła uwierzyć własnym uszom. "C-Co?"
Czy coś się stało? Dlaczego Adrian zachowywał się tak dziwnie?
"Zapomnij o tym," powiedział, jego głos był łagodniejszy, ale wciąż stanowczy.
Zanim zdążyła zrozumieć, co miał na myśli, rzucił ją na łóżko.
