IH Część 1-3
Niewinne Serce Część 1-3
PROSZĘ POLUB, SKOMENTUJ I OBSERWUJ MNIE
Punkt widzenia autora
W dużym pokoju w rezydencji Shan, który był wyposażony we wszystkie sprzęty i maszyny do ćwiczeń, przystojny mężczyzna z nagim torsie biegał na bieżni przed szklanymi drzwiami.
Jego ciało lśniło od potu, gdy promienie słońca padały na jego ciało, a jego włosy były niesforne. Jego apetyczne osiem mięśni brzucha było na widoku, sprawiając, że każda dziewczyna mogła się nad nim ślinić.
Był greckim bogiem, który mógłby sprawić, że każda dziewczyna padłaby przed nim na kolana tylko jednym spojrzeniem, ale nie zwracał na nie uwagi, ponieważ nie uważał ich za godne swojego czasu.
Jego głowa odwróciła się, gdy usłyszał kroki i zobaczył Karana wchodzącego do siłowni.
Karan wszedł i zaczął ćwiczyć, uśmiechając się do niego, co odwzajemnił, a potem znów odwrócił głowę w stronę szklanej ściany i zaczął myśleć o czymś, ale głos Karana przerwał mu „Vishant, dziś masz spotkanie o 11:00 z Ajayem Agarwalem, tak jak chciałeś”.
Vishant spojrzał na niego z złośliwym uśmiechem na twarzy, wykonując pompki, ale jego oczy były skupione na nim, aby zobaczyć jego reakcję.
Vishant zszedł z bieżni, zanim podszedł do niego.
„Dobrze... Chciałem, żeby przyszedł do mnie po pomoc, żeby móc zacząć mój plan zniszczenia ich na kawałki" warknął w niebezpiecznym i zimnym tonie i zaczął robić pompki razem z Karanem.
„Jeśli chcesz, możemy ich zniszczyć w tej chwili. Bez naszej pomocy są na skraju bankructwa. Nie sądzę, żeby trzeba było im pomagać” zapytał Karan, ponieważ nie mógł się doczekać, aby ich zniszczyć.
Nagły gniew wzrósł w Vishancie, który prowokował go do zrobienia tego, co sugerował Karan, ale jego sadystyczny umysł powstrzymywał go przed tym, ponieważ nie chciał zakończyć jego cierpienia w kilka minut, zabijając go. Raczej chciał, żeby cierpiał tak, jak oni cierpieli.
„Nie... Nie chcę karać tych ludzi tak łatwo. Chcę zniszczyć go powoli. Chcę, żeby poczuł ten sam ból, który my czuliśmy, kiedy zabrał nam wszystko. Chcę go zniszczyć bez litości, to jest to, czego zawsze chciałem i chcę ich zniszczyć własnymi rękami" syknął w gniewie, nagle wstając, zaciskając mocno pięści. Wyglądał jak wulkan gotowy do wybuchu. Jego oczy były pełne nienawiści do niego.
Karan wstał z westchnieniem i spojrzał na niego ze spokojnym wyrazem twarzy. Położył rękę na ramieniu Vishanta i powiedział „Nie martw się, zawsze jestem z tobą. Zrobimy wszystko, co konieczne, aby go zniszczyć.”
Karan również nienawidził tego człowieka równie mocno, ale był spokojnym człowiekiem, a Vishant był wściekłym, gorącogłowym mężczyzną.
„Wiem, mój bracie... jesteś ze mną” położył rękę na ręce Karana, która była na jego ramieniu.
.
.
.
Ajay prowadził samochód i dotarł do Khurana Industry. Zaparkował samochód i wszedł do budynku. Spojrzał na wnętrze, które krzyczało luksusem, którego nie mógł się powstrzymać od podziwiania, ale kiedy przypomniał sobie, dlaczego tu jest, odrzucił swoje myśli i podszedł do recepcjonistki, informując ją „Dziś mam spotkanie z panem Vishantem Raisingh Khuraną.”
Recepcjonistka spojrzała na Ajaya z profesjonalnym uśmiechem i zapytała go, "Proszę pana, pańskie nazwisko?"
Ajay odpowiedział jej słodkim uśmiechem i podał swoje nazwisko jak profesjonalista: "Ajay Agarwal, CEO Agarwal Industry."
"Proszę o chwilę, panie..." powiedziała, zwracając uwagę na komputer.
Sprawdziła harmonogram spotkań Vishanta. "Tak, panie, ma pan spotkanie z panem Vishantem. W tej chwili jest zajęty innym spotkaniem. Zostanie pan poinformowany, jak tylko będzie wolny."
"Dobrze... nie ma problemu," powiedział Ajay i poszedł usiąść na sofie, która stała w holu.
Ajay czekał na spotkanie, ale jego umysł był w chaosie. Musiał uratować swoją firmę. To spotkanie było dla niego bardzo ważne, ale był też trochę nerwowy.
To nie było jego pierwsze spotkanie, ale było bardzo ważne dla jego firmy.
Nie miał wyboru. Nie mógł popełnić błędu. Jeśli nie uda mu się przekonać do tej umowy, Agarwal Industry będzie w dużych kłopotach.
Otworzył laptop, żeby jeszcze raz sprawdzić swoją prezentację.
.
.
.
Vishant siedział w swoim biurze, pracując na laptopie, jak zawsze, kiedy Karan wpadł bez pukania.
Podniósł głowę znad laptopa z westchnieniem i spojrzał na Karana, który stał przed nim z uśmiechem na ustach.
"Co się stało?" Vishant uniósł prawe brwi i zapytał go poważnym głosem.
"On tu jest, co robić?" Karan uśmiechnął się złośliwie i powiedział.
Złośliwy uśmiech pojawił się na twarzy Vishanta. Oparł głowę na krześle i powiedział znudzonym tonem: "Niech zaczeka. Im bardziej będzie niecierpliwy, tym szybciej wpadnie w naszą pułapkę."
"Uwielbiam to," Karan zaśmiał się.
"Chcesz kawę?" Karan zapytał, opadając na kanapę.
"Czemu nie," Vishant powiedział i zawołał swoją sekretarkę, aby przyniosła im dwie filiżanki kawy.
Vishant usiadł obok niego.
Vishant położył głowę na kanapie: "On nawet nie wie, że w tej chwili nie ratuje swojej firmy, ale ją niszczy, przychodząc do nas."
"Nie sądziłem, że tak łatwo wpadnie w naszą pułapkę," Karan zaśmiał się mrocznie, kręcąc głową.
"Nie mają innej opcji," Vishant powiedział jadowitym głosem. Naprawdę nienawidził Rajata Agarwala i jego rodziny.
Jego ciało zesztywniało, gdy wspomnienia pojawiły się przed jego oczami.
Chciał go zabić własnymi rękami bezlitośnie, ale chciał mu dać powolną i bolesną śmierć.
Pukanie do drzwi przerwało jego głębokie myśli. Powiedział stanowczym głosem: "Proszę wejść."
Sekretarka weszła do jego biura, trzymając tacę z kawą w rękach.
Postawiła tacę na stole i wyszła.
Vishant wziął filiżanki z tacy i podał jedną Karanowi.
Pili kawę, rozmawiając o biznesie.
"Dobrze... idę," Karan wstał z kanapy.
"Dobrze," powiedział.
Karan wyszedł.























































































































































































































