Rozdział trzeci

Allison wyglądała, jakby zobaczyła ducha zaraz po tym, jak słowa Chada spadły jak trucizna.

"Ona nie zasługuje na twoje współczucie, Chad. Jest kłamczuchą i brudną dziwką," wypluła z siebie.

"Zamknij się i wynoś się stąd." Chad warknął i zaczął naciskać na moją klatkę piersiową, próbując wydostać wodę z moich płuc.

Im mocniej naciskał, tym bardziej zastanawiałam się w swoim delirium. Nienawidził mnie, mojej całej egzystencji, więc dlaczego mi pomagał? I to kosztem Allison?!

Zakrztusiłam się i wyplułam ostatnią wodę z basenu z płuc. Gdy moje zmysły w pełni wróciły, zdałam sobie sprawę, że Chad klęczy obok mnie, jego wyraz twarzy był nieczytelny.

"Dl-dlaczego...dlaczego mnie uratowałeś?" wykrztusiłam między łapaniem oddechu.

Szczęka Chada lekko się zacisnęła. "Powiedzmy, że nie chciałem mieć na sumieniu twojej śmierci."

Gorzki, szarpany śmiech wyrwał się z moich ust. "Od kiedy to masz sumienie, jeśli chodzi o mnie?"

Jego oczy błysnęły niebezpiecznie. "Uważaj na ton. Mogłem właśnie uratować twoje bezwartościowe życie, ale nadal rozmawiasz z Alfą."

Wzdrygnęłam się na ostre upomnienie, cofając się. Oczywiście, byłam głupia, myśląc, że rozwinął jakiekolwiek współczucie dla mojej sytuacji. Dla niego byłam tylko zabawką do dręczenia.

Chad zdawał się zauważyć, że jego słowa trafiły do mnie, wypuszczając powoli powietrze, gdy przeczesał ręką swoje kasztanowe włosy. Gdy jego spojrzenie wróciło do mnie, była w nim nieodparta intensywność, która kipiała w tych wilczych oczach.

"Słuchaj, nie musiałem interweniować tam wcześniej. Mogłem pozwolić Allison na jej zabawę, pozwolić ci się utopić jak żałosny kundel, którym jesteś." Jego głos był niski, z niemal drapieżnym tonem, który sprawił, że dreszcz przeszedł mi po plecach.

Nie powiedziałam nic, strach ponownie ścisnął mi gardło, gdy napotkałam to palące spojrzenie. Pochylił się bliżej, tak blisko, że mogłam poczuć miętę na jego oddechu.

"Ale cię uratowałem. To znaczy, że jesteś mi winna dług, mały szczeniaku."

Moje oczy rozszerzyły się na tę sugestię, panika zaczęła trzepotać w mojej piersi. Na pewno nie mógł... czy mógł? Zanim zdążyłam wyrazić swój strach, palce Chada uchwyciły moją brodę w bezwzględnym uścisku, zmuszając mnie do utrzymania jego przeszywającego spojrzenia.

"Jeszcze nie zdecydowałem, jak mi się odwdzięczysz. Ale kiedy to zrobię, będziesz posłuszna bez pytania. Jasne?"

Chciałam splunąć mu w twarz, wyrzec się jakiegokolwiek długu wobec tego okrutnego, sadystycznego Alfy. Ale jakiś głęboko zakorzeniony instynkt samozachowawczy powstrzymał mnie. Zgrzytając zębami, skinęłam głową w milczącym uznaniu.

Powolny, drapieżny uśmiech wykrzywił usta Chada, gdy puścił moją brodę lekkim pchnięciem.

"Dobra dziewczynka. Dam ci znać, kiedy nadejdzie czas, aby zacząć spłacać."

Jak mógł ten, którego kochałam tak głęboko, zdradzić mnie w ten sposób? Gdy myślałam, że Chad był światłem, które miało mnie wyprowadzić z mojego desperackiego życia, zadał mi miażdżący cios. Byłam całkowicie zdezorientowana jego działaniami. A potem, jakby tego było mało, miał czelność sugerować, że teraz jestem mu coś winna. Ból i gniew paliły we mnie głęboko.

Chad był moją pierwszą miłością. Dałam mu każdą część swojego serca, tylko po to, by on po nim deptał. A teraz, nie tylko mnie zdradził, ale był przywódcą w okrutnym prześladowaniu, którego doświadczałam każdego dnia. Każda drwina, każdy żart, każde upokorzenie – wszystko to miało swoje źródło w nim, pociągającym za sznurki.

Moje myśli wróciły do ostatniego razu, gdy Chad i ja byliśmy razem jako kochankowie.

Poszliśmy na randkę nad jezioro. Wspaniałe kolory zachodu słońca odbijały się na powierzchni jeziora, gdy Chad prowadził mnie wzdłuż brzegu, nasze dłonie splecione. Gdy się zatrzymał i odwrócił w moją stronę, byłam oczarowana adorującym spojrzeniem w jego oczach.

"Wyglądasz pięknie," wyszeptał, delikatnie wsuwając luźny kosmyk włosów za moje ucho.

Poczułam, jak moje policzki się rumienią. "Ty też nie wyglądasz źle," zdołałam odpowiedzieć z nieśmiałym uśmiechem.

Chad zaśmiał się, tym głębokim dźwiękiem, który tak bardzo kochałam, i przyciągnął mnie do swojego silnego uścisku. Gdy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii, rozpłynęłam się w nim, rozkoszując się jego znajomym, kojącym zapachem. W tej chwili reszta świata po prostu zniknęła, aż zostaliśmy tylko my dwoje.

Kiedy nasze usta w końcu się spotkały, poczułam, jakby delikatność jego pocałunku mnie unosiła. Moje serce biło szybko w piersi. Gdy się rozstaliśmy, Chad oparł swoje czoło o moje.

„Kocham cię, Avyanne. Bardziej niż kiedykolwiek zrozumiesz,” wyszeptał z wyraźnym szacunkiem.

Łzy czystej radości zapiekły mnie w oczach, gdy patrzyłam na tego wspaniałego mężczyznę, którego kochałam tak głęboko. „I ja ciebie kocham, Chad. Zawsze.”

Połączeni naszym płomiennym uczuciem, nic nie mogło nas rozdzielić. Gdyby tylko ta niekończąca się błogość nie rozpadła się już w następnym tygodniu.

Moje myśli przerwał przenikliwy dźwięk dzwonka szkolnego, oznajmiający koniec zajęć na dzisiaj. Wykładowca nawet nie zwrócił uwagi na mój przemoczony wygląd po ostatnim żarcie, jedynie przypominając nam o odpowiednim zachowaniu na następną lekcję.

Chichot Allison przeszył mnie jak noże, gdy spuściłam głowę ze wstydu. Może to była „sugestia” Chada, która zadziałała, ponieważ Allison nie dręczyła mnie więcej po porannych wydarzeniach. Reszta czworaczków, ta potężna grupa bogatych spadkobierców alfa, również nigdzie nie była widoczna. Jako najlepsi uczniowie mieli przywilej, którego reszta z nas nie mogła pojąć – całkowite opuszczanie zajęć, jeśli tylko chcieli.

Westchnęłam z ulgą, wiedząc, że na razie uniknęłam ich dręczenia. Ale większy niepokój wciąż mnie dręczył – co mogłabym dać, aby zaspokoić dług Chada? Był najbogatszy spośród swoich braci i najbardziej wpływowym uczniem tutaj. Co mogłam mieć, czego on mógłby chcieć?

Otrząsając się z tych myśli na chwilę, spojrzałam na zegar. Dziewięć godzin do północy. Do mojej zmiany. Dreszcz podniecenia przebiegł przez moje ciało, gdy pomyślałam o tym, co przyszłość dla mnie przyniesie. Co jeśli nadal będę dręczona, nawet po tym, jak zdobędę swojego wilka? Czy moja przyszłość w ogóle się poprawi?

Jeśli uda mi się powstrzymać dręczenie w szkole, co z moim ojcem?

Zawsze mówiłam, że mnie znajdzie, jeśli tylko spróbuję uciec, ale gdy o tym myślę, nigdy tak naprawdę nie próbowałam uciec. Zawsze siedziałam jak szczeniak i połykałam każde gówno, które mi rzucano.

Pomyślałam o mojej mamie i po raz pierwszy zobaczyłam siebie jako ją, nie czując się zdradzona, tę odważną kobietę, która odważyła się uwolnić z rąk samego diabła.

I to właśnie kim miałam być tej nocy, jak tylko zdobędę swojego wilka.

Czując się wyczerpana, przeszłam przez bramę szkoły, ale niemal natychmiast trzy wysokie postacie zablokowały mi drogę – Logan, Killian i Blair. Trzej kolejni członkowie okrutnej paczki Chada. Zadrżałam, gdy się zbliżyli, obawiając się, co nowego wymyślili.

„Słyszeliśmy, że dziś są twoje urodziny, mały wilku,” wysyczał Logan, trzaskając knykciami.

„Jak mogłaś ukryć przed nami coś tak ważnego, co?” wtrącił Blair, ledwie sekundy po Loganie.

Nie odpowiedziałam i próbowałam przejść obok nich, ale Killian, który milczał przez cały czas, nagle mnie zatrzymał, ku mojemu przerażeniu.

"Spokojnie, Avyanne, chcieliśmy tylko świętować z tobą," sapnął Killian.

Gorzki śmiech niemal wydostał się z moich ust na absurdalność tego wszystkiego. Ta trójka uczyniła moje życie piekłem, a teraz chcieli świętować moje urodziny? Jakbym miała jakikolwiek wybór, skinęłam głową w strachu, myśląc, że wszystko się skończy.

Ale gdy oczy Killiana rozbłysły, złowrogi blask migotał w nich, gdy dodał, przesuwając palcami od mojego podbródka do szyi,

„Nasza piękna i najdroższa była dziewczyna brata,” byłam zmuszona myśleć inaczej.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział