151

Podwórze tętniło życiem. Wojownicy ćwiczyli z tępymi ostrzami, dźwięk metalu rozbrzmiewał po całej polanie. Z boku słychać było śmiech, a kilka szczeniąt tarzało się w trawie. Wszystko wydawało się normalne—spokojne.

Aż do momentu, gdy weszła Bavanda.

Miała wyraz twarzy dowódcy—ramiona cofnięte, p...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie