Rozdział sześćdziesiąty piąty.

Zamiast się cofnąć, uśmiechnęła się szerzej, całkowicie źle odczytując sytuację.

„Myślałam, że może chcesz trochę towarzystwa.” mruknęła, jej palce wciąż wędrowały po jego piersi, ale jej głos lekko się załamał pod ciężarem jego mrocznego spojrzenia. Pochyliła się bliżej, próbując wykorzystać przew...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie