Rozdział pierwszy

Ciężki deszcz nie tłumił moich krzyków, gdy ojciec bił mnie bezlitośnie, bez cienia skruchy, swoją ulubioną laską za to, że nie otworzyłam drzwi wystarczająco szybko po jednej z jego pijackich eskapad.

„P...roszę tato, przepraszam,” błagałam, by przestał, mój głos był ledwie szeptem pełnym bólu, ale on nie słuchał. Wyglądało na to, że czerpie przyjemność z tego, że mnie bije.

„Ty głupia dziwko,” splunął, uderzając mnie ponownie, starannie unikając twarzy, jak zwykle, bo moja twarz była jego źródłem dochodu. Naprawdę chciałam, żeby po prostu zniszczył mi twarz, ale wiedziałam, że tego nie zrobi, to było jego cenne towar.

„Proszę!” zakaszlałam, całe moje ciało płonęło bólem.

„Jak śmiesz kazać mi czekać? Chcesz iść w ślady swojej matki jak jakaś kurwa!” splunął, jego twarz była czerwona z gniewu.

Jeśli nadal będzie mnie bił, byłam pewna, że tym razem umrę, bo już nie czułam bólu jego ciosów, tylko ból jego nienawiści.

Kontynuował bicie mnie, kopiąc, gdy przeturlałam się do ściany.

Pijackie noce były zawsze najgorsze, zwłaszcza gdy przegrał znaczną sumę pieniędzy w hazardzie. Zawsze byłam jego celem, na którym wyładowywał swoją frustrację, a dziś byłam pewna, że przegrał dużo pieniędzy, sądząc po tym, jak bardzo był pijany i jak mocno bił. Sądząc po czerwonych, fioletowych opuchniętych śladach na jego policzkach, prawdopodobnie sam też dostał lanie.

Krzyczałam na całe gardło, całe moje ciało odczuwało ciężar jego porażki tej nocy.

Nagle przestał mnie bić, rzucił laskę na bok, podniósł mnie z ziemi, złapał za kołnierz i przycisnął do ściany.

„Teraz słuchaj mnie, ty kawałku gówna,” wysyczał, jego oddech przesiąknięty alkoholem prosto w moją twarz „Lepiej zakryj wszystkie blizny na swoim ciele przed szkołą jutro, nie chcę mieć przez ciebie kłopotów,” warknął.

Patrząc mu w oczy, nie mogłam nie zauważyć, jak puste były.

„Rozumiesz?” krzyknął, jego nozdrza się rozszerzyły, a oczy zwęziły, jakby powstrzymywał się przed zrobieniem mi czegoś jeszcze gorszego.

Drżąc ze strachu, skinęłam głową.

„Użyj słów!” warknął niecierpliwie, zapach alkoholu był nadal wyczuwalny w jego oddechu.

„T...tak,” wyjąkałam, łzy cisnęły mi się do oczu, grożąc, że zaraz wybuchną.

„Dobrze, teraz idź spać, masz jutro wielki dzień.” powiedział, puszczając mój kołnierz, zostawiając mnie, bym upadła na podłogę.

Gdy wychodził z pokoju, przyciągnęłam kolana do piersi i zaczęłam cicho szlochać, zastanawiając się, co takiego zrobiłam, że zasłużyłam na takie traktowanie.

Gdy deszcz ustępował, moje łzy również. Podniosłam się z pozycji siedzącej i utykając wróciłam do swojego pokoju.

Byłam zmęczona płaczem i użalaniem się nad sobą. Chciałam tylko być na tyle odważna, by uciec, jak moja matka pięć lat temu, ale nie byłam. Wiedziałam, że ojciec mnie znajdzie, zwłaszcza że zawsze dawał mi do zrozumienia, że nie ma przed nim ucieczki.

Goniłby mnie aż na koniec świata, gdybym kiedykolwiek ośmieliła się uciec jak moja matka. Zawsze nazywał ją tchórzem za to, że mnie zostawiła i że to wszystko jest karą za jej przewinienia.

Cieszyłam się, że matce udało się uciec po latach znoszenia przemocy ze strony ojca, ale jednocześnie czułam się przez nią zdradzona.

Choć byłam wdzięczna, że uciekła, nie mogłam nie czuć się zdradzona, pozostawiona jako nowy worek treningowy dla ojca.

Były chwile, kiedy przeklinałam ją pod nosem, zwłaszcza gdy ojciec kaleczył mnie kawałkami szkła lub sprzedawał swojemu znajomemu na noc, i były chwile, kiedy chciałam to wszystko zakończyć, ale zawsze coś mnie powstrzymywało.

Z jakiegoś powodu nie mogłam przestać mieć nadziei, że jakoś i w jakiś sposób zostanę uratowana z rąk ojca. To było życzeniowe myślenie, ale to właśnie ono trzymało mnie przy życiu przez lata.

Nie byłam szczególnie pewna, kiedy zasnęłam wczoraj w nocy, pamiętałam tylko, że płakałam i wołałam mamę.

Z trudem podniosłam się z łóżka i jęknęłam z bólu. Mimo że wczorajsze lanie już się zagoiło, nadal czułam się obolała. Dziś był pierwszy dzień po długich letnich wakacjach i nie cieszyłam się na powrót do szkoły.

Szkoła była prawie tak zła jak dom, ale gorsza, bo tam byłam dręczona przez wielu ludzi. To była cena, jaką płaciłam za bycie omegą i córką największego dłużnika w stadzie.

Jedyne, na co czekałam, to moja przemiana tej nocy. Dziś były moje osiemnaste urodziny i nie mogłam się doczekać, aż w końcu dostanę swojego wilka.

Drzwi otworzyły się gwałtownie, gdy zdejmowałam bluzkę, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Szybko zakryłam piersi rękami, ale było już za późno, dziwny nieznajomy zdążył zobaczyć więcej, niż chciałam.

„Czyż nie jest piękna?” zapytał mój ojciec, uśmiechając się do nieznajomego, którego uznałam za jednego z jego wielu znajomych.

„Tak. Jest bardzo piękna.” powiedział mężczyzna, uśmiechając się lubieżnie, gdy podszedł do mnie. Zerwał moje ręce z sukienki i ścisnął moje piersi jakby były zabawką do gryzienia, a on psem.

Wydałam z siebie jęk, a on chyba uznał to za podniecające, bo jęknął z zadowolenia i uśmiechnął się. Chciałam napluć mu w twarz i krzyknąć, żeby przestał, ale wiedziałam, że to skończyłoby się dla mnie śmiercią z ręki ojca, a próbowałam przetrwać jak najdłużej.

„To właśnie dlatego kocham omegi.” powiedział, chichocząc i ponownie dotykając moich piersi. „Co za soczyste cycki!”

Jęknęłam, próbując go powstrzymać. Ale on wziął to za dobrą monetę i pomyślał, że podoba mi się jego napaść. Zaciągnął mnie na łóżko i wepchnął na nie.

„Zaraz wrócę,” powiedział mój ojciec i rzucił mi wymowne spojrzenie, które oznaczało „zadowól go”, a ja zaczęłam cicho szlochać. Dlaczego ja?

Odrętwiała, leżałam tam, gdy mężczyzna zdejmował moje ubrania, a potem majtki. Wpatrywałam się w sufit, gdy mężczyzna ustawił się w centrum moich ud i zaczęłam liczyć od jednego do dziesięciu, gdy wbił się we mnie i zaczął się poruszać.

Trwało to dwie i pół minuty, ale były to najdłuższe dwie i pół minuty w moim życiu. Zawsze takie były.

Skończywszy mnie gwałcić, mężczyzna przetoczył się na drugą stronę łóżka i ku mojemu przerażeniu zasnął. Wstałam dziesięć minut później i wykąpałam się, robiąc wszystko, aby zmyć z siebie jego zapach.

Ubrałam się i wyszłam z pokoju, tylko po to, by zobaczyć mojego ojca stojącego tuż za drzwiami.

„Gdzie on jest?” zapytał, jego oczy szukając moich bezdusznych oczu.

„Śpi,” wykrztusiłam, nie odważając się płakać przed nim, choć to było wszystko, co chciałam zrobić.

„Naprawdę? Aż tak dobrze, co?” Uśmiechnął się, nawiązując do moich intymnych części.

Zadrżałam na jego obrzydliwe insynuacje, ale starałam się, by tego nie pokazać. To tylko przyniosłoby mi lanie przed szkołą, a ledwo co zagoiłam się po wczorajszym biciu i dzisiejszej napaści. Byłam o jedno bicie od tego, by nie móc zrobić niczego przez cały dzień.

Nie odpowiedziałam, tylko wpatrywałam się w przestrzeń, czekając, aż mnie odprawi, żebym mogła iść do szkoły, kolejnego miejsca tortur dla mnie. Kiedy o tym pomyślałam, zdałam sobie sprawę, że nie ma miejsca, gdzie byłabym bezpieczna. Szkoła była innego rodzaju torturą, ale nie miałam wyboru, musiałam się tam codziennie pojawiać.

„No dalej, to był zabawny żart.” Zaśmiał się, ale gdy zobaczył, że się nie śmieję, znowu spoważniał.

„Dziś jest pierwszy dzień szkoły, wiesz, co masz robić? Zadowól każdego mężczyznę z ciężkim bagażem, którego zobaczysz w szkole. Nie jesteś chłopcem, ale przynajmniej masz ładną twarz, aby wyciągnąć mnie z długów i nędzy.” powiedział, klepiąc mnie po twarzy.

Skinęłam głową, z łzami grożącymi, że wyleją się z moich oczu, a on uśmiechnął się cynicznie i kazał mi zniknąć z jego pola widzenia i iść zarobić dla niego trochę pieniędzy.

Spojrzałam na zegar i westchnęłam. Dziś były moje urodziny i tak jak każde moje urodziny przez ostatnie pięć lat, byłam sama. Przynajmniej dzisiaj miałam się przemienić. Nie mogłam się doczekać osiemnastej godziny. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam silnie, że osiemnasta godzina przyniesie mi szczęście.

Idąc do szkoły, myślałam tylko o tym, jak bardzo chciałabym stąd uciec, ale nie mogłam. Może moje przeznaczenie miało się zmienić i uda mi się uciec od wszystkiego.

Następny Rozdział