Rozdział 3 - Sam człowiek

D O M I N I C

Dźwięk dwóch wystrzałów odbił się echem po porcie, zanim ciało mężczyzny bezwładnie upadło na ziemię.

"I to takie proste," stwierdziłem rzeczowo, chowając moją fioletowo-złotą Colta M1911.

Było obecnie wczesne popołudnie, a ciemne wody Atlantyku uderzały o nabrzeże, gdy stałem z niektórymi z moich ludzi między dużą ilością kontenerów. Wśród nas byli również niektórzy z moich partnerów biznesowych i ich świta.

"Mówiłem ci, że cię okrada, James," głęboki głos Da'mona Leconte'a rozbrzmiał, gdy wielki, mierzący 200 cm Haitańczyk górował nad wszystkimi.

"Psiakrew!" Plując na ciało martwego mężczyzny, Irlandczyk odpowiedział, "Coraz trudniej znaleźć dobrą pomoc w tych czasach."

"Może gdybyś mniej pił i gonił za kobietami, zauważyłbyś, że miałeś złodzieja wśród swoich," Da'mon odpowiedział.

"Póg mo thóin!" James O'Doherty zaklął, mówiąc mężczyźnie po irlandzku, żeby pocałował go w tyłek.

"Tèt zozo!" Haitańczyk odparł, nazywając mężczyznę głupkiem w swoim rodzimym dialekcie.

Raeni wydała z siebie zirytowane westchnienie. Ciemnoskóra kobieta mówiła z silnym jamajskim akcentem, "James, Da'mon, możecie obaj się zamknąć? Ten człowiek nie żyje! Przejdźmy do interesów!"

"Ach, pani Dixon, zawsze głos rozsądku wśród tych paplających błaznów!"

Powiedziałem z uśmiechem, zanim zwróciłem się do wszystkich innych. "Słuchajcie, jesteście tu z powodu tego, co wniesiecie do stołu. Kiedy pierwszy raz przybyłem do Aelbank City, wszyscy walczyliście między sobą, ale pokazałem wam prawdziwy potencjał tego, co możemy osiągnąć, jeśli wszyscy będziemy współpracować."

Nagle podjechały trzy srebrne pojazdy z przyciemnianymi szybami. Wysoki mężczyzna w ciemnym, trzyczęściowym garniturze z okularami przeciwsłonecznymi wysiadł, a za nim kilku innych mężczyzn.

Z kołnierza jego koszuli wyłaniał się fragment ciemnego, tajemniczego tatuażu.

"Tolstoy! Jak dobrze, że do nas dołączyłeś, mam nadzieję, że udało ci się zrobić to, o co prosiłem?" Uśmiechnąłem się szeroko.

Kręcąc szyją, aż coś chrupnęło, Aleksandr Tolstoy zdjął okulary, ukazując głębokie niebieskie oczy, "Oczywiście..."

Lewy kącik ust zadrżał mi, gdy chodziłem w kółko wokół Rosjanina.

Oczyściwszy gardło, Aleksandr stwierdził, "Spotkanie z Albańczykami zostało umówione zgodnie z twoją prośbą."

"Świetnie!" Zaśmiałem się, ukazując olśniewający uśmiech, zanim zwróciłem się do grupy. "Więc, jak mówiłem, kiedy jesteś odpowiedzialny, cokolwiek się dzieje, to na tobie spoczywa odpowiedzialność. Jeśli jest przeciek w twojej organizacji, to na tobie spoczywa obowiązek naprawienia tego. Podobnie, jeśli coś poszłoby nie tak z różnymi przedsięwzięciami biznesowymi, które kontroluję w całym mieście, to moja odpowiedzialność, aby to naprawić, inaczej wydaję się słaby i zostaję zastąpiony..." mój głos zamilkł, gdy mój wzrok spoczął na Irlandczyku.

Przeczesując ręką swoje złocisto-brązowe włosy, James odezwał się, "Rozumiem, zawaliłem, to się więcej nie powtórzy."

"Upewnij się, że tak będzie, dobrze? Bo następnym razem to będzie twoja głowa," powiedziałem, a potem cmoknąłem językiem, zanim zapytałem wszystkich, "Zakładam, że wszyscy będziecie na imprezie później?"

"Za nic na świecie bym tego nie przegapił," powiedział Aleksandr z szerokim uśmiechem na twarzy.

Unosząc brew, odpowiedziałem, "Oczywiście, że byś nie przegapił."

"Nasza Jade tak pięknie dorasta, jak mógłbym przegapić jej urodziny!" dodał Rosjanin, a jego twarz lekko się rozjaśniła.

Moja brew uniosła się jeszcze wyżej na użycie słowa 'nasza' i starałem się nie wybuchnąć. Naprawdę nienawidziłem, jak bardzo Rosjanin wydawał się być obsesyjny, ale nie mogłem pokazać, że mnie to drażni.

Jade była obciążeniem. Wbrew jej przekonaniu, potrzebowała ochrony, ponieważ nie było szans, by sama obroniła się przed potworami czającymi się w naszym świecie.

Nie oznaczało to, że nie wierzyłem w jej zdolności do obrony, ale byłoby niemożliwe, by zrobiła to sama. W życiu, które prowadziliśmy, lepiej było mieć sojuszników niż działać na własną rękę.

Otrząsnąłem się z myśli i wypuściłem ciężkie westchnienie, kontynuując obserwowanie Aleksandra, słuchając, jak zachwyca się prezentem urodzinowym, który kupił. Nie byłem pewien, kiedy to się stało, ale ostatnio zauważyłem, że zacząłem darzyć ją głęboką sympatią. Chyba z jej wyjazdem na studia poczułem się jak dumny starszy brat.

Jade, podobnie jak Vincent i Quintin, była mi droga, a okazywanie uczuć w mojej branży było niebezpieczne.

Na szczęście Raeni nagle się odezwała, ratując mnie przed impulsywnym działaniem.

"Woi! Trzymaj to w spodniach, Aleksandr! Przysięgam, jeśli to nie James i Da'mon kłócący się, to ty wzrokiem rozbierasz jakąś kobietę. Nie wiem, kto jest większym bawidamkiem, ty czy Irlandczyk!" prychnęła.

"Co takiego?" zapytał James zdezorientowany, a niebieskie plamki w jego zielonych oczach stały się bardziej widoczne.

"Bawidamek. To znaczy, że jesteś po prostu męską dziwką," wyjaśnił Da'mon z chichotem, gładząc swoją krótką brodę.

Patrzyłem, jak Haitańczyk spogląda na Raeni z szacunkiem w oczach, podziwiając swoją byłą dziewczynę. Było dla mnie więcej niż oczywiste, że wciąż ją kochał. Jamajka miała 185 cm wzrostu, a gdy nosiła obcasy, górowała nad większością mężczyzn. W połączeniu z jej bezkompromisowym podejściem, była siłą, z którą należało się liczyć.

Zauważając spojrzenie, które rzucił jej Da'mon, Raeni przewróciła oczami, "W każdym razie! Dominic stworzył to przymierze, abyśmy wszyscy mogli zarabiać więcej pieniędzy. Jak zawsze mówi, nie pozwólcie, by zaniedbanie i kobiety zrujnowały sprawy!"

"Słyszeliście panią!" powiedziałem z uśmiechem, klaszcząc raz w dłonie, "Wszyscy tutaj mają coś do powiedzenia, ale wszyscy wiemy, że jest tylko jeden szef. To jest biznes, zgodziliście się na sojusz ze mną, ponieważ posiadam coś, czego żaden z was nie miał. Mając kontrolę nad dokami i policją, a także mając w kieszeni ratusz, udało mi się zbudować imperium. Więc bawmy się ładnie, co? Jest wystarczająco dużo prostytutek, narkotyków i pieniędzy dla nas wszystkich," zakończyłem, mój uśmiech był szerszy niż kiedykolwiek.

Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami, zanim powoli się rozeszli, umawiając się na kolejne spotkanie. James i jego ludzie zostali, ponieważ byli odpowiedzialni za pozbycie się ciała.

W samochodzie Vincent zapytał, siedząc obok mnie, "Czy już coś kupiłeś Jade?"

"Nie, powie mi później, czego chce," odpowiedziałem, bawiąc się swoim nożem sprężynowym.

Zauważając, jak zręcznie manipulowano ostrzem, Vincent postanowił starannie dobrać następne słowa, "Czy jesteś pewien, że mądrze jest pozwalać jej nadal prosić o prezenty? Mam na myśli, że nie będzie już prosić o rzeczy takie jak fioletowe skrzypce.

Jest dorosła, a odkąd ma przerwę od studiów, zauważyłem w niej zmianę. Wiem na pewno, że spróbuje cię wykorzystać."

"W jaki sposób?" zapytałem, nie odrywając niebieskich oczu od ostrza.

"Dominiku, dobrze wiesz, co mam na myśli. Wszyscy widzieliśmy, jak ostatnio na ciebie patrzy. Mam przeczucie, że jej rodzinne uczucia do ciebie powoli przekształcą się w coś mniej platonicznego z biegiem czasu..."

Słowa Vincenta urwały się, a palce jego prawej ręki strumieniowo bębniły o prawe kolano.

Prychnąłem, kręcąc głową, "Bzdura! Jade nigdy nie interesowała się tymi miłosnymi bzdurami. Na szczęście zawsze skupiała się na nauce i treningach."

"Tak, ale czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają," upierał się Vincent.

"Co ty wiesz? Jesteś aseksualny!" odparłem, marszcząc brwi.

Ton Vincenta był spokojny, gdy powiedział, "To, że nie odczuwam pociągu seksualnego do ludzi, nie oznacza, że nie rozumiem, jak wygląda przyciąganie. Poza tym, obaj wiemy, że nigdy się nie myliłem w swoich przypuszczeniach."

"Masz rację. Przepraszam, że cię uraziłem," powiedziałem, przewracając oczami, "Znam cię większość mojego życia, te twoje sokołowe oczy nigdy niczego nie przegapią," zaśmiałem się, a unikalny dźwięk wypełnił tył samochodu, gdy kontynuowałem, "nie jesteś moim zastępcą bez powodu."

Ostatnio wiedziałem, że Vincent znajdował rozrywkę w obserwowaniu, jak lekko zaniepokojony staję się na dźwięk głosu Jade, zwłaszcza gdy była nieznośna.

Niewiele rzeczy mogło wywołać taką reakcję we mnie, ponieważ nie uginałem swojej woli przed nikim. Jednak miałem wyraźną słabość do Jade.

Przywiązanie nie było oczywiste, ale Vincent był opłacany nie tylko za swoje umiejętności z bronią. Był cztery lata starszy ode mnie, a jego bystrość była nie do podważenia. Nie wspominając o tym, że znał mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, co oznaczają pewne działania.

W rzeczywistości Vincent był jedyną osobą w moich szeregach, której pozwalałem mówić tak swobodnie, jak to robił. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa, przeżywając podobne traumatyczne doświadczenia.

Vincent nigdy mnie nie zlekceważył i zawsze mówił prawdę, niezależnie od tego, czy chciałem ją usłyszeć, czy nie.

Zawsze byłem za to wdzięczny. Zauważając, że nie odpowiedziałem naprawdę na jego pytanie, Vincent zapytał, "Więc, co zrobisz, gdy poprosi cię o pocałunek później?"

Nóż w mojej ręce nagle przestał się obracać, "Co? Jade nie odważyłaby się!"

"Odważy się. Jest bardziej bezczelna, niż myślisz. Założę się o fioletowe Maserati, że to zrobi," wyzwał Vincent.

Szyderczo odpowiedziałem, "A co dostanę, jeśli tego nie zrobi?"

"Możesz mi rozkazać cokolwiek chcesz, a ja nie mogę odmówić," odpowiedział.

Unosząc brew, spojrzałem na niego z rozbawieniem, "Czy nie robię tego już teraz?"

Twarz Vincenta wykrzywiła się w lekko kwaśnym grymasie, choć milczał, wiedząc doskonale, że pewnie wymyślę coś okropnego.

„O... O!” Nagle zaśmiałem się, zdając sobie sprawę, „No cóż, skoro nie przyjmujesz moich sugestii dotyczących twojego życia osobistego... Bez względu na to, czy jesteś aseksualny, czy nie, jeśli wygram, każę ci zaprosić panią Agosti na randkę!”

Jego brązowe oczy nagle się nieco rozszerzyły, „Szefową kuchni? Cholera! Myślałem, że zmusisz mnie do założenia tego głupiego czarnego krawata, który wszyscy musimy nosić. Ale zaprosić Chiarę, kurwa, Dominic, naprawdę jesteś sadystycznym sukinsynem!”

Wszyscy mężczyźni w organizacji Calvetti byli zobowiązani do noszenia czarnych garniturów z białą koszulą i czarnym krawatem, do którego przypinano fioletową broszkę.

Wszyscy się dostosowali, z wyjątkiem Vincenta. Ten człowiek nienawidził krawatów z pasją, a ja przymykałem na to oko, bo wyróżniał się wśród innych mężczyzn, co było w porządku, ponieważ był moim zastępcą.

Zaśmiałem się na widok przerażenia na twarzy Vincenta, wiedząc doskonale o jego niechęci do tej średniowiecznej kobiety. Potrafiła być bardzo nachalna, a ja wiedziałem na pewno, że miała na niego oko.

Nie muszę mówić, że z wielką przyjemnością cieszyłbym się jego dyskomfortem. Vincent wziął głęboki oddech, aby odzyskać spokój, po czym powiedział: „Umowa, bo wiem, że nie przegram.”

Przekonanie w głosie tego człowieka trochę mnie zaniepokoiło. Vincent jeszcze nigdy się nie mylił w żadnej sprawie, którą mi doradzał. Jednak tym razem miałem nadzieję, że mój zastępca się myli, bo nie miałem pojęcia, co bym zrobił, gdyby Jade poprosiła mnie o pocałunek.

Odwróciłem się i spojrzałem przez okno, zatracając się w myślach.

Głęboko w duszy wiedziałem, że Vincent miał rację. Odkąd Jade była na letnich wakacjach z uniwersytetu, zauważyłem zmianę w jej mowie ciała w ciągu ostatnich kilku tygodni. Ale było to dla mnie niepojęte, że mogłaby rozwijać jakiekolwiek prawdziwe uczucia do mnie.

Nawet jeśli tak było, jestem pewien, że to tylko jakaś głupia mała fascynacja.

Przejdzie jej.

Oczywiście, uroda Jade nie umknęła uwadze mężczyzn wokół niej, co mnie irytowało. Wiedziała, że jest piękna, i często wykorzystywała to do swojego zysku, aby zmusić mężczyzn w mojej mafii do wykonywania jej poleceń.

Mała lisica!

Można by pomyśleć, że to ona jest szefem, patrząc na to, jak wszyscy starają się jej przypodobać.

Prychnąłem, przypominając sobie jedno powtarzające się zajęcie, które polegało na proszeniu jednego lub dwóch mężczyzn o późnonocne wyprawy po jej ulubione lody, kiedy mogli robić coś bardziej produktywnego.

Jade twierdziła, że ma okres i że mrożony przysmak pomaga jej na bolesne skurcze.

Niestety, przymykałem na to oko, choć czasami wiedziałem, że kłamie. Oczywiście, sam byłem częścią problemu, ponieważ często ją rozpieszczałem.

Na szczęście udało mi się powstrzymać jej ostatnie nadmiernie czułe zaloty. Nie zamierzałem przekraczać tej granicy z nią, po prostu nie mogłem.

Kontynuując zabawę moim nożem sprężynowym, westchnąłem cicho. Co jeśli Jade naprawdę poprosi mnie o pocałunek?

Marszcząc brwi, wymamrotałem: „Cholera!”

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział