Rozdział 5: Ciekawa tajemnicy
Charlotte's POV:
Mój nagły ruch przestraszył biednego służącego. "Jego, jego sypialnia, chyba," wyjąkał.
"Gdzie jest jego sypialnia?" zapytałam pilnie.
Wskazał na długi korytarz, a ja natychmiast ruszyłam w tamtym kierunku, moje wysokie obcasy wydawały gniewne kliknięcia na wypolerowanej drewnianej podłodze.
Gdy skręciłam za róg, niemal zderzyłam się z elegancką kobietą w czterdziestce. Jej włosy były nieskazitelnie upięte z tyłu głowy, makijaż doskonały jak obraz, a każda ozdoba, którą miała na sobie, niemal krzyczała o swojej wartości. Natychmiast rozpoznałam ją jako Victorię, żonę Jamesa Kingsleya i moją szwagierkę. Jej opanowany sposób bycia stanowił wyraźny kontrast do mojej nerwowej pośpiechu.
Victoria przyglądała mi się od stóp do głów, jakby badała przestępcę, z pogardą w oczach, która była niemal namacalna. Machnęła ręką, odprawiając służącego gestem pełnym wrodzonej szlachetności, zostawiając mnie samą, aby zmierzyć się z jej badawczym spojrzeniem.
Zbliżyła się, a zapach drogich perfum otoczył mnie, sprawiając, że mimowolnie zmarszczyłam nos. Jej czerwone usta lekko się rozchyliły, a jej głos niósł w sobie niezawoalowaną pogardę, każde słowo przekazywało poczucie wyższości.
"Po co musisz zobaczyć się z ojcem?" zapytała.
"Nie dotrzymał obietnicy wobec mnie," odpowiedziałam krótko.
Victoria kontynuowała badanie mnie krytycznym okiem, pełnym dezaprobaty.
"Wyraźnie z ubogiego środowiska, bez żadnego poczucia przyzwoitości," zauważyła.
Chciałam odpowiedzieć, ale wiedziałam, że kłótnia z nią teraz tylko skomplikuje sprawy.
Widząc, że milczę, spojrzała za mnie na Alexandra, który pojawił się za mną. Jej oczy przeskakiwały między nami, a jej usta wykrzywiły się w znający uśmiech. "Czy nowożeńcy nie powinni być w swoim pokoju, zatopieni w swoich objęciach i planowaniu miesiąca miodowego? Czy przyciąganie całej uwagi w ciągu dnia nie wystarczyło? Teraz paraduje się, żeby upewnić się, że wszyscy was rozpoznają?"
Jej krytyka była skierowana do nas obojga, ale jej protekcjonalny ton był wymierzony we mnie, jakby przypominała mi, że małżeństwo z rodziną nie oznacza, że naprawdę do niej należę.
"Victoria, to nie twoja sprawa," rozległ się zimny, twardy głos Alexandra, bezpośredni i ostry.
Victoria nie spodziewała się, że Alexander tak bezceremonialnie ją odprawi, sprzeciwi się jej na moich oczach. Jej twarz napięła się z powodu tak bezpośredniego upomnienia, maska elegancji pokazała lekkie pęknięcie. Wydała cichy parsk i odeszła w gniewie.
Kontynuowałam wzdłuż korytarza, przypominając sobie wskazówki służącego. W końcu dotarłam do drzwi Richarda i zobaczyłam Morrisa, długoletniego lokaja rodziny Kingsley. Wyglądał na zaskoczonego, widząc, że Alexander i ja zbliżamy się razem.
"Pan Alexander, Pani Charlotte, czy nie powinniście być w swoim pokoju? Dlaczego tu jesteście?" zapytał.
"Muszę zobaczyć się z Richardem," powiedziałam stanowczo, mój głos nosił nutę oskarżenia. "Złamał swoje słowo."
"Pan Richard już się położył. Może ta sprawa mogłaby poczekać do rana?" zasugerował Morris spokojnym tonem.
W tym momencie z pokoju dobiegł głos Richarda. "Morris, zaprowadź ich do gabinetu."
Pięć minut później, Richard, ubrany w szlafrok na piżamę, wszedł do swojego gabinetu pełnego książek. Alexander i ja siedzieliśmy na przeciwległych końcach skórzanej sofy, trzymając się od siebie jak najdalej.
