Rozdział 5

Apphia POV

Bez ostrzeżenia, rzucam się na jego talię i chowam twarz w jego torsie. Z moich ust wydobywa się szloch. Duncan nie obejmuje mnie, ale też nie odpycha.

Duszno mi, nie mogę mówić, a on nieustannie pyta, co się stało. Chcę mu powiedzieć, że Gavin mnie odrzucił, ale z moich ust wydobywa się tylko szloch. Trzymam go, wdzięczna, że mnie nie odtrąca. Jednak odpycha mnie, gdy słyszymy zbliżające się kroki. Tracę równowagę i potykam się, upadając na bok.

"Apphia!" chce podejść, ale się powstrzymuje, "Nie chciałem cię odepchnąć...."

"Tam jest!"

Trzymając bolący nadgarstek, patrzę na dwa wilki zbliżające się do mnie z złośliwością.

"O co chodzi?" Duncan pyta lodowato. Strażnicy są zszokowani surowym tonem przyszłego Alfy i kłaniają mu się.

"Alfy chcą ją. Próbowała zabić pannę Ayę Amir," odpowiada jeden ze strażników.

Próba morderstwa to przesada. Bez wątpienia ta suka, Aya, wykorzysta tę sytuację na swoją korzyść. Oczy Duncana patrzą na mnie z lekką pogardą, zanim spojrzy na strażnika, który wyjaśnia problem według wersji Ay. To jest mocno przesadzone!

"Jesteś takim problemem, Apphia," szydzi Duncan.

"Ona pierwsza na mnie ruszyła. Tylko się broniłam," mamroczę. Duncan prycha.

"A co z naszą matką?" milczę, łzy znów spływają mi po twarzy. "Chciałbym, żebyś to ty zginęła tamtej nocy, nie ona,"

Znów czuję łzy w oczach, ale jestem zmęczona płaczem. Dwaj strażnicy ciągną mnie do biura Alfy i rzucają do środka jak worek ziemniaków. Zbieram się na nogi i staję przed dwoma Alfami.

Mój ojciec podchodzi i uderza mnie mocno w twarz. Zataczam się, szukając równowagi, a Alfa Amir łapie mnie.

"Próbowałaś zabić Ayę Amir!" grzmi.

Alfa Amir wciąż mnie trzyma, świadomy, że jego ręka wędruje po mojej skórze. Jęczę, próbując uwolnić się z jego uścisku, ale nie udaje mi się.

"Nie dotykaj mnie, proszę," płaczę. Amir nie słucha, a mój Alfa nie reaguje.

"Proszę, powiedz mu, żeby przestał," błagam ojca, ale on mnie ignoruje. Zamykam oczy, łzy spływają mi po twarzy, mając nadzieję, że to tylko sen, z którego zaraz się obudzę.

Drzwi gwałtownie się otwierają, a mój brat wchodzi. "Nie dotykaj jej!" warczy, jego błyszczące oczy płoną.

"Spokojnie, młody Alfa. Apphia miała się przewrócić, a ja ją złapałem," śmieje się Amir, odsuwając się ode mnie. Duncan mu nie wierzy. Rzuca mu zirytowane spojrzenie i zwraca wzrok ku naszemu ojcu.

"Ona jest dzieckiem! Jak możesz pozwolić mu tak się wobec niej zachowywać!"

"Ta dziewczyna przesadza, a siedemnaście lat to nie dziecko," jęczy mój ojciec, opróżniając bursztynowy płyn w szklance. Napełnia swoją szklankę i oferuje trochę dwóm mężczyznom, ale Duncan patrzy na nią z dezaprobatą i odmawia.

"Jutro rano idzie z Amirem," oznajmia mój ojciec. Kręcę głową na nie. Nie chcę iść z Amirem.

"Co masz na myśli, Alfa?" pyta Duncan przez zęby, zaciskając pięści.

"Amir chce osobistą służącą, a ja ją mu dałem. To najmniej, co może zrobić po tym, jak próbowała zabić Ayę, twoją przyszłą Lunę," mówi ojciec obojętnie.

"Nie, bracie, nie pozwól mu tego zrobić, proszę. Nie chcę iść z Amirem,"

Duncan jeszcze nie został oficjalnie Alfy; stanie się to za kilka dni. Jest jedynym, który może mnie uratować. Amir będzie jeszcze bardziej nieodpowiedni wobec mnie w jego stadzie. Nie mogę z nim iść.

"Wyjdź," rozkazuje Duncan.

Jego zirytowane spojrzenie znów osiada na naszym ojcu. Rzucam ostatnie spojrzenie na Amira; uśmiecha się. Wychodzę z gabinetu i nie słyszę ani słowa, gdy drzwi się zamykają.

Pędzę na strych i chodzę w kółko po małej przestrzeni przed moim materacem. Wolałabym umrzeć niż iść z tym drapieżnikiem, Amirem. Chwytam ostrze ze stołu i wychodzę.

W drodze na zewnątrz widzę Gavina w wspólnej części. Całuje się z dziwką stada, Callą. Prawie wymiotuję na widok, a ból w mojej piersi się nasila.

"Hej, dziwko, przestań," Calla woła mnie swoim nosowym głosem. Nie przestaję iść.

"Apphia!" krzyczy. Zatrzymuję się i odwracam głowę, żeby na nią spojrzeć.

"Nie słyszałaś, jak cię wołam?" pyta, złażąc z kolan Gavina i podchodząc do mnie.

"Powiedziałaś dziwka, a jedyną dziwką, którą widzę w tym pokoju, jesteś ty," mówię, sprawiając, że Nalani i Vivian wybuchają śmiechem. Te dwie dziewczyny nigdy nie są dla mnie niemiłe. Nalani próbuje ze mną rozmawiać i nawet broni mnie przed prześladowcami.

Calla wzdycha i próbuje mnie uderzyć, ale warczenie Gavina zatrzymuje jej rękę w powietrzu. Patrzę na mojego byłego partnera; ma pusty wyraz twarzy.

"Nie waż się uderzyć mojej- jej, Calla,"

"Nie będę z nią walczyć. Apphia musi zachować energię dla Amira. On zabiera ją do swojego stada jutro," Calla śmieje się. Moje oczy szeroko się otwierają ze strachu.

"Co?!" krzyczą Gavin i Nalani; wymieniają spojrzenia, zszokowani swoim wybuchem.

"Tak, kochanie. Nie słyszałaś? Alfa Amir chce ją jako służącą, ale wszyscy wiemy, jaki jest prawdziwy powód," Calla mruga do mnie.

"Cholera, będzie ją pieprzył każdej nocy," Rory dodaje, sprawiając, że chłopcy chichoczą.

Chłopcy dalej komentują style seksu i co Amir zrobi ze mną. Gavin wściekle warczy na nich i nagle wybiega z pokoju.

"Szczerze mówiąc, Apphia jest gorąca i może być supermodelką. Ma naturalne piękno i dobrą strukturę kości," mówi Orson, kolejny członek stada, przebiegając wzrokiem po mnie. Drżę od jego drapieżnego spojrzenia. Mówią o mnie, jakby mnie tu nie było.

"Jest wysoka i szczupła, z nieskazitelną skórą i długimi nogami. Jej twarz jest jak z gry karcianej, ogień."

Calla patrzy na mężczyzn, a potem na mnie. "Tak, jeśli dziwacy zostaliby supermodelkami. Byłaby na szczycie," szydzi.

"Idź się zabij, dziwaku. Ups, awansowaliśmy cię do roli niewolnicy seksualnej."

Zaciskam dłonie w pięści. Czuję, jak gniew płonie we mnie. Odwracam się do Calli i uderzam ją w twarz, dając jej krwawy nos, i wybiegam. Chciałam to zrobić od dłuższego czasu.

"Złapcie tę sukę. Dzisiaj jej pokażemy," słyszę jej krzyk.

Biegnę tak szybko, jak mogę, z domu stada. Pobiją mnie na czarno i niebiesko, jeśli mnie złapią.

Biegnę przez las, w kierunku granicy stada, blisko jeziora, które lubię odwiedzać.

Przestaję biegać, gdy zauważam, że wrócili. Przestraszyli mnie.

Siadam przy jeziorze, łapiąc oddech. Patrzę w niebo; chmury burzowe nadciągają, zasłaniając gwiazdy na niebie chwilę temu. Wygląda na dobrą noc, żeby umrzeć.

Wyciągam żyletkę z kieszeni mojej bladoniebieskiej sukienki i patrzę na nią. Chwytam ją, gotowa przeciąć nadgarstek. Nie będzie tak bolesne zakończyć życie, jeśli się wykrwawię. Moje serce zostało wyrwane i podeptane. Próbowałam przetrwać, ale już nie mogę. Muszę uwolnić się od ciężaru świata. Gdy umrę, spotkam się z mamą po drugiej stronie i będziemy szczęśliwe razem.

Wbijam żyletkę w skórę i powoli przesuwam ją po nadgarstku. Z trudem łapię oddech, gdy krew, tyle krwi wypływa z mojego cięcia. Panikuję i rzucam ją na ziemię, zakopując ją martwymi liśćmi stopą. Muszę zatrzymać krwawienie. Rozrywam część mojej sukienki i mocno wiążę ranę.

Decydując, że powinnam dalej biegać, zamieram, gdy słyszę głos Rory'ego.

"Wiem, że tu jesteś."

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział