Rozdział 4

Rozdział 4: Prowokacja Gabrielli

Perspektywa Sophii

Gdy reszta uczniów wchodziła do sali plastycznej, stałam przy swoim biurku, ręce złożone starannie przed sobą, twarz neutralna. To nie było trudne — lata spędziłam na doskonaleniu sztuki opanowania, trzymania każdej emocji zamkniętej tam, gdzie nie można jej odczytać, gdzie nie można jej użyć przeciwko mnie. Dziś nie było inaczej. Dziś byłam tylko ich nauczycielką, prowadzącą ich w świat twórczości.

Jednak wiadomość na moim biurku od Dyrektora instytutu mówiła mi, że teraz muszę codziennie zmagać się z kochanką mojego męża.

Gabriella Harrison. Tak się nazywała, ale było w tym coś znajomego, czego chwilowo nie mogłam dokładnie określić.

"Klasa," zawołałam, gdy wszyscy się uspokoili, mój głos był stabilny, kontrolowany. "Mamy nową uczennicę. To jest Gabriella." Wskazałam na kobietę siedzącą w pierwszym rzędzie, jej ręce były luźno skrzyżowane na piersi.

"Witaj, Gabriello," powiedziałam, mój głos był stabilny, nie zdradzający żadnego niepokoju, który jej uśmieszek zdawał się mieć na celu wywołać.

„Och, Sophia, słyszałam o tobie wiele.” Słysząc to, poczułam się niespokojnie i sprowokowana. Jej ciemne oczy spotkały moje, nie do odczytania, zanim zaoferowała mały, niemal lekceważący ukłon reszcie klasy. Niektórzy uczniowie mruczeli powitania, inni ledwo podnieśli wzrok z miejsc, już chętni do rozpoczęcia dzisiejszego zadania.

Oczyściłam gardło, przywracając uwagę na mnie. "Dzisiejsza lekcja będzie trochę inna. Zamiast pracować z przypisanym obiektem, chcę, żebyście wszyscy narysowali to, co wam serce podpowiada." Fala ekscytacji przeszła przez uczniów, kilku wymieniało chętne szepty, sięgając po swoje materiały. "Dziś nie ma żadnych ograniczeń — pozwólcie swojej wyobraźni szaleć i przenieście na płótno wszystko, co czujecie."

Było więcej niż kilka chętnych twarzy, rozświetlonych radością z nowej perspektywy i wolności, którą ta lekcja dawała. Niektórzy już byli pogrążeni w myślach, ich ołówki gotowe, podczas gdy inni zaczęli rozmawiać ze swoimi sąsiadami o tym, co mogą stworzyć. Pozwoliłam im mieć chwilę, powoli przechadzając się między stołami, oferując cichy komentarz tu, krótkie słowo zachęty tam.

Zauważyłam, że Gabriella nie prosiła o żadną pomoc. Jej pędzel poruszał się po płótnie z determinacją, która wydawała się celowa. Co jakiś czas łapałam jej spojrzenie, ten sam uśmieszek ciągnący się na krawędzi jej ust. Moja szczęka się zacisnęła, ale odmówiłam pozwolenia, by wpłynęła na mnie. To wszystko jest w twojej głowie, Sophia, przypomniałam sobie, utrzymując swoje ruchy płynne i wyraz spokojny.

Zatrzymałam się przy stole Jasona, gdzie marszczył brwi nad swoim półskończonym szkicem. "Potrzebujesz pomocy?" zapytałam, lekko nachylając się, by lepiej zobaczyć jego pracę. "Nie wiem, czy to cieniowanie wygląda dobrze," przyznał, trzymając ołówek węgla.

"Spróbuj zmiękczyć krawędzie tutaj," powiedziałam, demonstrując szybkim ruchem palca na jego papierze. "To da mu więcej głębi." Skinął głową, już dokonując poprawek.

Przechodząc dalej, zatrzymałam się przy Lili, która zmagała się z akwarelowym obrazem. "Za bardzo o tym myślisz," powiedziałam delikatnie. "Pozwól kolorom łączyć się naturalnie. Akwarela polega na przepływie, nie na kontroli." Spojrzała na mnie, niepewna, ale skinęła głową i zanurzyła pędzel w wodzie.

Kontynuowałam swoje obchody, ale obecność Gabrielli była jak delikatne brzęczenie w tyle mojej głowy. Bez względu na to, jak bardzo starałam się skupić na innych uczniach, moje oczy ciągle wędrowały w jej stronę. Jej pociągnięcia były śmiałe i bezkompromisowe, jej płótno już w połowie pokryte ostrymi kontrastami. I wtedy, znowu, ten uśmieszek.

"Czy wszystko w porządku, Gabriello?" zapytałam w końcu, utrzymując równy ton, zatrzymując się blisko jej stołu. Spojrzała w górę, udając niewinność. "Och, jestem świetnie," powiedziała z nutą drwiny w głosie. "Po prostu naprawdę zainspirowana tym… wolnym środowiskiem, które stworzyłaś." Jej słowa ociekały sarkazmem, ale odmówiłam podniesienia się na jej przynętę.

"Dobrze," odpowiedziałam krótko, ruszając dalej, zanim mogła powiedzieć coś więcej.

W połowie zajęć uczniowie z dumą prezentowali swoje prace. Krążyłam po sali, oferując szczere pochwały tam, gdzie były zasłużone, przypominając sobie, żeby traktować pracę Gabrielli z taką samą neutralnością jak innych. Ona pozostawała przy swoim płótnie bez słowa, ale uśmiech wciąż się utrzymywał. Nie reagowałam, nie pozwalałam jej zobaczyć, że wytrąciła mnie z równowagi. Cokolwiek myślała, że gra, nie zamierzałam pozwolić jej wygrać.

Kilka minut później w klasie panowała cisza, jedynymi dźwiękami były delikatne skrobanie pędzli o płótno i okazjonalne szuranie stóp, gdy ktoś zmieniał pozycję. Siedziałam przy swoim sztaludze, moja własna malowanka daleko od ukończenia, a moje oczy wciąż zerkały na zegar. Wszyscy wydawali się tak pochłonięci swoją pracą, a mimo to moje myśli błądziły, niechętne do pełnego zaangażowania się w scenę, którą miałam stworzyć. Gabriella, siedząca dokładnie naprzeciwko mnie, była wyjątkowo cicha. Jej uśmiech zniknął, a ona wydawała się skupiona jak laser.

Kiedy nagle wstała, moja ciekawość wzrosła. Obserwowałam, jak pewnym krokiem zmierza w stronę biurka instruktora, z pewnością graniczącą z arogancją, trzymając mocno ukończony obraz w rękach. Była pierwsza, która skończyła, co mnie zaskoczyło, ponieważ to był jej pierwszy dzień, ale coś w sposobie, w jaki uśmiechnęła się do mnie przed oddaniem pracy, sprawiło, że poczułam się nieswojo.

"Sophia," zawołała, jej głos przeciął cichą salę jak nóż. "Dlaczego nie przyjdziesz i nie zobaczysz tego? Myślę, że uznasz to za... interesujące."

Zawahałam się, mój pędzel zawisł w powietrzu, niepewna, czy chcę jej ulec. Ale jej ton miał kpiącą nutę, której nie mogłam zignorować. Powoli odłożyłam pędzel i wstałam, moje kroki były niepewne, gdy zbliżałam się do niej. Już trzymała obraz, jej oczy błyszczały mieszanką rozbawienia i wyzwania.

Gdy tylko go zobaczyłam, zaparło mi dech w piersiach, a krew odpłynęła z mojej twarzy. Zajęło mi chwilę, by przetworzyć obraz, ale gdy to zrobiłam, żałowałam, że w ogóle go zobaczyłam.

Na płótnie była graficzna scena dwóch osób w namiętnym uścisku, całkowicie nagich. Kobieta siedziała na mężczyźnie, jej głowa była odrzucona w ekstazie, podczas gdy jego ręce—o Boże, jego ręce—obejmowały jej piersi z wyraźną intymnością. Każdy detal był oddany z taką precyzją, że niemożliwe było zignorowanie tego jako abstrakcji czy interpretacji.

"Gabriella," wykrztusiłam, mój głos ledwo ponad szeptem, gdy cofnęłam się, moje ręce instynktownie uniosły się, jakby chciały ochronić mnie przed obrazem. "Co to—co to jest?"

Jej uśmiech się poszerzył, a ona opierała się swobodnie o biurko, zupełnie niewzruszona. "Jak to wygląda, Sophia? To sztuka. Czy nie powinniśmy wyrażać siebie na tych zajęciach?"

Pokręciłam głową, nie mogąc oderwać wzroku od obrazu, mimo rosnącego uczucia grozy w moim żołądku. Bo to nie tylko eksplicytność sceny mnie zszokowała—to były twarze. Nawet zniekształcone i zamglone, nadal je rozpoznawałam. Mężczyzna, z jego wyrazistą szczęką i znajomymi, niechlujnymi włosami, był Tristan. A kobieta, mimo że ich twarze były abstrakcyjne, nie miałam wątpliwości, że to była sama Gabriella.

"Skąd wzięłaś ten obraz?" Mój głos jest płaski, kontrolowany, ale wewnętrznie czuję się, jakbym się rozpadła.

Gabriella tylko wzruszyła ramionami, zupełnie niewzruszona. "Z mieszanki prawdziwego życia i wyobraźni, oczywiście. Sztuka ma prowokować, prawda? Poza tym, to nie jest kłamstwo. Każdy pociągnięcie pędzla opiera się na prawdziwym doświadczeniu."

Mój żołądek skręcił się na jej słowa, i poczułam przemożną chęć, aby zetrzeć ten zadowolony wyraz z jej twarzy. Moje paznokcie wbiły się w drewno mojego biurka. Chciałam odwrócić wzrok, wyrwać płótno z jej rąk i rzucić je przez pokój, sprawić, żeby zniknęło. Ale tego nie zrobiłam. Bo to oznaczałoby, że wygrała. To oznaczałoby, że dostała się pod moją skórę, a właśnie tego chciała.

Nie ruszam się. Nie mówię. Nie pozwalam, by horror pojawił się na mojej twarzy. Ale wewnętrznie czuję, że zaraz się rozpadnę.

W jej oczach było wyzwanie, kpina, prowokacja, żeby zareagować na jej groteskowe dzieło.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział