Rozdział 3
Sawyer
No cóż, ta noc poszła kompletnie na marne. Chciałem tylko zimnego piwa i tłustej pizzy, żeby się odstresować po tym cholernym nalocie. Cały ten bałagan przypomina mi, dlaczego wolę pracować na własną rękę. Czy policja nie powinna działać jak dobrze naoliwiona maszyna? Przecież zajmują się tym gównem na co dzień, a ci gliniarze biegali jak kurczaki bez głów.
Uwierz mi, byłem gotów zrobić niezłe zamieszanie, ale Z mnie uspokoił. Nigdy nie pozwala mi się zabawić.
A teraz nasz wieczór poszedł na marne przez jakiegoś wariata, który trzyma dziewczynę jako zakładniczkę na poboczu. No co za cholera! Nawet gdybym chciał, nie wymyśliłbym takiej historii. Jakie są szanse, że to właśnie my ich zobaczyliśmy? Grupa byłych wojskowych Alfa, która prowadzi firmę ochroniarską pomagającą ratować Omegi? To jakieś dziwne voodoo wszechświata.
Ta dziewczyna... musiała przejść przez piekło. Ma brud i zadrapania na całym ciele. Ale to nie ma znaczenia, jest cholernie piękna nawet z tym wszystkim. Poza tym pachnie jak owocowe cukierki, co doprowadza mnie do szału! Przypomina mi te cukierki, które jadłem jako dzieciak... starbursty! Ta myśl sprawia, że śmieję się do siebie.
Ezra zerka na mnie, jakbym zwariował, i może faktycznie tak jest. Zazwyczaj Omegi, którym pomagamy, nie robią na mnie większego wrażenia. Byliśmy częścią zespołu specjalnego, który ratował Omegi za granicą, więc mieliśmy dość Omeg, by nauczyć się ignorować ich zapachy. Używamy też specjalnego oleju wokół nosa, żeby blokować zapach i móc skupić się na pomocy. Działało to dobrze do tej pory, ale ta dziewczyna jest inna. Jej zapach sprawia, że cieknie mi ślina, a chęć zagrzebania twarzy w jej szyi i wdychania jej jest silna.
Uwierz mi, wiem jak to brzmi. Brzmi jak kompletny obłęd, ale to prawda. Pachnie niesamowicie i jej zapach powoli wypełnia samochód. Ezra zaciska dłonie na kierownicy odkąd ruszyliśmy do domu, a Weston wydaje jakiś dziwny mruczący dźwięk. Z powodu obrażeń z wojny, zawsze brzmi trochę chrapliwie i szorstko. Blizny i chrapliwy głos zwykle odstraszają dziewczyny, ale facet to wielki miś, jak mówią laski.
Archer, nasz nerdowaty brat, cały czas obserwuje dziewczynę. Wygląda jak cholerny emotikon z serduszkami w oczach i to jest zabawne. Facet nie ma żadnego doświadczenia z dziewczynami, ale ta dziwna dziewczyna przyciągnęła całą jego uwagę. Biedak... dziewczyny lubią jego nieśmiały „słodki” wygląd, ale on nigdy nie okazuje prawdziwego zainteresowania nikomu. Uwierz mi, widziałem, jak kobiety mocno z nim flirtują, a on jest kompletnie nieświadomy. Nawet rozmawialiśmy z nim i powiedzieliśmy, że jeśli byłby zainteresowany mężczyznami, to nic by to nie zmieniło. Jesteśmy rodziną i chcemy, żeby był szczęśliwy.
Zaśmiał się i pokręcił głową, jakbyśmy byli śmieszni, że o tym wspomnieliśmy. Kiedy wyjaśnił, dlaczego nie chciał zaczynać niczego z nikim, zrozumieliśmy to aż za dobrze. Prawdę mówiąc, to nie pierwszy Omega, którego przyprowadziliśmy do domu. Kiedy wróciliśmy z zagranicy, od razu zaczęliśmy naszą firmę ochroniarską. Złożyliśmy również wniosek do Haven, bo to normalne, że wataha chce dodać Omegę do swojej rodziny. Byliśmy młodzi i myśleliśmy, że tak właśnie powinniśmy postąpić, ale to nie zadziałało.
Omega, który nas wybrał, był nadętą księżniczką, która uważała, że nasza skromna sytuacja nie jest dla niej wystarczająco dobra. Nawet narzekała, że Archer nie jest dla niej wystarczająco Alfa. To go załamało, bo to samo było powodem, dla którego jego wataha wyrzuciła go na ulicę. Tak zostaliśmy braćmi.
Wszyscy zostaliśmy przyjęci przez niesamowitą watahę, która była gotowa poradzić sobie z czwórką zdewastowanych nastolatków. Dali nam rodzinę oraz uroczą małą siostrzyczkę, nad którą mogliśmy czuwać. Lyla od tamtej pory jest dla nas utrapieniem i nie zamieniłbym tego na nic innego.
Ale widząc, jak Archer patrzy na tę dziewczynę, martwię się, że znów zostanie zraniony. Nic o niej nie wiemy, a wydaje się, że ma poważne kłopoty.
„Liddy już tu jest.” Słyszę, jak mówi Ezra i zauważam, że już podjeżdżamy pod dom.
Byłem zbyt pogrążony w myślach, by to zauważyć, ale ponieważ mamy krwawiącą dziewczynę na tylnym siedzeniu, pewnie złamał kilka przepisów drogowych, żeby tu dotrzeć.
Zanim silnik się wyłączy, Liddy już otwiera przednie drzwi i biegnie w stronę samochodu. Otwiera drzwi Westona i jej oczy natychmiast skupiają się na rannej Omedze.
„O ja pierniczę. Co wy, chłopaki, znowu narobiliście? Nigdy nie możecie mieć prostego dnia, co?” Mruczy jeszcze kilka innych rzeczy i wkrótce jeden z jej Alf pojawia się za nią.
„Czego potrzebujesz, kochanie?” Pyta ją, a ja jęczę w duchu.
Doprowadza mnie do szału, widząc jak jej wataha jest razem taka czuła. Zwłaszcza, że to nasza mała siostra, a ja wciąż nie jestem pewien, czy lubię tych drani. Jasne, traktują ją jak królową i nawet zachęcili ją do pójścia na studia medyczne, ale to nie znaczy, że nie mogę ich nienawidzić z zasady.
„Pomóż mi ją wyciągnąć i zanieść do środka,” mówi Liddy, sięgając ręką, ale zanim zdąży dotknąć dziewczyny, Weston warczy.
Jej głowa gwałtownie się obraca, by na niego spojrzeć, a jego oczy są równie szeroko otwarte jak nasze.
„Cholera. Nie chciałem tego zrobić. Przepraszam, Liddy.” Mówi szybko, ale nie podnosi rąk z dziewczyny. „Ja... ja ją zaniosę.”
Liddy patrzy na niego z przymrużonymi oczami. „Nie przywiązuj się, West. Trzeba ją wyleczyć i wysłać do nieba, gdzie będzie mogła spokojnie dojść do siebie.”
Weston kiwa głową, ale widzę, że jego szczęka się zaciska. Wcale mu się to nie podoba. No świetnie, nie tylko on. Ta dziewczyna jest ranna, brudna i cała we krwi, a on już jej chce.
Jak mówiłem... ta noc poszła do diabła.
Liddy cofa się, a Archer podnosi głowę dziewczyny, żeby Weston mógł objąć ją ramieniem. Jej głowa opada na jego ramię, gdy wychodzi z samochodu. Reszta z nas szybko podąża za nimi, ale pozwalamy Liddy i Westonowi iść przodem.
„Co tam, bracie?” pyta Liddy’ego Alfa, Kyle, klepiąc Archera po plecach.
Archer uśmiecha się słabo, ale jego oczy są wlepione w plecy Westona.
„Była w kłopotach. Musieliśmy jej pomóc.” To wszystko, co mówi, zanim przyspiesza i podąża za Westonem do domu.
Kyle rzuca mi pytające spojrzenie, ale tylko wzruszam ramionami. Nie jestem w stanie wyjaśnić, co się tu dzieje. Kiedy wchodzimy do małego przedpokoju, szybko zdejmujemy kabury z pistoletami i inne wyposażenie. Nie jest bezpiecznie nosić je swobodnie po domu, więc zbudowaliśmy sejf na broń w ścianie, kiedy się wprowadziliśmy. Jest nowoczesny i zaawansowany technologicznie, ale konieczny.
Kyle przechodzi przez hol do salonu. Ta część domu to jedno wielkie otwarte pomieszczenie, z miejscem po obu stronach wejścia. Duże szklane okna na dwóch ścianach wychodzą na front domu, a sufity są wysokie. To ogromny dom, ale potrzebowaliśmy przestrzeni. Jesteśmy dużymi facetami, no może poza Archerem, więc potrzebujemy miejsca.
„Przynieś mi czyste ręczniki i ciepłą wodę!” woła Liddy z miejsca, gdzie kuca nad nieruchomym ciałem dziewczyny.
Archer biegnie do korytarza pod schodami.
„Przeszyło ją na wylot, więc to coś,” mówi Liddy, gdy Kyle kładzie torbę obok niej na podłodze.
Przeszukuje ją i wyciąga trochę gazy.
„Trzymaj to mocno, podczas gdy ja się przygotuję,” mówi do Kyle’a.
On sięga wokół niej i dociska rękę do grubej warstwy gazy.
„Będzie potrzebować szwów,” mówi Liddy, wyciągając kilka przedmiotów i kładąc je na dużej cienkiej macie, którą rozwinęła chwilę temu.
Wyciąga środek do dezynfekcji rąk i dokładnie je czyści, zanim założy rękawiczki.
Weston siedzi w podobnej pozycji jak wcześniej. Nogi dziewczyny spoczywają na jego kolanach, ale teraz delikatnie masuje jej stopy.
Co do diabła? Wygląda na miękkiego i czułego. To dziwne jak cholera.
Ezra stoi, obserwując Liddy pracującą zza kanapy, ale ja decyduję się usiąść na jednym końcu ogromnej kanapy w kształcie litery L i wziąć głęboki oddech. Dzisiaj był szalony dzień i jestem wykończony. Archer wpada do pokoju z stertą ręczników i ogromną miską i szybko kładzie je obok Liddy.
"Jak źle jest?" pyta ją.
Westchnęła. "Nie tak źle, jak mogłoby być. Kula przeszła na wylot, ale jest dość poturbowana. Na szczęście zemdlała i nie poczuje nic, dopóki się nie obudzi."
"Zauważyłem coś, gdy ją znaleźliśmy. Jej oczy były rozogniskowane, jakby nie widziała nic wokół siebie. Zachowywała się... wyglądała na przestraszoną, ale też zdezorientowaną." wyjaśnia Ezra.
Liddy spojrzała na niego, zatrzymując igłę, którą zszywała dziewczynę, w powietrzu.
"Myślisz, że ma tymczasową ślepotę z powodu rany na głowie?" pyta go, a on przytakuje.
"Czy to możliwe?" pyta.
Liddy wypuszcza powietrze i kontynuuje pracę. "W przypadku urazów głowy wszystko jest możliwe. Jeśli uderzyła wystarczająco mocno, mogło to spowodować poważne uszkodzenia na wiele sposobów. Musimy poczekać, aż się obudzi, żebym mogła dokładniej się jej przyjrzeć. Będzie też potrzebować badań, aby sprawdzić uszkodzenia."
"Możemy spróbować umówić wizytę, żeby nie wrzucać jej do tłumu. Wszyscy by oszaleli na jej punkcie." wtrącam się.
Miałem to powiedzieć żartobliwie, ale nagle poczułem dziwny przypływ zazdrości i prawie się zakrztusiłem, jak dziwne to uczucie było. Nigdy nie byłem zazdrosny. Oczywiście, jako stado, dzielilibyśmy się Omegą, ale ponieważ jej nie mamy, wszyscy szukamy innych źródeł, żeby się zaspokoić. Nigdy jednak nie dzieliliśmy się tymi kobietami i nigdy nie zastanawiałem się dlaczego. Wydaje się dziwnie niewłaściwe próbować się związać z dziewczyną, z którą byli inni.
Jak mówiłem... to dziwne.
"Mam pewne znajomości w szpitalu. Mogę umówić prywatną wizytę dla niej na jutro. To oznacza, że będziecie musieli się nią opiekować do tego czasu." Liddy podnosi wzrok i patrzy na nas surowo, a ja podnoszę ręce w geście poddania. "Upewnijcie się, że nie przesadzicie. To pierwszy raz, kiedy macie tu Omegę, odkąd ona, której nie wymieniamy, odeszła. Będzie trudno się oprzeć..."
"Dam sobie radę," mówi Ezra ostro, a Liddy się śmieje.
"Lepiej żeby tak było, bo wiesz, że skopię wam tyłki," mówi Liddy, ale brzmi to bardziej jak żart, gdyż nie używa przekleństw i jest malutka w porównaniu do nas.
Dobra, nie jest aż tak mała, ale wygląda jakby była w porównaniu do nas wszystkich.
"Wiem, Liddy," mówi Ezra z wyraźnym westchnieniem.
"Dobrze. Kyle, pomóż mi przewrócić ją na bok." mówi, gdy przykleja ostatni kawałek gazy na przednią ranę dziewczyny.
Nie zwracałem zbytnio uwagi, bo mój umysł był skołowany tym wszystkim, ale koszulka dziewczyny była prawie całkowicie pokryta krwią. Zerwałem się na nogi i ruszyłem po schodach. Przechodząc obok pierwszych dwóch drzwi, wszedłem do swojego pokoju i zacząłem grzebać w swoich ubraniach. Dziewczyna jest malutka, więc moje rzeczy będą na niej ogromne, ale wszystko będzie lepsze niż ta koszulka, którą ma na sobie.
Miała na sobie tylko małą białą koszulkę na cienkich ramiączkach i te obcisłe szorty, które noszą kolarze. To nie wystarczy. Wyciągam jedną z moich ulubionych koszulek i uśmiecham się, gdy wyobrażam sobie ją w niej. Poczucie dumy na myśl o tym, że zobaczę ją w moich ubraniach, wkrada się do mojego umysłu i przeklinam siebie. Ta dziewczyna mnie całkowicie zakręciła.
Zatrzaskując drzwi za sobą z frustracją, trzymam koszulkę mocno w ręku i wracam na dół.
„Kurczę, budzi się,” mówi Liddy.
Zbiegam po schodach i widzę, jak wszyscy zbliżają się do niej.
„West, trzymaj ją mocno. Dobrze?” mówi Liddy, poruszając swoimi małymi palcami szybciej. „Prawie... skończone.”
Kilka szybkich ruchów i wiąże nitkę, sięgając po bandaż, który trzyma Kyle. Szybko zakrywa swoją pracę i cofa się, gdy dziewczyna zaczyna jęczeć.
„Cholera, co robimy?” pytam nerwowo. „Ona się przestraszy.”
Jeśli Ezra ma rację, będzie zdezorientowana i przestraszona, nie wiedząc, kim jesteśmy ani gdzie jesteśmy.
Weston patrzy na nią, gdy porusza się w jego uścisku. Ku mojemu zaskoczeniu, przytula się do niego bliżej i chwyta jego koszulę. Mija kilka długich sekund, zanim powoli zaczyna otwierać oczy. Podchodzę, by stanąć za ramieniem Westona, a jej oczy patrzą w moim kierunku. Wtedy widzę, o czym mówił Ezra. Chociaż jej oczy są skierowane w moją stronę, to jakby mnie nie widziała.
Jej głowa porusza się lekko i głęboko wdycha. Potem gwałtownie się podnosi i zaczyna nerwowo poruszać głową.
„G-gdzie jestem? Dlaczego jest tak ciemno?” zaczyna płakać i łapać oddech w panice.
Jej ręce puściły Westona i teraz wyciąga je przed siebie, jakby próbowała coś wyczuć. Archer stoi tylko kilka cali od niej i widzę w nim konflikt. Chce do niej podejść, ale wydaje się niepewny.
„Wszystko w porządku. Jesteś tu bezpieczna.” mówi Liddy, podchodząc i biorąc jedną z rąk dziewczyny.
Dziewczyna wciąga powietrze i obejmuje Liddy drugą ręką.
„Proszę... co się dzieje? Gdzie jestem?” błaga dziewczyna.
Liddy spogląda na Ezrę i kiwa głową.
„Mam na imię Lyla. Mężczyźni, którzy ci pomogli tej nocy, zadzwonili do mnie, żebym zobaczyła twoje obrażenia. Zostałaś postrzelona i straciłaś sporo krwi, ale zszyłam cię. Myślę, że powodem, dla którego jest tak ciemno, jest to, że uderzyłaś się w głowę i to spowodowało uszkodzenie oczu. Jeśli pozwolisz, chciałabym to sprawdzić.” Liddy czeka cierpliwie, podczas gdy dziewczyna zdaje się przyswajać te informacje.
Ona puszcza rękę Lyli i powoli sięga po bandaż na ramieniu. Kiedy lekko naciska, krzyczy i opada ramieniem do przodu. Musi być w takim szoku, że dopiero teraz czuje ból.
„Mogę spojrzeć na twoje oczy... Przepraszam, najpierw mogę zapytać o twoje imię?” pyta Liddy.
Dziewczyna wciąż wygląda na oszołomioną, ale bierze głęboki oddech i próbuje usiąść prosto. „Elise.”
Liddy uśmiecha się. „Dobrze, Elise, mogę spojrzeć na twoje oczy?”
„Dobrze.” Dziewczyna... Elise mówi cichym, spokojnym głosem.
„Dobrze,” powtarza Liddy i wyciąga małą, wąską latarkę.
Przesuwa ją przed jej oczami, zbliżając się, aby lepiej zobaczyć. Gdy kończy, siada z powrotem i podaje latarkę Kyle'owi.
„Dobrze, Elise, skończyłam. Chciałabym zrobić kilka badań, aby być pewną, ale wygląda na to, że twoje oczy doznały pewnego urazu. Kiedy doznałaś tego urazu głowy?” pyta Liddy.
Dziewczyna przesuwa się trochę, ale nie wydaje się zaniepokojona tym, że wciąż siedzi na kolanach Westona.
„Uh... Nie jestem pewna, jak długo byłam nieprzytomna, ale kiedy biegłam, moja stopa zahaczyła o coś i upadłam mocno. Nie zwracałam zbytnio uwagi, więc nie zdążyłam się złapać. Straciłam przytomność, a kiedy się obudziłam...” Jej głos zanika i lekko łapie oddech, zanim całe jej ciało zaczyna się trząść. „K-Kane... on...”
Weston wydaje się, że pękł, ponieważ wyciąga ręce i obejmuje ją. Ona łapie oddech przy dotyku i znowu się rozgląda.
„Kto...” Zaczyna pytać, ale Liddy jej przerywa.
„To Weston. Jest jednym z mężczyzn, którzy ci pomogli. Pozostali trzej też tu są. Ezra, Sawyer i Archer.” Mówi, wymieniając nas.
„A-alfy?” Dziewczyna... cholera, Elise pyta.
„Tak, ale obiecuję, że cię nie skrzywdzą. To moi bracia i mogę cię zapewnić, że jesteś z nimi bezpieczna.” Liddy obiecuje jej.
Elise kiwa głową i powoli podnosi ręce, by dotknąć Westona. Jej palce delikatnie przesuwają się po jego ramieniu, a ja widzę, jak on się napina. Porusza nimi trochę więcej, a potem zaciska dłoń na jego przedramieniu. Spodziewam się, że go odepchnie, ale wszystko, co robi, to trzyma go i bierze kilka drżących oddechów.
Liddy wydaje westchnienie ulgi. „Elise. Chcę cię zabrać jutro do szpitala na to badanie. Potem możemy zabrać cię do Haven i pomóc ci się tam osiedlić.”
„Nie!” Elise krzyczy, gwałtownie się pochylając do przodu.
Liddy odwraca głowę w szoku, zanim spojrzy na każdego z nas.
„Nie? Dlaczego?” pyta Liddy.
Elise opada z sił i przesuwa się dalej w stronę piersi Westona. On obejmuje ją mocno ramionami i ona pozwala mu na to.
„N-nie mogę wrócić do Haven. To tam… stado, które tam spotkałam, sprzedało mnie do tego miejsca.” mówi.
Wszyscy patrzymy na nią z zaskoczeniem, wymieniając spojrzenia między sobą.
„Ludzie, którzy cię sprzedali… spotkałaś ich w Haven? Jak to możliwe? Przecież oni bardzo dokładnie sprawdzają wszystkie stada.” mówi Liddy, patrząc na Kyle'a zdezorientowana.
Kyle pracuje z ludźmi, którzy przeprowadzają te kontrole, i wygląda na równie zszokowanego.
„N-nie wiem, ale nie mogę tam wrócić.” mówi, kręcąc głową.
„W której lokalizacji Haven przebywałaś?” pyta nagle Ezra.
Dziewczyna - Elise odwraca głowę w jego stronę. „W oddziale w Atlancie.”
Przeklinam. „Jesteś teraz w Salam Oregan.”
Jej oczy rozszerzają się, gdy słyszy mój głos. „C-co?”
„Ci dranie przewieźli cię przez cały kraj do Oregan,” wyjaśniam, obserwując, jak jej twarz znów zmienia się w panikę.
„O mój Boże. Ja-“ zamyka oczy i widzę, jak łza spływa po jej lewym policzku. „Jestem taka zdezorientowana.”
„Czy znasz dane kontaktowe swojej rodziny? Możemy zadzwonić do nich teraz.” oferuje Ezra, ale to tylko powoduje, że więcej łez spływa po jej policzku.
Kręci głową. „Moi rodzice zostali zabici, gdy miałam czternaście lat. Nie mieliśmy… stada… więc nie mam nikogo innego.”
Cholera.
Archer ma dość powstrzymywania się i siada obok Westona. Wyciąga rękę i powoli bierze dłoń Elise.
„Elise, nazywam się Archer. Nie zrobimy niczego, co sprawi, że poczujesz się niebezpiecznie. Jeśli nie chcesz wracać do Haven, to wymyślimy coś innego. Na dzisiaj jednak możesz zostać z nami. Czy to w porządku?” pyta.
Jej nieostre oczy są teraz na nim i powoli podnosi drugą rękę. Pochyla się nieco w jego stronę, a jej palce ledwo dotykają boku jego twarzy. Zatrzymuje się, ale Archer pochyla się bliżej niej, aż jej palce całkowicie go dotykają. Jej palce przesuwają się wzdłuż jego szczęki i policzka, zanim natrafią na jego okulary. Z jakiegoś powodu to sprawia, że się uśmiecha i kontynuuje, dotykając kilka kosmyków jego ciemnych falistych włosów. Nie ścinał ich od jakiegoś czasu, więc sporo urosły.
„Dziękuję, Archer.” mówi, opuszczając rękę i dając mu nieśmiały uśmiech, podczas gdy na jej policzkach pojawia się delikatny różowy kolor.
Chichoczę na jej zakłopotanie, bo to całkiem urocze. Jej oczy przesuwają się na mnie, zanim opuszcza je na swoje kolana i zaczyna bawić się palcami.
Wszyscy rzucają mi karcące spojrzenia, a ja wzruszam ramionami. „Co?”
„Przestań być takim chamem!” Liddy krzyczy na mnie i zdaję sobie sprawę z mojego błędu.
Ale serio, cham? Kto tak mówi?
Całkowicie zganiony, podchodzę bliżej i klękam przed Elise. Wyciągam rękę i chwytam jej dłoń.
„Przepraszam, Elise. Śmiałem się, bo wyglądałaś uroczo, tak się rumieniąc.” Przełyka ślinę, a jej twarz nabiera ciemniejszego odcienia różu.
Uśmiecham się do niej i sięgam, by przejechać kciukiem po jej policzku, zanim obejmę jej szyję dłonią. Wydaje z siebie drżący oddech i szybko cofam rękę. Nie chcę jej przestraszyć, a jestem pewien, że prawie ją pocałowałem. Dlaczego ją dotknąłem w ten sposób?
Cholera, muszę się od niej szybko oddalić.
Skaczę na nogi i wracam na swoje miejsce na kanapie. Kiedy siadam i zwracam się w stronę pokoju, staram się wyglądać na wyluzowanego, ale w środku kompletnie wariuję. Nigdy wcześniej nie miałem takich problemów z kontrolą przy Omegach.
Liddy przewraca oczami, zanim znowu zwraca uwagę na Elise, która opiera się o Westona i nadal trzyma za rękę Archera.
„Więc, Elise, czy byłoby ci dobrze zostać tutaj z moimi braćmi na razie?” pyta Liddy. „Zabrałabym cię do siebie, ale mam pięciu Alf i mieszkamy w ciasnych kwaterach.” Krzywi się na myśl o próbie zmieszczenia Elise w ich malutkim domu i w pełni ją rozumiem.
Moja siostra jest całkowicie zaangażowana w pomoc światu. Dlatego zdecydowała się na zamieszkanie z pięcioma ogromnymi Alfami i sobą w specjalnie zbudowanym, samowystarczalnym, ekologicznym domku. Z kompostową toaletą i panelami słonecznymi. To absurdalne, ale faceci daliby jej wszystko, o co poprosi. Poza tym, domek stoi na ogromnym kawałku ziemi, który wykorzystują do uprawy organicznej żywności i innych rzeczy.
To właściwie imponujące, ale nigdy jej tego nie przyznam.
„O-okej. Zostanę…dziękuję za pomoc.” mówi Elise cichym, nieśmiałym głosem.
„Oczywiście. Potrzebowałaś pomocy, a moi bracia i ja nigdy nie odmawiamy nikomu, kto jej potrzebuje.” Liddy mówi, wyciągając rękę i ściskając nogę Elise. „Teraz zostawię cię pod opieką tych chłopaków. Mam swoich Alfów, o których muszę się zatroszczyć. Szaleją, gdy zostają sami na zbyt długo.”
Elise uśmiecha się i pewnie myśli, że Liddy przesadza, ale ona nie. Ci faceci są kompletnie owinięci wokół palca mojej siostry i stają się marudni, gdy jest nieobecna zbyt długo. Czasami to cholernie irytujące, ale teraz… zaczynam rozumieć dlaczego. Zaczynam czuć dziwne przyciąganie do Elise i patrzenie na nią tylko pogłębia tę chęć bycia blisko niej.
Chcę zastąpić Westona i objąć ją ramionami, by chronić ją przed dalszym bólem.
Cholera… jestem w tarapatach.
