2.Najlepsi przyjaciele Brother

Lia

Kiedy wróciłam do domu, marzyłam o cichej przestrzeni, w której mogłabym uporządkować myśli. Jednak w momencie, gdy przekroczyłam próg, usłyszałam głośne głosy dochodzące z kuchni, miejsca, które mój brat i jego przyjaciele upodobali sobie do przesiadywania.

Biorąc drżący oddech, zamknęłam drzwi najciszej jak mogłam, ale nie dość cicho. Michael, mój brat, wychylił głowę do pokoju, z uśmiechem igrającym na ustach.

„Próbujesz się wymknąć bez przywitania się, mała siostro?”

„Mieszkam z tobą. Dlaczego muszę się witać?” odparłam.

Głębszy głos zaśmiał się, a Colby stanął po lewej stronie Michaela. Był nieco wyższy od Michaela, który już miał sześć stóp wzrostu, więc to coś znaczyło. Colby’ego przenikliwe szmaragdowe oczy utkwiły w mojej spiętej sylwetce, białe zęby błysnęły w drwiącym uśmiechu.

„Lia, idziesz na górę bez przywitania się?” zapytał.

Rain pojawił się po drugiej stronie Michaela. Był tego samego wzrostu co mój brat, z dzikimi brązowymi włosami związanymi w niechlujny kok.

„Lia, nie zamierzałaś nas zignorować, prawda?” zrobił smutną minę.

Westchnęłam. „Nie, ale to kuszące.”

„Matt, Jesse! Wyjdźcie tutaj i przywitajcie się z Lią, zanim zdecyduje się schować w swoim pokoju.”

Kręcąc głową, pośpieszyłam za róg.

„Lia!” krzyknął mój brat.

„Korzystam z łazienki!”

W bezpiecznym schronieniu łazienki oparłam się o drzwi i przeklęłam pod nosem. Dlaczego muszę teraz z tym się zmagać? Ci czterej przyjaciele mojego brata byli zmorą mojego istnienia. Żyli, by mnie dręczyć, a Michael interweniował tylko czasami.

Michael uważał, że to buduje charakter. Jak bardzo to było pokręcone?

Gdybym nie musiała korzystać z łazienki, pobiegłabym prosto na górę do swojego pokoju! Miał solidny zamek, ale nie wiem, czy wytrzymałby kopnięcie sezonowego gracza rugby.

Po skończeniu nie wyszłam od razu z łazienki. Nienawidziłam tego, co mogło mnie tam czekać. Więcej dokuczania i dręczenia ze strony chłopaków, których znałam całe życie.

Przez chwilę przyciskałam ucho do drzwi, próbując usłyszeć cokolwiek. Na zewnątrz było bardzo cicho, co mnie niepokoiło, zważywszy na to, jak głośni potrafili być. Co planowali?

Karząc sobie za chowanie się w łazience, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi, tylko po to, by wpaść na solidną ścianę mięśni. Krzyk wyrwał mi się z ust, gdy się cofnęłam, ale silne ręce złapały mnie za ramiona i ustabilizowały.

„Miło cię znowu widzieć, Lia.”

Moje oczy uniosły się w górę, rumieniec rozlał się po twarzy, gdy zdałam sobie sprawę, jak blisko jest twarz Matta. Miał sporo zarostu na twarzy i czekoladowe brązowe oczy pełne rozbawienia.

Gdy się pochylił, jeden z jego długich warkoczy opadł do przodu, łaskocząc mnie w policzek. Czułam ciepło jego ciała, co sprawiało, że byłam nerwowa.

„Tak, bardzo miło. Czy mogłbyś mnie puścić, proszę?”

„Tylko upewniałem się, że nie upadniesz na tyłek,” zażartował. „Następnym razem nie będę grał idealnego dżentelmena i pozwolę ci upaść.”

Przewracając oczami, przecisnęłam się obok niego, ponieważ Matt odmawiał ruszenia się. Jedynym, którego jeszcze nie widziałam, był Jesse, a spośród wszystkich przyjaciół mojego brata, on był najcichszy. Czasami, gdy na mnie patrzył, miałam wrażenie, że rozbiera mnie wzrokiem. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Jesse zabiłby jednym spojrzeniem.

Mój plecak wciąż leżał u dołu schodów, tam gdzie go zostawiłam. Rozejrzałam się, próbując zobaczyć, czy ktoś jest w pobliżu lub nadchodzi za mną, ale usłyszałam śmiech dochodzący z kuchni, co oznaczało, że mogę być bezpieczna.

Bywały chwile, gdy zapominali o mnie i wracali do tego, co robili. Miałam nadzieję, że to jeden z tych momentów.

Szybko pobiegłam na górę. Czego się nie spodziewałam, to wpaść na kolejną solidną ścianę mięśni, tym razem ustawioną tuż przed moimi drzwiami. Prawie znowu się cofnęłam, ale moje ręce wyciągnęły się, by mnie ustabilizować.

