Dlaczego warto mnie śledzić, część pierwsza - POV Valerii

Idę w stronę targu, starając się ignorować uczucie, że ktoś mnie obserwuje.

Kendric jest przystojny, ma silną budowę i byłby kimś, kogo mogłabym pragnąć jako partnera, gdybym mogła mieć jednego. Część mnie zastanawia się, czy jest zdesperowany, i dlatego praktycznie mnie goni, ale czuję się śmiesznie, myśląc, że ktoś taki jak on mógłby cierpieć na brak partnerki.

Prawdopodobnie codziennie czeka na niego mnóstwo kobiet pod drzwiami. Dziewczyny uwielbiają ciemnego i intrygującego alfę, który właśnie zakłada własną watahę.

Ściskam mocniej listę i mam nadzieję, że uda mi się zdobyć wszystkie rzeczy, o które prosiła. Moje spojrzenie przemyka po różnych stoiskach w poszukiwaniu wszystkiego i wydaje się, że to będzie dobry dzień na targu. Większość, jeśli nie wszystko, jest tutaj, sądząc po jednym rzucie oka.

Kendric chwyta mnie za ramię, gdy mam zamiar obejrzeć owoce na pierwszym stoisku. „Nie zamierzasz ze mną porozmawiać o wszystkim?”

„Twoje pytanie nie jest warte odpowiedzi. Nic nie możesz z tym zrobić, a ja nie mogę szczegółowo opowiadać o tym, co się tu dzieje, bo to nie moje miejsce. Więc jeśli masz pytania, musisz zapytać alfę.”

„Jeśli cię krzywdzą, to mi tego nie powiedzą,” mówi, przesuwając rękę w dół mojego ramienia, aż chwyta moją dłoń. „Muszę wiedzieć, czy to, co powiedział, jest prawdą.”

Wiele myśli przemyka przez moją głowę i nie wiem, co alfa mu powiedział. To mogła być każda liczba historii. Jeśli wybiorę złą, znajdę się w większych kłopotach, niż mogę sobie poradzić.

„Co powiedział?”

„Mój alfa, kiedy zadzwonił, aby umówić spotkanie dla swojego syna, również pytał o inne kobiety. Zauważono cię, gdy Barrett przyjechał kilka tygodni temu i powiedziano mu, że nie jesteś dostępna jako partnerka. Nie widzę żadnych śladów połączenia na tobie i z tego, co słyszałem, będąc tutaj, nie masz partnera.”

Jego oczy lądują na mojej szyi, szukając jakiegokolwiek znaku. Jest to szybkie, ale wcale nie subtelne. Choć mnie to zaskakuje, zastanawiam się, jaką grę alfa prowadzi. Nie słyszałam wcześniej tego kłamstwa, a jedyny powód, dla którego nie jestem dostępna jako partnerka, który przychodzi mi do głowy, to że alfa nie jest skłonny na to pozwolić. Ale powiedzenie tego Kendricowi jest zabronione.

„Och. No, nie, nie jestem połączona.” Wyciągam rękę z jego uścisku i robię krok w tył. „Nie powinieneś się trudzić, zadając mu więcej pytań. To tylko doprowadzi cię do problemów, których nie chcesz, a Alfa Jackson nie jest wrogiem, jakiego chcesz.”

Ściskając koszyk, podchodzę bliżej do stoiska z owocami i właśnie gdy mam zamiar chwycić pierwszą cytrynę, Kendric mnie wyprzedza i wkłada je do koszyka za mnie.

„Dziękuję.”

„Daj mi listę i pomogę ci to zdobyć, bo musimy dokończyć naszą rozmowę.” Jego oczy są utkwione w mężczyźnie obsługującym stoisko, a napięcie od niego emanuje falami. „Gdzieś bardziej prywatnie niż tutaj.”

Jak tylko to mówi, oczy Jerry'ego rozszerzają się, a on przenosi wzrok na mnie. „Czy jest coś jeszcze, w czym mogę pomóc dzisiaj, Panno Valeria? Czy mam zadzwonić do twojej pani?”

Jest to subtelne, ale miły sposób zapytania, czy potrzebuję pomocy.

„Nie, Jerry. Wszystko jest w porządku, a ona wysłała mnie po kilka rzeczy z nim jako moim eskortą. Czy możesz to wpisać na ich rachunek?”

Pomimo kiwnięcia głową, jego wzrok pozostaje utkwiony w Kendricu, ani razu nie odrywając się od jego intensywnego spojrzenia. „Tak. Bądźcie bezpieczni.”

Odwracam się, by odejść, a Kendric depcze mi po piętach, ale uczucie w mojej piersi pozostaje. Nienawidzę, jak dobrze kłamię.

Przechodzimy do następnego stoiska, aby wziąć jajka i kilka innych rzeczy. Gdy nadal patrzy wstecz na tamto stoisko, jego brwi są zmarszczone, co sprawia, że wygląda ponuro.

„Jerry jest miły. Możesz przestać patrzeć na niego, jakbyś chciał go rozerwać. Jeśli będziesz kontynuować te wyrazy twarzy, wszyscy będą się ciebie bać.”

Uśmiecha się, jego oczy ostro przecinają się w moim kierunku. „To może nie być takie złe. Większość i tak się mnie boi. Nie mam najlepszej reputacji.”

Chociaż rozumiem, dlaczego tak by było, postanawiam nie komentować i zachować swoje myśli dla siebie. Już podzieliłam się wystarczającą ilością informacji i nie ma powodu, bym dzieliła się czymś więcej. Jest po prostu zbyt ciekawy mojej sytuacji i tego, co się tutaj dzieje.

„Cóż, postaraj się nie straszyć ich, gdy tu jesteś,” mówię, idąc do następnego stoiska.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział