4
Spojrzała na wykończonego Nico, rozciągniętego na ogromnym łóżku, chrapiącego jak smok, który stracił swój ogień. Koszula była w połowie rozpięta, jeden but nadal na nodze, a jego twarz zupełnie martwa dla świata.
Red westchnęła, pocierając ręce o sukienkę, szepcząc do siebie, „Naprawdę umiesz ich wybierać, Red.”
Kolejne pukanie.
Odwróciła się powoli, patrząc na drzwi, jakby miały wybuchnąć. Biorąc głęboki oddech i zbierając całą odwagę, jaką mogła wyciągnąć z duszy, podeszła i lekko uchyliła drzwi.
Stała tam drobna kobieta o rudych włosach, w perłach i stroju, który prawdopodobnie kosztował więcej niż całe życie Red. Wyglądała jak droga babcia kogoś—z uśmiechem, który nie całkiem sięgał jej ostrych oczu.
„A oto i ty, kochanie!” kobieta promieniała, jej głos był słodki jak cukier i przerażający. „Ty musisz być tą niespodzianką, którą Nico poszedł zdobyć!”
Red mrugnęła, zdezorientowana, zamrożona. „Przepraszam?”
„Och, nie bądź taka nieśmiała,” powiedziała kobieta, zbliżając się jakby była właścicielką tego miejsca. „Jestem jego babcią.”
Jego kim?
Red mrugnęła. Jej mózg się zawiesił. Babcia?
„Zawsze chciałam mieć synową z mojego upornego wnuka,” dodała z ciepłym uśmiechem, wchodząc prosto do pokoju, nie czekając na zaproszenie.
Red instynktownie cofnęła się, pozwalając jej przejść, bo—co innego mogła zrobić? Ta kobieta miała pewność siebie królowej i głos kogoś, kto zawsze dostaje, czego chce.
„Um… Myślę, że zaszła jakaś pomyłka,” powiedziała nerwowo Red. „Ja naprawdę nie—”
„Bzdura,” przerwała jej babcia, machając ręką. „Już tu jesteś, prawda? I spójrz na niego—taki spokojny w twojej obecności. Nigdy nie widziałam, żeby Nico kogoś tak blisko dopuścił.”
Red spojrzała na Nico, który właśnie się poruszył w łóżku, nadal padnięty jak mały nosorożec. Spokojny? Człowiek wyglądał jak trup w luksusie.
„I dlaczego on nadal jest w tych pogniecionych ciuchach?” Babcia zmarszczyła brwi, składając ręce. „Nie pomożesz mu się przebrać?”
Red prawie się zakrztusiła. „Ja—ja nie mogę rozebrać twojego wnuka!”
„Kochanie, będziesz jego żoną,” powiedziała babcia z figlarnym uśmiechem. „Lepiej się do tego przyzwyczaj. A przy okazji, znajdź dla siebie coś przyzwoitego do ubrania. Ta sukienka krzyczy klub nocny, nie rezydencja Bellami.”
O mój Boże.
Red stała tam, zamrożona, jej mózg krzyczał Powinnam była pozwolić Marcelo stracić moją cnotę zamiast skończyć w tym miliarderskim horrorze.
Ale babcia już układała poduszki i wyciągała nocną odzież Nico z szafy, jakby to był zwykły wtorek.
Red rzuciła padniętemu mężczyźnie spojrzenie pełne gniewu. „Ty, panie,” mruknęła pod nosem, „jesteś najdroższą katastrofą, jaką kiedykolwiek spotkałam.”
A jakoś nadal tu była.
Gdy Red odwróciła się, by znów wyjaśnić, że to wszystko jedno wielkie nieporozumienie, jej torebka—jej biedna, przepełniona torebka—zsunęła się z ramienia i z hukiem upadła na marmurową podłogę.
„Nie, nie, nie—” szepnęła, nurkując, żeby ją złapać.
Za późno.
Wysypały się jej niezbędne rzeczy… i najgłębsze żale. Balsam do ust. Ładowarka. Guma do żucia. Jasnoczerwone koronkowe stringi.
Jej stringi.
Red zamarła, oczy szeroko otwarte z przerażenia, gdy mały kawałek materiału wylądował idealnie - kpiąco - na środku pokoju jak trofeum.
„Och!” Babcia westchnęła, składając ręce na sercu. „Już wy...?” Jej oczy błyszczały jakby właśnie wygrała na loterii. „Moje gwiazdy! Szybko poszło! Nic dziwnego, że zemdlał.”
Dusza Red opuściła jej ciało.
„Nie! Nie, nie, nie, to nie tak - on jest pijany! Ja tylko... on mnie tu wciągnął, a ja mu pomogłam!”
Babcia nie słuchała. Była zbyt zajęta promiennym uśmiechem, jakby już planowała baby shower.
„Zawsze to mówiłam,” westchnęła zadowolona staruszka. „Trzeba odważnej kobiety, by poskromić Bellamiego. I pomyśleć, że to w noc jego zaręczyn... och, musisz być powodem, dla którego odrzucił tę dziewczynę Briel.”
Red chciała zapaść się pod ziemię.
Pochyliła się, by wepchnąć wszystko z powrotem do torby, mamrocząc przekleństwa pod nosem. Jej palce drżały tak mocno, że dwa razy upuściła stringi.
„To by było na tyle,” babcia uśmiechnęła się dumnie. „Zaznaczyłaś swoje terytorium. Jesteś tą jedyną, czuję to. Nie mogę się doczekać, aż Nico się obudzi - będzie tak szczęśliwy, że zostałaś.”
Red wyprostowała się, jej twarz czerwieńsza niż jej imię. „Tak. Super szczęśliwy. Nie mogę się doczekać.”
Co to za koszmar komedii romantycznej?
A najgorsze? Babcia już zmierzała do drzwi z mrugnięciem oka. „Zaraz przyniosę herbatę. Musicie być zmęczeni.”
I zniknęła.
Red powoli odwróciła się do mężczyzny, który nadal leżał nieprzytomny jak rozpieszczony bóg na królewskim łóżku.
„Zrujnowałeś. Mi. Życie,” wyszeptała.
Red nadal chodziła po drogim dywanie jak szalona, gdy do drzwi zapukało cicho.
Nie znowu...
Na palcach podeszła do drzwi, zerknęła przez szparę, spodziewając się prasy - albo co gorsza, wściekłej narzeczonej Nico z patelnią - ale to była tylko pokojówka. Młoda, uprzejmie wyglądająca, niosąca srebrną tacę.
„Od babci,” powiedziała pokojówka z miłym uśmiechem. „Powiedziała, że potrzebujesz tego, żeby się zrelaksować.”
Red zawahała się. „Herbata?”
Pokojówka skinęła głową. „Rumianek z nutą lawendy. Jej ulubiona.”
Red wpatrywała się w parujący kubek jak w pułapkę - i prawdopodobnie nią była. Ale jej nerwy były w strzępach. Ręce nadal jej się trzęsły. I szczerze? Gardło miała suche.
„Dziękuję,” powiedziała, ostrożnie biorąc kubek.
Pokojówka zrobiła mały ukłon, zerknęła na Nico chrapiącego jak lew na łóżku, a potem spojrzała na Red. Tym spojrzeniem, które mówiło, więc to ty go w końcu zdobyłaś, zanim wycofała się i zamknęła drzwi za sobą.
Red westchnęła, opadając na krzesło obok łóżka.
Herbata pachniała niesamowicie. Powąchała ją jeszcze raz.
„Czy powinnam? Czy nie powinnam? Czy naprawdę piję herbatę w pokoju miliardera, podczas gdy jego rodzina myśli, że jestem jego tajną żoną?”
Pokręciła głową, wciąż oszołomiona.
„Jeden łyk,” mruknęła, przynosząc kubek do ust. „Tylko jeden.”
Ciepło spłynęło jej gardłem jak kołysanka. A potem... świat zaczął się rozmywać. Jej kończyny, powieki... myśli.
„O nie...”
Torba znów jej się wyślizgnęła, ale się nie ruszyła.
„Nie powinnam była pomagać temu mężczyźnie,” wyszeptała sennie, zwijając się obok niego na łóżku.
A potem wszystko zniknęło w czerni.