„Patrz, gdzie idziesz.”

Podniosłam wzrok, by zobaczyć Jesse'ego patrzącego na mnie z gniewem, jego lodowato niebieskie oczy zwężone jak szparki. Jego rozczochrane blond włosy opadły do przodu, zasłaniając część spojrzenia. Szybkim ruchem głowy odgarnął je na bok, nie odrywając ode mnie wzroku ani na chwilę.

„To ty stoisz przed moimi drzwiami!” krzyknęłam.

Mrugnął. „Chciałem tylko powiedzieć cześć. Powiedziałabyś mi cześć, Lia?”

Nienawidziłam, jak wymawiał moje imię. Jakby celowo przeciągał każdą sylabę.

„Chciałabym wejść do swojego pokoju.”

„Albo powiedz cześć, albo spróbuj mnie przesunąć. Chętnie zobaczę, jak próbujesz.”

Przez moje ciało przeszła irytacja, ale co mogłam zrobić? Miałam ledwie 160 cm wzrostu i nie miałam szans z kimś z aktywnej drużyny rugby.

„Cześć, Jesse,” syknęłam.

Uśmiechnął się. „Widzisz, to było takie trudne?”

Jesse przeszedł obok mnie, rzucając ostatni szyderczy uśmiech. „Miłego dnia, Lia. Może będziesz na tyle łaskawa, by zejść i pożegnać się z nami wszystkimi.”

„Marne szanse!” krzyknęłam za nim.

Pośpieszyłam do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi za sobą. Dlaczego wszyscy muszą mnie tak drażnić i niepokoić? Kiedy byłam młodsza, chodziłam za nimi jak zagubiony szczeniak, pragnąc tylko stać się częścią ich paczki.

Teraz chciałam tylko oddalić się od nich jak najdalej.


Minęły dwie godziny, a hałas wreszcie zaczął cichnąć. Przez ostatnią godzinę wylewałam swoje żale Simone. Słuchała każdego słowa jak dobra przyjaciółka.

Co by ktoś zrobił bez tak dobrej przyjaciółki jak Simone?

Jak tam? Przetrwasz ten chaos? - S

Ledwo. Colby właśnie „przypadkowo” wysypał mi chipsy na głowę. - L

LOL. Typowy Colby. Co robią inni? - S

Rain udaje, że jest ekspertem kuchni z pudełkiem popcornu do mikrofali. Matt się z tego śmieje, a Jesse opowiada okropne dowcipy. - L

Jakie? - S

Powiedział: „Lia, dlaczego rower nie mógł sam stać?” - L

O nie... - S

„Bo był dwa-zmęczony!” - L

Byłabym totalnie skończona. - S

Prawda?! A potem Matt mówi: „Wow, Jesse, ten dowcip był prawie tak zły jak gust Lia w filmach.” - L

Auć! Odpowiedziałaś coś? - S

Oczywiście. Powiedziałam, że jego playlista jest tak zła, że nawet Spotify by go wyrzuciło. - L

Super! Co on na to? - S

Nic—tylko się uśmiechnął i powiedział: „Dobre, Lia,” jakbym była małym dzieckiem próbującym być sprytna. - L

Klasyczny Matt. - S

A teraz wszyscy coś knują. Cichną tak, kiedy planują jakiś głupi żart. - L

O nie. Co myślisz, że planują? - S

Nie wiem, ale jeśli nagle przestanę odpowiadać, pomścij mnie. - L

Zawsze. - S

Muszę iść. Michael właśnie wszedł i wygląda na winnego. - L

Powodzenia. Będziesz jej potrzebować!

„Hej, Lia, przepraszam za to wszystko. Wiesz, jacy są chłopaki.”

Parsknęłam, rzucając mu spojrzenie. To była wypowiedź, której nawet nie chciałam komentować! Czy mój brat naprawdę myśli, że wybaczę mu od razu? Czasami bywał tak nieświadomy, czy to przypadkowo, czy celowo.

Michael zawsze zmieniał zdanie na temat ich dokuczania mi. Albo mówił, że to wszystko niewinna zabawa, albo przepraszał po fakcie.

„Tak, cóż, powinnam się tego spodziewać po grupie rugbistów.”

Przewrócił oczami. „Na dole jest reszta pizzy. Zejdź, jeśli chcesz, albo zostań tutaj i się dąsaj. To twoja decyzja.”

Przez chwilę zastanawiałam się, co by się stało, gdybym skończyła w parze z Colbym, Rainem, Mattem czy Jessem. Przeszedł mnie dreszcz strachu. Nie mogłabym znieść, gdyby moim przeznaczonym był któryś z nich.

Dokuczanie by się nasiliło, a ja byłabym z nimi uwięziona, aż jedno z nas przeniosłoby się do przodków.

Ale to się nie zdarzy. To głupie myśleć, że skończę z którymś z nich.

Jednak strach pozostał, wypełniając mój żołądek i każdą część mnie przerażeniem.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział