Rozdział 1: Błogosławiony

Loiza's POV:

Po latach bycia kapłanką Bogini, moja intuicja jest znacznie wyższa niż u przeciętnego wilkołaka. Kiedy zostajesz wybrany do tego zadania, niezależnie od tego, z jakiego plemienia nadprzyrodzonych istot pochodzisz, Bogini obdarza cię swoimi Błogosławieństwami oraz darami. Jako młoda kapłanka na szkoleniu, z dala od mojego stada, w ciepłym sercu Karaibów, spotkałam wiele istot takich gatunków, i chociaż poza Avalonem większość z nich to nasi wrogowie, w Avalonie panuje harmonia. To jest sposób Bogini... Błogosławiona Bądź.

Zaproponowano mi kontynuowanie edukacji jako Wysoka Kapłanka z powodu moich osiągnięć, ale jako wilkołak, bycie z dala od mojego stada sprawiało, że czułam się odizolowana. Nie chodziło o to, że nie było innych wilczyc, po prostu nie były z mojego stada, i chociaż wszyscy żyliśmy w harmonii i z dobrymi życzeniami, bardzo tęskniłam za moim stadem i rodziną, byłam tutaj od piątego roku życia, więc naprawdę nie znałam niczego innego. Jako kapłanka Bogini zdobyłam swoje oznaczenie Półksiężyca na lewym przedramieniu, nie oznaczają mnie gorącym żelazem, znak po prostu się pojawia, moment piekącego bólu i wszystko się kończy, wyraźny obraz Półksiężyca stworzony z wewnętrznego ognia. W wieku 14 lat wróciłam do domu na Wyspę Karaya, do Stada Osupa Moon... lokalizacja nieznana światu zewnętrznemu, a tylko sprzymierzone stada wiedziały, jak i gdzie nas znaleźć.

Po tzw. epoce odkryć, nasza pozycja na wyspach zniknęła tak samo jak sami tubylcy, którzy praktycznie czcili nas jak bogów. Aby zdobyć przychylność "nowych bogów", którzy przybyli na nasze wybrzeża, niektórzy tubylcy zdradzili konkwistadorom tajemnicę naszej słabości, srebro i wilczy jad. To był okropny błąd... nie wiedzieli, że podczas gdy pieczętowali nasze przeznaczenie, pieczętowali również swoje. I tak jak oni upadali na skutek chorób i niewolnictwa, my byliśmy ścigani, nie wiedzieliśmy nic o broni palnej. Żyliśmy spokojnie i w harmonii na naszych wyspach z tubylcami, były spory o ziemię, ale dzięki Bogini zawsze były one rozwiązywane pokojowo i zawsze obiecywaliśmy chronić tubylców. Jedynym warunkiem, jaki mieliśmy, było to, że nie angażowaliśmy się w żadne ich wewnętrzne konflikty, ponieważ chociaż czcili nas jak bogów, zawsze staraliśmy się zapewnić ich, że nimi nie jesteśmy, nie odważaliśmy się zboczyć z tej drogi, ponieważ stracilibyśmy Błogosławieństwa Bogini.

Początkowo nie byliśmy tylko jednym stadem, było nas najpierw 13, potem nasze liczby zmalały, pozostawiając łącznie pięć w Karaibach, ci, którzy przetrwali po ludobójstwie, postanowili się zjednoczyć i stworzyć Stado Osupa. Jako wyspiarze, morze było dla nas tak samo intymne jak lasy deszczowe; zapach soli był równie kuszący jak zapach ziemi skropionej deszczem i aromat tropikalnych kwiatów lasu. To był zapach domu i nie mieliśmy zamiaru tak łatwo go oddać. Wysłaliśmy zwiadowców w kajakach, aby znaleźć idealną wyspę, gdzie moglibyśmy się wszyscy zgromadzić i stać się jednym niezniszczalnym stadem, i tak znaleźliśmy wyspę, która nigdy nie była zamieszkana, była wystarczająco duża i żyzna, aby pomieścić nas wszystkich z więcej niż wystarczającą ilością miejsca do rozwoju. I oczywiście jako istoty Księżyca i poddani Bogini Księżyca nazwaliśmy ją Karaya, taíno słowo na księżyc.

Jednak nie byliśmy już czystymi Taíno; tak jak nasze ludzkie odpowiedniki, parowaliśmy się z tymi, którzy byli inni, nie było uważane za tabu parowanie się z kimś innym niż wilkołak. Niektórzy nawet znaleźli swoje prawdziwe partnerki wśród Europejczyków i Afrykanów, którzy zostali sprowadzeni pod jarzmo niewolnictwa. Cieszyliśmy się różnorodnością, mieszanie genetyczne sprawiało, że byliśmy silniejsi. Nowe smaki i języki, dźwięki afrykańskich bębnów, wszystko to jednoczyło nas w jedno potężne stado. To była nasza ostatnia twierdza w Karaibach i byliśmy zdeterminowani, aby ją chronić za wszelką cenę. Chroniliśmy ją przed burzami tamtych czasów, na naszym terytorium srebro i niewolnictwo były zakazane.

Nauczyliśmy się języków najeźdźców i niewolników, nasz trening stał się bardziej rygorystyczny, nie tylko pod względem siły fizycznej, ale także w umiejętnościach żeglarskich, wojnie partyzanckiej, a przede wszystkim w skrytobójstwie i szpiegostwie. Dołączaliśmy do konkwistadorów, którzy polowali na nas na swoich statkach, nie wiedząc, kim jesteśmy. Byliśmy wystarczająco zmieszani, że wielu z nas mogło uchodzić za Europejczyków. Wysyłaliśmy zespoły na każdy kontynent na świecie, aż poznaliśmy każdą kulturę, każdy język, każdą watahę. Naszą misją było zbieranie jak najwięcej informacji i nigdy więcej nie dać się zaskoczyć. Naszą drugą misją było spotykanie innych watah w innych krajach i tworzenie sojuszy. Nie mieliśmy pojęcia, że watahy wilkołaków w innych krajach będą tak wrogie wobec naszych pragnień zjednoczonego świata wilkołaków. Byliśmy tak przyzwyczajeni do jedności, którą mieliśmy na Karaibach, ale wtedy byliśmy naiwni i wciąż się uczyliśmy.

Z upływem wieków staliśmy się nie tylko mistrzami szpiegostwa, ale również rozwijaliśmy naszą technologię. W przeciwieństwie do innych watah wilkołaków, które mają swoje terytoria na kontynentach, nie musieliśmy martwić się o ataki na granicach. Naszą granicą był ocean i nasza główna linia obrony. Tak jak reszta świata, rozwijaliśmy naszą technologię w szybkim tempie, zawsze starając się być o krok przed innymi. Opracowaliśmy sonar zanim ludzie to zrobili, więc wszystko, co zbliżało się do naszego terytorium, było łatwo wykrywane. Ponadto opracowaliśmy mechanizm maskujący, który ukrywał naszą wyspę przed satelitami i innymi sonarami. Byliśmy niewidzialni na widoku! Jeśli podczas naszych misji szpiegowskich poza granicami znaleźliśmy nową technologię, na pewno ją kradliśmy i dostosowywaliśmy do naszych potrzeb.

Nie byliśmy już ścigani i wróciliśmy do naszego pierwotnego instynktu bycia łowcami. Polowaliśmy na więcej technologii, nie tylko do obrony, ale także do ataku, do celów medycznych, do bardziej efektywnego szpiegostwa. Opracowaliśmy wiele sposobów na ukrycie naszego zapachu przed wszystkimi istotami nadprzyrodzonymi, które mają dar wyostrzonego węchu, oraz na bardziej efektywne podróżowanie poza wyspą. Studiowaliśmy nowe umiejętności walki z całego świata i doskonaliliśmy unieszkodliwianie przeciwnika poprzez punkty nacisku... Anatomia i chemia stały się bardzo ważnymi przedmiotami w szkole, ponieważ dzięki tej prostej wiedzy nawet najsłabszy z nas miał szansę na przetrwanie. I wtedy przybyły do nas kapłanki Bogini Księżyca i wybrały trzy dziewczyny jako potencjalne kapłanki. Wszystkie trzy dziewczyny były zawsze testowane, a tylko jedna wyruszała do Avalonu, aby zostać kapłanką Bogini. Kiedy nadszedł mój czas, przeszłam próby i miałam zaszczyt być kapłanką w treningu dla Bogini. Uczyłam się tajemnic, kontrolowania żywiołów natury, poznawania innych istot nadprzyrodzonych, ich mocnych i słabych stron, tak jak oni poznawali moje. I poprzez naukę od siebie nawzajem wymyślaliśmy nowe sposoby na ukrycie się przed światem ludzkim na widoku!

Jednak nie wolno nam było dzielić się słabościami tych innych istot z naszą watahą, naszym plemieniem, naszym klanem. Jeśli ktoś to zrobił, otrzymałby najwyższą karę, utraciłby błogosławieństwa Bogini Księżyca. I jest to wiedza, którą znał każdy klan każdej istoty nadprzyrodzonej, więc gdy dziewczyna zakończyła swoje szkolenie, nikt nie pytał o te informacje po powrocie do domu, tylko o informacje dotyczące ukrywania się przed ludźmi i ukrywania się przed innymi nadprzyrodzonymi. Po przejściu moich prób, aby zostać oficjalną kapłanką w wieku 14 lat, moje tęsknoty za watahą i rodziną stały się tak wielkie, że pozwolono mi odejść.

Moja wataha nigdy nie cierpiała w ciągłych wojnach jak inne, dzięki naszym najnowocześniejszym obronom i niemal anonimowemu statusowi. Dlatego nasz Alfa, i drogi przyjaciel mojego ojca, jego Beta, był zadowolony i nie naciskał na mnie, aby zostać Najwyższą Kapłanką czy Główną Kapłanką, tymi, którzy potrafią opanować żywioły do tego stopnia, że natura całkowicie poddaje się ich woli. Wiedział, że mój ojciec i matka, jego własna siostra, oraz moje rodzeństwo tęsknili za mną, aby wrócić do domu. Alfa Gúarionex zawsze miał słabość do mojej rodziny, a jego Luna była jak druga matka dla mnie. Kiedy się urodziłam, moja matka bardzo zachorowała, i to właśnie Luna Isla sama mnie karmiła, ponieważ właśnie urodziła ich jedynego syna. Gdybym tylko wtedy wiedziała to, co wiem teraz, nie byłabym naiwna, myśląc, że bycie prostą kapłanką wystarczy. Moja słabość, moja tęsknota za domem kosztowała ten dom drogo, nigdy sobie tego nie wybaczę. Byłam kompletną porażką.

Następny Rozdział