Klatka część druga - POV Valerii
To są jedyni czterej, o których wiem w ciągu ostatnich dwóch tygodni i czasami zastanawiam się, czy oni w ogóle wiedzą o swoim istnieniu. Jeśli tak, to czy są w porządku z tym, że zalecają się do tej samej kobiety, podczas gdy ona robi z nich głupców?
Może po prostu szukają jej ręki, aby zawrzeć sojusz z jej ojcem, ale bez względu na powód, wygląda na to, że robi z nich głupców.
To nie jest pytanie, które powinienem zadawać, choć bardzo bym chciał, i siedzi w tyle mojej głowy nawet teraz.
Gdy schodzę do kuchni na dole, wyciągam wszystko, aby zrobić quiche i zabieram się do pracy. Czas leci, zanim się obejrzę, wszyscy są w kuchni.
Rodzina zbiera się przy stole, nakładając na talerze jedzenie, gdy tylko je podaję. Moja głowa pozostaje pochylona, ręce złożone przed sobą, starając się ignorować ssanie w żołądku.
Nagle drzwi wejściowe trzaskają.
Podrywam głowę z zaskoczenia, ale odzyskuję postawę i trzymam głowę pochyloną.
Dwa komplety kroków wchodzą do pokoju. Zerkam w górę bez unoszenia głowy i widzę dwie pary czarnych butów. Choć chcę spojrzeć wyżej niż ich kostki, aby zobaczyć, kto przyszedł, nie śmiem ruszyć głowy. Niestety, nie rozpoznaję żadnej z par butów.
„Ach, Alfa Barrett, a to jest twój dziedzic, prawda?” pyta Alfa Jackson, wstając od stołu, przesuwając krzesło, które skrzypi po drewnianej podłodze. „Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że was mamy. Witamy w Moon Stone Pack.”
To muszą być goście, o których wspominała.
„Jesteśmy szczęśliwi, że tu jesteśmy,” mówi Alfa Barrett, zbliżając się do nich i wyciągając rękę, aby uścisnąć dłoń mojego alfy. „To jest mój syn, Waylen.”
„Więc jesteś dziedzicem i przyszłym alfą. Czuję moc, która emanuje od ciebie falami,” mówi Jackson.
Choć nie mówi tego na głos, ocenia Waylena w porównaniu do innych, których spotkał, i obstawiam, że myśli, że to ten dla jego ukochanej Gabby.
Do pokoju wchodzi kolejny mężczyzna, który przyciąga moją uwagę. Nie mam wyboru, muszę spojrzeć w górę i spotkać jego wzrok.
W tym momencie wszystko się zmienia.
Powietrze gęstnieje, trzaskając czymś, czego nie potrafię nawet nazwać. Mój wzrok podnosi się bez pozwolenia, zatrzymując się na nim.
Wysoki. Silniejszy niż ktokolwiek tutaj. Ciemnobrązowe włosy, skóra pocałowana przez słońce, a oczy — och, jego oczy. Lodowato niebieskie i przeszywają mnie, rozwijając coś we mnie, czego nawet nie wiedziałam, że istnieje, aż do teraz.
Nikt nie zauważa mojego nagłego ruchu, a Alfa Barrett kontynuuje przedstawianie.
Patrzy na mnie. Naprawdę mnie widzi, jakby rozpoznawał coś, co ukrywałam nawet przed sobą.
Nie mogę się ruszyć ani oddychać.
„To jest przyjaciel mojego syna, Kendric. Jest samotnym alfą bez stada.”
Jego imię odbija się echem w mojej głowie jak zapomniana piosenka, której chciałabym znać słowa.
"Kendric."
Znam to imię. Nie powinnam, ale znam.
Zanim zdążę ponownie opuścić głowę, Gabby zauważa i informuje swoją matkę, że jestem poza formacją. „Spójrz, mamo. Valeria musi coś zobaczyć, co jej się podoba.”
Moja głowa natychmiast opada, ale jest już za późno. Millie wstaje, jej usta zaciskają się w cienką linię. „Wiesz lepiej. Nie pozwól, żeby to się powtórzyło.”
„Tak, pani. To się nie powtórzy.”
„Dobrze. Teraz wynoś się. Mamy rzeczy do omówienia, których twoje uszy nie powinny słyszeć,” mówi, wypychając mnie z pokoju, ale muszę przejść obok Kendrica, aby wyjść.
Jest dość duży, a gdy próbuję wyjść z kuchni, moje prawe ramię ociera się o jego. Kontakt jest tak rozpraszający, że tracę koncentrację i potykam się o czubek jego buta.
Tuż przed tym, jak mam uderzyć o podłogę, nagle mocny uchwyt na mojej talii podciąga mnie w górę. Piszczenie wydobywa się z moich płuc.
„Mój Boże, co za niezdarna idiotka z ciebie. Teraz przeproś pana Kendrica,” żąda Millie, stojąc po drugiej stronie kuchennego stołu.
„Bardzo przepraszam,” szepczę, życząc sobie, bym mogła po prostu zniknąć.
Kendric nic nie mówi. Po prostu patrzy na mnie ciekawym wzrokiem, gdy podnoszę głowę, by spotkać jego spojrzenie.
„Czy znam cię skądś?” pyta, jego głos jest łagodny.
„Nie, nie znasz.” Z całej siły, jaką mogę zebrać, wyrywam się z jego uchwytu i szybko opuszczam pokój, szukając schronienia na strychu, gdzie mogę być ukryta przed wzrokiem.
Gdy tylko zamykam drzwi, łzy zalewają moje oczy i spływają po twarzy. Nie jestem pewna, dlaczego mam ten nagły przypływ uczuć, ale nie powinno się to dziać. To nie tak, że kiedykolwiek pokocha kogoś takiego jak ja.
Nigdy wcześniej nie byłam niczym dla nikogo.
