Rozdział czwarty.

Meera otworzyła ciężkie dębowe drzwi biblioteki, ich ciężar chwilowo opierając się jej dłoni, zanim ustąpiły z typowym, przeciągłym skrzypieniem w cichym, pełnym szacunku miejscu. Powietrze wewnątrz było chłodne i nieruchome, przesycone kojącym zapachem starych książek, pożółkłych stron i wypolerowa...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie