Rozdział 6: Okazja cierniowa
Punkt widzenia Charlotte:
Poprawiłam swoje ubranie, wzięłam głęboki oddech, powoli wypuściłam powietrze, uniosłam głowę i weszłam do gabinetu z wyprostowanymi plecami.
"Pan Kingsley," mój głos był spięty, ale starałam się, by brzmiał stabilnie, "powiedział pan, że gdy tylko wyjdę za mąż za pana rodzinę—"
"Nie wspominaj o tym nikomu w rodzinie." Richard gwałtownie się odwrócił i przerwał mi, jego wyraz twarzy był surowy pod brązowymi włosami. "Zagrożenie dla Cole Technologies zostało usunięte. Alexander nie podejmie dalszych wrogich działań przeciwko firmie twojej rodziny."
Próbował wyjść, ale zablokowałam mu drogę. Choć był wysoki i musiałam podnieść wzrok, by spojrzeć mu w oczy, nie zamierzałam się cofnąć.
"Ustne obietnice nie wystarczą. Potrzebuję tego na piśmie."
W pokoju zapadła cisza, a nawet oddychanie wydawało się głośne. Morris, nienagannie ubrany kamerdyner rodziny, wyglądał na zszokowanego moją śmiałością. Nikt nie kwestionował słowa Richarda Kingsleya, zwłaszcza nie dwudziestoletnia dziewczyna, która wyszła za mąż za tę rodzinę zaledwie dwanaście godzin wcześniej.
Twarz Richarda pociemniała, jego grube brwi ściągnęły się jak burzowe chmury. Czułam, jak temperatura w pokoju nagle spadła o kilka stopni.
Morris szybko interweniował. "Pani Kingsley," zwrócił się do mnie moim nowym tytułem, który wciąż wydawał mi się obcy, "pan zawsze dotrzymuje słowa. Daj mu czas, a zrozumiesz. Skoro obiecał ochronę Cole Technologies, nie pozwoli, by twojej rodzinnej firmie stała się krzywda. Pisemna umowa nie jest konieczna. Jesteś teraz rodziną—dokumenty tylko zaszkodziłyby relacjom."
Jego oczy błagały mnie, bym ustąpiła. Rozumiałam to nieme przesłanie—naciskanie na swoje mogłoby tylko pogorszyć sytuację. Musiałam przełknąć niezadowolenie i delikatnie skinąć głową.
Richard wybiegł, a jego srebrzysta laska uderzała ciężko o podłogę przy każdym kroku.
Powoli szłam przez korytarz na drugim piętrze rezydencji, moje myśli biegły szybko. Rozgniewałam swojego nowego teścia, ale jak mogłam zaufać komuś, kto właściwie szantażował mnie, bym wyszła za mąż? Co jeśli rodzina Kingsleyów zapomni o swoich obietnicach z czasem? Wspomnienie upadku Wright Industries przemknęło przez moją głowę—oskarżeni dyrektorzy, zniszczone kariery, zrujnowane życia. Ta myśl wywołała dreszcze na mojej skórze.
Moje zmartwione myśli przerwał dźwięk kłótni z dołu. Zaciekawiona, podeszłam do krawędzi balustrady, spoglądając w dół na wspaniały hol wejściowy. Pod ogromnym kryształowym żyrandolem trzech mężczyzn stało w napiętej konfrontacji.
W ogromnej sali wejściowej na dole, Alexander zmierzał do drzwi, podczas gdy Morris i James próbowali zablokować mu drogę.
"Pan Alexander, to jest pana noc poślubna," głos Morrisa brzmiał błagalnie, "Powinien pan być ze swoją żoną. Wyjście teraz nie tylko przyniosłoby pecha nowożeńcom, ale gdyby media się dowiedziały, zaszkodziłoby to reputacji rodziny."
James stał w pobliżu, w swoim typowym ciemnym garniturze, odpowiednim do jego pozycji, dodając, "Alexander, masz dwadzieścia osiem lat. Przestań być dziecinny. Charlotte jest teraz twoją żoną - masz wobec niej obowiązki. Jeśli wyjdziesz dziś wieczorem, jak ona jutro pokaże się w towarzystwie?"
"Bracie," głos Alexandra był niski, ale w przestronnej sali brzmiał wyraźnie, każde słowo niosło chłodną determinację, "Dokładnie wiem, o co chodzi w tym małżeństwie. Czy nie rozumiesz? Zgodziłem się na ślub. Na nic więcej się nie zgodziłem. Nie próbuj mnie powstrzymywać - nie dasz rady." Jego oczy zdradzały zniecierpliwienie.
Gdy Alexander przygotowywał się, by przejść obok Jamesa i wyjść, James podjął ostatnią próbę: "Charlotte patrzy na ciebie z góry."
Alexander zatrzymał się, spojrzał do góry, jego wzrok odnalazł mnie przy balustradzie. Starannie utrzymywałam wyraz twarzy, nie chcąc pokazać żadnego znaku słabości. Przez chwilę jego jabłko Adama poruszyło się, jakby mógł zmienić zdanie, ale potem po prostu ominął Jamesa i wyszedł przez frontowe drzwi. Sekundy później ryk silnika Porsche przeciął noc, zanim stopniowo ucichł.
Stałam przy balustradzie, moje ręce nieświadomie zaciskały się i rozluźniały, a wewnątrz mnie wrzały skomplikowane emocje - gniew, upokorzenie, żal, a także dziwne uczucie ulgi. Przynajmniej teraz nie musiałam udawać, że dzielę przestrzeń z tym mężczyzną, nie musiałam grać roli kochającej nowożeńcy przed obcymi.
Wróciłam do apartamentu ślubnego, czując się bardziej wyczerpana niż kiedykolwiek. Moja sytuacja w domu Kingsleyów stawała się coraz bardziej niepewna.
Sypialnia była wypełniona wyszukanymi antykami, co sprawiało, że czułam się jakbym weszła do muzeum, a nie do sypialni. Wszystko tutaj kłóciło się z moją preferencją do czystych, prostych wzorów.
Moja walizka pozostała nietknięta w rogu. Nawet nie otworzyłam garderoby, która podobno była wypełniona ubraniami od projektantów wybranymi dla mnie. Zamiast tego wyciągnęłam się na sofie, zamknęłam oczy, odmawiając spania w tej parodii małżeńskiego łóżka.
Jeszcze dwanaście dni do rozpoczęcia szkoły, przypomniałam sobie. Wtedy mogłabym wrócić do swojego mieszkania blisko kampusu. Musiałam tylko wytrzymać do tego czasu.






















































































































































