Kipiałam ze złości, usta miałam zaciśnięte w wąską linię, podczas gdy Alexander, ku mojemu zaskoczeniu, wydawał się spokojny, obserwując mnie przez przymrużone oczy. Czułam jego dezorientację na widok mojej pierwszej reakcji, jaką było pójście do jego ojca.
"Co tu się dzieje?" zapytał Richard, jego głos był zmęczony, ale pełen autorytetu.
Wzięłam głęboki oddech i wstałam, by stanąć przed nim. "Richard, obiecałeś mi, że rodzina Kingsley nigdy nie będzie celować w Cole Technologies."
Richard spojrzał na swojego syna, który leniwie rozsiadł się na sofie, jakby już domyślał się, co się stało. Zobaczyłam błysk rezygnacji w jego oczach.
"Charlotte, proszę, poczekaj na zewnątrz. Muszę porozmawiać z Alexandrem sam na sam," powiedział tonem, który nie znosił sprzeciwu, co tylko bardziej mnie zirytowało.
Nie mogłam w to uwierzyć. Przyszłam, żeby się z nim skonfrontować, a on mnie odprawiał, zanim mogłam w pełni wyjaśnić sytuację! Ale musiałam bronić swojej rodziny.
"Richard, jeśli nie dotrzymasz swojej obietnicy, ja też nie wypełnię swojej," zaczęłam negocjować, obawiając się, że nie będzie chciał zająć się sprawą, mój ton był pełen determinacji.
"Na zewnątrz!" ryknął Richard. Moje słowa go rozgniewały, być może dlatego, że poczuł, iż ktoś tak młody podważa jego autorytet. Jego spokojna maska pękła, ukazując gniew, który krył się pod nią, pozwalając mi w pełni doświadczyć przerażającej potęgi patriarchy rodziny Kingsley. Mimowolnie się wzdrygnęłam.
Zacisnęłam pięści, moje paznokcie wbijały się w dłonie. Wiedząc, że to nie czas na konfrontację, wzięłam głęboki oddech, odwróciłam się i wyszłam bez słowa.
Nie odeszłam daleko, po prostu stałam za drzwiami. Choć wiedziałam, że podsłuchiwanie jest niewłaściwe, w tej chwili nie mogło mi to bardziej nie obchodzić. Schyliłam się, przyciskając ucho do drzwi, starając się usłyszeć rozmowę w środku.
"Cofnij to polecenie. Zostaw Cole Technologies w spokoju," usłyszałam nieodwołalne polecenie Richarda.
"Ojciec, co ona ma na ciebie?" zapytał Alexander, brzmiąc na zdezorientowanego, jego ton był pełen pogardy i niechęci.
Głos Richarda stał się twardszy, niski i niebezpieczny. "Alexander, nie każ mi powtarzać. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że celujesz w rodzinę Cole, pożałujesz tego."
Usłyszałam, jak Alexander cicho się zaśmiał, z nutą sarkazmu. "Co w niej takiego wyjątkowego? Dlaczego akurat ona, a nie ktoś inny?"
Jego głos miał dociekliwy ton, jakby odkrył intrygującą zagadkę. "Coraz bardziej ciekawi mnie, jaki sekret was łączy."
Potem wyraźnie usłyszałam zimne słowa Alexandra:
"Nie wyobrażaj sobie, że będę dla niej miły. Nie zasługuje na to."
Moje ręce zacisnęły się w pięści. Nie zasługuje? Zostałam zmuszona do małżeństwa z tym aroganckim człowiekiem. Gdyby nie groźby ich rodziny, nigdy nie chciałabym mieć z nim żadnego związku. Jeśli ktoś na coś nie zasługuje, to on nie zasługuje na moje poświęcenie.
Drzwi nagle się otworzyły i wyszedł Alexander, z marszczonymi brwiami. Nasze spojrzenia natychmiast się spotkały. Nie ukrywałam gniewu, który palił w moim sercu. Rzucił mi zimne spojrzenie, po czym odszedł.






















































































































































































