Idź spać

#Wieczór#

#Dwór rycerski#

Punkt widzenia Xeny

Jęknęłam, przewracając się po raz enty na łóżku. Nie mogłam przestać myśleć o tym, dlaczego Rycerz poprosił o informacje na temat tej kobiety.

Znam Rycerza. Nigdy nie pytał o imię kobiety, a co dopiero o jej informacje, a teraz to zrobił. Jeśli naprawdę go zdenerwowała, już dawno by jej nie było, pomyślałam i wstałam, zakładając klapki i wychodząc z pokoju.

Szłam w dół schodów, ale zatrzymałam się przed pokojem Rycerza, żeby zobaczyć, czy jest w środku... kiedy wpadłam na Cody'ego.

"Przepraszam," wymamrotałam natychmiast, kłaniając się.

"Tak, w porządku. O czym myślałaś?" zapytał.

"Niczego ważnego. Dobry wieczór," wymamrotałam z lekkim uśmiechem.

"Tak, wieczór," wymamrotał.

"Idziesz gdzieś?" zapytałam, bo był elegancko ubrany.

"Tak, i nie wrócę do jutra rano," odpowiedział i zeszliśmy razem po schodach.

"Nie widziałam szefa od popołudnia, wyszedł gdzieś?" zapytałam.

"Nie sądzę, powinien być w swoim pokoju," powiedział Cody.

"Dobrze," wymamrotałam i usiadłam na kanapie w salonie.

"Tak, to ja już idę," powiedział i wyszedł z domu.

Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni, żeby zrobić ciepłą herbatę.

To jedyny pretekst, jaki mogę wymyślić, żeby wejść do jego pokoju, pomyślałam i zaczęłam ją przygotowywać.

Zrobiłam ją dokładnie tak, jak lubił, a potem postawiłam filiżankę na tacy i zaniosłam do jego pokoju.

Zapukałam do drzwi, ale nie było odpowiedzi, więc poczekałam kilka sekund, zanim zapukałam ponownie, ale nadal nie było odpowiedzi.

Ostatnim razem, kiedy zapukałam do jego drzwi i otworzyłam je bez jego pozwolenia, prawie mnie udusił, a ja przysięgam, że uwielbiałam uczucie jego rąk wokół mojej szyi, pomyślałam z westchnieniem.

Następnym razem, kiedy będzie mnie dusił, to gdy będziemy się kochać na jego łóżku. Boże, nie mogę się doczekać tego dnia... pomyślałam i oblizałam usta.

Poczekałam kilka sekund i ponieważ nie było odpowiedzi... powoli pchnęłam drzwi i weszłam do jego pokoju, by spotkać szok mojego życia.

Uniwersytet Harvarda*

Wieczór

18:26

Punkt widzenia Bluey

"Patrz, już się ściemnia," powiedziała Sasha i głośno westchnęła.

"Nie mogę uwierzyć, że zajęcia, które miały być popołudniowe, zamieniły się w wieczorne. Pani Shirley jest naprawdę najgorsza," powiedziałam z drwiną, schodząc ze schodów.

"Jak ktoś może mówić przez ponad 5 godzin bez przerwy, wszystko w imię nauczania?" dodała Shirley, co sprawiło, że wybuchłam śmiechem.

"Naprawdę, jest taka gadatliwa," powiedziała, a ja natychmiast zachichotałam.

"Co?? Nie mam racji??" zapytała i przestała iść, patrząc na mnie, gdy się śmiałam.

"To prawda, Sasha, śmieję się, bo sama też jesteś gadułą i mówisz, jakbyś nią nie była" – powiedziałem, a ona natychmiast rzuciła mi zabawne spojrzenie.

"Jestem gadułą, ale proszę cię, nie dorównuję pannie Shirley... Ciągle powtarza to samo w kółko" – powiedziała z pogardą.

"A może myślisz, że to kara, dlatego przesunęła lekcję na popołudnie?" – zapytałem z lekkim westchnieniem.

"Możliwe, Bluey, panna Shirley jest taka nieprzewidywalna" – odparła, a wtedy wpadliśmy na Prescotta.

"Cześć" – wymamrotał i lekko skłonił głowę. Jedną rzecz zauważyłem u niego... Nie potrafi patrzeć komuś prosto w oczy. Myślałem, że jestem najnieśmielszą osobą na świecie, ale Prescott udowodnił, że się myliłem.

"Cześć, Prescott, jak się masz?" – zapytała Sasha, a on tylko wymamrotał "dobrze" i odwrócił się z powrotem do mnie.

"Jak było na lekcji?" – zapytał.

"Było tak nudno, widziałam cię na pierwszym siedzeniu, ale nie mogłam pomachać przez pannę Shirley. Wiesz, jaka ona jest, mogłaby zacząć mnie wyzywać, a nawet nazwać dziwką" – powiedziałam, a on lekko się uśmiechnął.

"Nic nie szkodzi, Bluey, nawet nie wiedziałem, że przyszłaś dzisiaj na lekcję... Byłem tak pochłonięty czytaniem książki" – powiedział z uśmiechem.

"Urmmm, Bluey, będę czekać na ciebie przy drzwiach" – powiedziała Sasha i odeszła, zostawiając mnie samą z Prescottem.

"Wyglądasz na trochę chorą, wszystko w porządku?" – zapytał, patrząc na mnie uważnie.

"Po prostu mam lekki ból głowy, bo nie spałam dobrze" – powiedziałam, a myśli natychmiast wróciły do snu, który miałam tego ranka.

"Przykro mi to słyszeć, brałaś jakieś leki?" – zapytał.

"Tak, brałam" – odpowiedziałam z uśmiechem, który odwzajemnił.

"To świetnie. Urmmm, Bluey" – powiedział nerwowo, patrząc na mnie.

"Tak..."

"Nie wiem, czy będziesz wolna w piątkowy wieczór" – powiedział i przygryzł wargę, podczas gdy ja patrzyłam na niego z uniesioną brwią.

"Nie mam żadnych planów na piątek wieczorem, dlaczego pytasz?" – zapytałam.

"Urmm... Ja... Zastanawiałem się, czy moglibyśmy... może się spotkać i napić... bo nie mam żadnych przyjaciół... Wiesz" – powiedział z jąkaniem, a ja prawie się zakrztusiłam.

"Przepraszam, po prostu się tego nie spodziewałam. Jasne, jesteś moim przyjacielem, więc w porządku" – powiedziałam, a on natychmiast szeroko się uśmiechnął.

"Dziękuję" – wymamrotał z uśmiechem, który odwzajemniłam. Nie wiem dlaczego, ale zawsze, gdy na niego patrzę, czuję litość.

"Chodźmy na dół, Sasha pewnie ma już dość czekania na ciebie" – powiedziałam, chichocząc i idąc za nim na dół.

"Do zobaczenia jutro" – wymamrotał, gdy wyszliśmy na zewnątrz, wsiadł do swojego samochodu i odjechał, a ja pomachałam mu na pożegnanie.

"O czym tak długo rozmawialiście?" zapytała Sasha i puściła do mnie oko, co sprawiło, że się skrzywiłam.

"Co to za mrugnięcie? Rozmawialiśmy o szkole, a potem zapytał mnie, czy będę wolna w ten piątek" odpowiedziałam.

"Wolna na co?" zapytała, wpatrując się we mnie.

"Wolna, żebyśmy mogli się spotkać, bo oprócz mnie nie ma żadnych znajomych" powiedziałam, a ona natychmiast wybuchła śmiechem.

"Mówię ci, że ten chłopak cię lubi" powiedziała z uśmiechem.

"Jest taki słodki, zastanawiam się, dlaczego nosi te okulary" powiedziała Sasha.

"Zawsze nazywasz każdego chłopaka słodkim... Myślałam, że przestałaś to robić od czasu swojego ostatniego spotkania z George'em" powiedziałam i wybuchłam śmiechem, podczas gdy ona natychmiast się skrzywiła.

"George to był dziwak, a tak w ogóle... Nie nazywam każdego chłopaka słodkim, tylko tych słodkich" powiedziała, przewracając oczami.

"Już cię słyszałam, pani, teraz chodźmy znaleźć taksówkę, zanim zrobi się naprawdę późno" powiedziałam i właśnie miałam zrobić krok, gdy ona natychmiast zachichotała.

"O co chodzi? Dlaczego się śmiejesz?" zapytałam, patrząc na nią.

"Mówiąc o słodkich... Spotkałam dziś w kawiarni uroczego przystojniaka" powiedziała z uśmiechem.

"Dobrze... Kolejny słodki chłopak?" powiedziałam z chichotem.

"Nie żartuję, Bluey, był taki gorący i powiedział mi, że nazywa się Cody" powiedziała i przygryzła wargę, rumieniąc się.

"Powinnaś była go zobaczyć, Bluey. Miał idealną twarz i dobrze zbudowane ciało. Jestem tylko smutna, że nie powiedziałam mu swojego imienia ani nie poprosiłam o numer" powiedziała z grymasem.

"Cóż, możesz jutro pójść do kawiarni i na niego poczekać. Kto wie, może jest tam stałym klientem" powiedziałam, a ona znowu szeroko się uśmiechnęła.

"Zaufaj mi, kochanie, będę tam pierwsza rzecz rano" powiedziała z mrugnięciem i wybuchłyśmy śmiechem.

"Jesteś taka śmieszna" powiedziałam i wtedy usłyszałyśmy, jak ktoś woła imię Sashy.

"Hej Liam, co tam? Dlaczego krzyczysz moje imię?" zapytała Sasha zaskoczona, patrząc na chłopaka, którego nie znałam. Czasami zastanawiam się, skąd ona zna tylu ludzi.

"Przepraszam, że krzyczałem twoje imię, Sasha, Lily powiedziała mi, żeby ci powiedzieć, że dziś wieczorem jest koncert" powiedział Liam, a Sasha natychmiast wydała okrzyk zdumienia.

"O mój Boże, nie mogę uwierzyć, że miałam wracać do domu, zapominając o koncercie Dreamx" powiedziała głośno.

"Urmmm... Kto to jest Dreamx?" zapytałam, a oni oboje spojrzeli na mnie, jakbym wyrosła dwa rogi na głowie.

"Co? Tylko pytam" powiedziałam.

"Nie znasz Dreamx, Bluey?" Sasha powiedziała, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami.

"Nie, nie znam. W rzeczywistości... Nigdy nie słyszałam tego imienia" powiedziałam, a Liam głośno parsknął.

"Czego się spodziewałem po najgorętszej nerdce w szkole" usłyszałam, jak mamrocze, ale go usłyszałam.

"Hej, uważaj, ona jest moją najlepszą przyjaciółką" - powiedziała Sasha i rzuciła mu gniewne spojrzenie. Musiała go usłyszeć, kiedy to mruknął.

"Przepraszam, Sash. Chodźmy, lepiej już się zbierajmy, Lily zabiera nas tam swoim autem" - powiedział, a Sasha spojrzała na mnie.

"Zaraz przyjdę, muszę porozmawiać z moją przyjaciółką przez chwilę" - powiedziała Sasha, chwytając mnie za rękę i ciągnąc na drugą stronę ulicy.

"Przepraszam, Bluey, ale nie sądzę, że wrócę dziś z tobą do domu, chyba że chcesz iść ze mną na koncert" - powiedziała, a ja natychmiast pokręciłam głową.

"Nie chcę iść w żadne hałaśliwe miejsce dzisiejszego wieczoru. Właściwie to mam poważny ból głowy, a ostatnim razem, gdy poszłam z tobą do klubu... nie podobało mi się to" - powiedziałam z westchnieniem.

"Okej, w takim razie zobaczymy się w domu. Masz jeszcze przy sobie gaz pieprzowy, prawda?" - zapytała, a ja natychmiast go wyjęłam.

"To świetnie, nie chciałam ci tego dawać, biorąc pod uwagę, jak bardzo boisz się elektryczności, ale musiałam to kupić, ponieważ właściciel sklepu powiedział, że to dobre do samoobrony" - powiedziała, wyjmując paralizator i podając mi go.

"Wow, myślę, że gaz pieprzowy wystarczy, Sasha" - powiedziałam, odsuwając się od niej trochę.

"Proszę, musisz to wziąć" - powiedziała i wepchnęła go do mojej torby.

"Weź taksówkę i jedź prosto do domu. Zamknij drzwi i okna, aż wrócę, okej... Do zobaczenia, pa" - krzyknęła, a ona i ten Liam pobiegli.

Rozejrzałam się dookoła, przygryzając wargę, i nerwowo wyszłam przez bramę. Na szczęście, gdy tylko wyszłam na zewnątrz, taksówka już czekała, więc od razu wsiadłam.

"Do Doliny Krzemowej" - powiedziałam, opierając się na siedzeniu. Kierowca natychmiast ruszył.

Dzięki Bogu, myślałam, że będzie trudno złapać taksówkę, pomyślałam i uśmiechnęłam się szczęśliwa.

Po około 20 minutach spojrzałam przez okno i zauważyłam, że to nie jest droga do mojego domu.

"Przepraszam, proszę pana, jedzie pan w złą stronę" - powiedziałam, ale nie odpowiedział. Spojrzał na mnie w lusterku wstecznym i wtedy zaczęłam panikować. Miał na sobie czarną czapkę i czarną maskę na nosie, co sprawiło, że jeszcze bardziej się przestraszyłam. Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej, zanim wsiadłam do taksówki, pomyślałam i prawie zaczęłam płakać.

"Gdzie mnie pan zabiera?" - krzyknęłam ponownie, a wtedy uderzył mnie zapach drewna cedrowego, co sprawiło, że szeroko otworzyłam oczy w przerażeniu.

Proszę, nie mówcie mi, że to ten człowiek, pomyślałam i powoli wsunęłam rękę do torby, aby wyjąć gaz pieprzowy lub paralizator, ale wtedy usłyszałam, jak mówi...

"Na twoim miejscu bym tego nie robił" - i z tym spryskał mi twarz czymś jak perfumem, a ja natychmiast poczułam zawroty głowy.

"Nie martw się, laleczko, po prostu zaśnij" - usłyszałam z oddali, zanim w końcu straciłam przytomność na tylnym siedzeniu samochodu.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział