64

Czerwona biegła przez korytarz, obcasy stukały o marmur, oddech poszarpany, gdy patrzyła w lewo, w prawo—cholera, gdzie on poszedł? Serce waliło jej w piersi. I wtedy—zobaczyła to.

Zarys.

Jego plecy.

Nico.

Zmierzał do windy na końcu korytarza.

„Nico!” krzyknęła.

Ale nie usłyszał. A może usłysz...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie