Rozdział Dwieście dwadzieścia piąty.

Bez powitania. Bez spokoju. Prosto do rzeczy—a jego ton był ostry, terytorialny.

Meera zamrugała. „Czekaj… skąd wiedziałeś, że tu jestem?”

Cisza.

„Arjun, odpowiedz mi.”

Chwila. Potem, „Najpierw ja zapytałem.”

Westchnęła, ściskając nasadę nosa. „Przyszłam zobaczyć Siddharthę. Pamiętasz, mówiłam ...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie