Rozdział 3

"Jak bardzo zła jest moja dusza, pytasz? Spójrz w ciemność, miejsce, gdzie wszelkie światło jest pochłaniane i nawet na szerokość włosa nie można rzucić cienia. Wtedy zaczniesz rozumieć głębię mojego zepsucia." ~Desdemona

Chodziła tam i z powrotem, tam i z powrotem, w jednym z podziemnych sanktuariów, do których została zmuszona wieki temu. Ciemne, chropowate ściany doskonale oddawały jej nastrój, a stęchłe powietrze nieustannie przypominało jej, że znów musiała opuścić ziemię, którą nazywała domem. Jej gniew kipiał i był niebezpiecznie bliski wybuchu. Musiała zachować kontrolę. To wszystko było tylko chwilowym niepowodzeniem, a nie porażką. Mona nie zdawała sobie sprawy, jak potężni będą dwaj uzdrowiciele razem, a dodatkowo mieli pomoc tego natrętnego Fae.

Po tym, jak uzdrowiciele zneutralizowali jej zaklęcia, Mona musiała przerwać połączenie, zanim zdążyli sięgnąć do jej wnętrza, do samej magii, którą czerpała z żywych, których zabijała, a następnie przechowywała w swojej czarnej duszy. Nie mogła na to pozwolić. To zniszczyłoby wszystko, czym się stała. Więc wycofała się, aby ponownie ocenić swoje okoliczności; nie uciekła. Przynajmniej tak sobie wmawiała.

Opuściła miejsce na swoim wiernym rumaku Oktawianie i skierowała się w ochronę lasów Rumunii. Nie zważając na zimno, pędziła, aż dotarli do mostu głęboko w Karpatach. Gdyby człowiek nie wiedział, co znajduje się pod mostem, po prostu przeszedłby przez niego bez zastanowienia. Natomiast istoty nadnaturalne wiedziały, co tam jest, ponieważ nie można było przejść przez most bez zapłacenia trollowi, który strzegł portalu. Jeśli nie mogli zapłacić, musieli odpracować to, przechodząc przez portal do Pośredniej Krainy. Mona nigdy nie płaciła. Jeśli wchodziła do Pośredniej Krainy, zawsze było to z własnej woli. Więc za każdym razem, gdy spotykała trolla, przechodzili przez ten sam rytuał. On prosił o opłatę, a ona kazała mu iść do diabła i wchodziła na własnych warunkach. Myślała, że troll musi to uważać za zabawne i miłą przerwę od jego nudnej egzystencji.

Pośrednia Kraina była miejscem między światem ludzi a królestwem demonów. To tam trafiali nikczemni, gdy musieli się ukryć, i tam, gdzie mniej nikczemni odpracowywali swoje przewinienia wobec nikczemnych. Było to miejsce pozbawione pokoju i komfortu. Miejsce, gdzie ciemność okrywała cię jak koc, a rozpacz wypełniała płuca przy każdym oddechu.

Atmosfera dostosowywała się do największego dyskomfortu istoty. Jeśli nienawidzisz zimna, będziesz otoczony lodem. Zamiecie będą cię atakować, odmrożenia sparaliżują twoje palce i palce u nóg – twoje żyły będą czuły, jakby krew zamarzała w twoim ciele, powoli pozbawiając twoje organy cennego płynu, którego potrzebują do życia. Lód nigdy się nie topi, a odwodnienie następuje, mimo że jesteś otoczony wodą.

Jeśli nienawidzisz upału, będziesz stał na pustyni pod palącym słońcem, twoje usta będą spękane, a skóra sucha, twoje ciało będzie wołać o wodę. Usłyszysz sępy nad sobą, czekające, aż upadniesz pod nieustannym, topiącym kulą ognia. Poczujesz, jak zniżają się, zachęcając cię do poddania się, aby mogły wyczyścić twoje zwłoki, aż zostaną tylko kości, które z czasem zostaną spalone.

Jeśli boisz się wody, jeśli otwarty ocean bez lądu na horyzoncie sprawia, że drżysz w swoich snach, to tam będziesz, woda tak daleko, jak tylko możesz zobaczyć; żadnej pomocy na horyzoncie. Musisz pływać, aby utrzymać się nad słoną, odwodniającą cieczą. Z każdym zanurzeniem głowy pod powierzchnię twoje ciało słabnie. Twoje mięśnie zaczynają się kurczyć, pragnienie powoduje delirium i już nie wiesz, dlaczego nie powinieneś pić wody morskiej. Ulegasz pokusie i pijesz łykami, ale jesteś zbyt słaby. Woda, która wydaje się mieć własne życie, wzywa cię, należysz do morza, a gdy toniesz i twoje płuca wypełniają się wodą, ciemność, której pragniesz, aby cię pochłonęła, pozostaje poza twoim zasięgiem.

Może to nie żywioły budzą w tobie strach czy nienawiść; może to twoja własna śmierć lub śmierć kogoś, na kim ci bardzo zależy, jest tym, co cię przeraża. Jeśli to właśnie to napełnia cię lękiem i rozpaczą, będziesz oglądać śmierć tej ukochanej osoby raz po raz w najbardziej makabryczny sposób. Będziesz próbować im pomóc, sięgać po nich, kiedy wołają twoje imię, ale na próżno. Bo choć wszystko, co widzisz i czujesz w Pomiędzy, wydaje się tak realne, to dzieje się tylko w twoim umyśle. W rzeczywistości jesteś uwięziony w swoim umyśle bez możliwości ucieczki.

Te miejsca były stworzone, by przetrzymywać tych, którzy czekali na kolejne zadanie od demonów lub innych złych nadprzyrodzonych istot, które potrzebowały jakiejś pomocy. Czasami chodziło tylko o dostarczenie wiadomości, innym razem było to coś znacznie gorszego. Najlepszą rzeczą, jaką mógł zrobić nadprzyrodzony, było po prostu zapłacenie opłaty. Pomiędzy nie było miejscem dla lekkich złoczyńców, a tym bardziej dla tych czystego serca.

Mona widziała tu wielu cierpiących. Sama nigdy tego nie doświadczyła. Zło, które ją wypełniało, było jeszcze mroczniejsze niż to, co leżało tutaj. Nic, co Pomiędzy mogło użyć do jej torturowania, nie byłoby skuteczne. Były chwile, choć bardzo rzadkie, kiedy zastanawiała się, w którym momencie zło całkowicie ją pochłonęło. W którym momencie całkowicie sprzedała swoją duszę? Nigdy nie myślała o tym długo, bo moc, która pochodziła z ciemności, była tym, czego potrzebowała, i miała jej dużo.

Teraz była tutaj, przechadzając się, myśląc i knując. Jej moc była wielka, ale posiadanie krwi dwóch uzdrowicieli uczyniłoby ją najpotężniejszą nadprzyrodzoną istotą po tej stronie demonicznego świata. Nie byłoby wilka ani Fae, który nie padłby jej do stóp. Uśmiech rozciągnął się na jej twarzy, tak zły, że ciemność wokół niej wyciągnęła ku niej swe macki, a ona wyobrażała sobie wielkiego Vasile'a klęczącego przed nią. Zemści się; weźmie to, co jej się należy. Ale jej moc słabła. Mogła przyznać, że będzie potrzebowała armii, która pójdzie przed nią i osłabi tych, którzy staną jej na drodze. Przeklęte Fae za to, że zabrały jej siostry. Choć niechętnie, musiała przyznać, że będzie musiała go odwiedzić. Kiedyś był bardzo potężny, podobnie jak jego ludzie. Teraz okoliczności zaczęły go osłabiać. Nie szukała jego siły; potrzebowała jego wiedzy. Potrzebowała informacji, które znał tylko on. Zrobi wszystko, co będzie musiała, by zdobyć te informacje.


"Zanim ruszymy do nowej rezydencji serbskiej watahy, musimy omówić kilka spraw," ogłosił Vasile dwóm watahom, które zebrały się na jego prośbę.

"Zawsze nienawidziłam, kiedy moi rodzice chcieli omówić -" Jen szepnęła do Jacque, robiąc cudzysłowy w powietrzu, "- coś. Tak naprawdę mówili: usiądź na tyłku, bo zaraz cię opieprzymy."

Jacque podniosła pięść do przybicia piątki, dodając slang, z którego były znane: "Słowo."

"Hej, co przegapiłam?" zapytała Sally, siadając obok swoich dwóch przyjaciółek.

Jen rzuciła Sally spojrzenie i uniosła sugestywnie brwi. "A gdzie dokładnie byłaś dziś rano, Sally? Opowiedz."

Sally zarumieniła się, choć naprawdę nie miała powodu.

"Costin uczył mnie, jak nalewać drinki w sposób, w jaki robią to barmani."

Jacque zaśmiała się, gdy Jen udawała zszokowaną. "To tak się teraz nazywa? Muszę powiedzieć Decebelowi, że nie powinniśmy mówić, że szukaliśmy moich soczewek."

"Jen, przecież nie nosisz soczewek," zauważyła Sally.

"No to co dokładnie chcesz, żebym powiedziała? Że próbował znaleźć moje -"

Jacque zakryła dłonią usta Jen. Z drugiego końca pokoju widziała, jak Decebel patrzy na swoją partnerkę z ponurą miną, Fane się śmieje, a Costin wygląda na bardzo zdezorientowanego.

"Czemu twoje życie seksualne zawsze musi być tematem rozmowy?" szepnęła Jacque do ucha Jen.

"Bo jest tak cholernie niesamowite, że byłoby przestępstwem nie podzielić się tą wielkością ze światem!" Jen uśmiechnęła się i pomachała do Decebela. Stał z rękami skrzyżowanymi na piersi, oparty o ścianę z ponurą miną. Znana mu ponurość była wyraźnie widoczna na jego przystojnej twarzy.

"Zobacz, jaki jest słodki, kiedy się dąsa." Jen zachichotała.

"To jego dąsająca się twarz? Wygląda bardziej jak 'przestań gadać o naszym życiu seksualnym, ty szalona kobieto' twarz. Tylko mówię." Jacque pokręciła głową.

"Nooo," przeciągnęła Jen, "jego brwi byłyby trochę niżej, a usta w prostą, napiętą linię." Jak tylko Jen skończyła mówić, Decebel przybrał dokładnie taką minę, jaką opisała.

Jacque i Sally wybuchnęły śmiechem. "O, jest dobry, Jen. Zna cię na wylot."

Jen warknęła. "Może i zna mnie na wylot, i może dzwonić do mnie cały dzień, ale ja nie odbieram. Włóż to do swojego ciasta wiśniowego i upiecz."

Jen spojrzała na Jacque i Sally, kiedy zdała sobie sprawę, co powiedziała. Nastąpiła chwila ciszy, zanim wszystkie trzy dziewczyny wybuchły śmiechem.

"Jen, jesteś Alfą, nie sądzisz, że powinnaś może trochę się uspokoić?" Jen usłyszała pytanie Decebela.

"Absolutnie nie," powiedziała Jen, machając ręką w powietrzu. "Jako Alfa, zdecydowanie moim zadaniem jest upewnić się, że nasze dziewczyny są wykształcone we wszystkich aspektach. Włącznie z aluzjami seksualnymi."

Decebel przesłał jej obraz, jak przewraca oczami. Ona natychmiast odpowiedziała mniej niż damowym gestem.

"Czemu nigdy nie czujesz potrzeby, żeby mówić o naszym życiu seksualnym? Czy nie jest wystarczająco niesamowite?" Jacque usłyszała w myślach głos Fane'a. W jego słowach była humor, ale też nutka niepewności.

Jacque spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Jak tylko zobaczył, co planuje, szybko ruszył w jej kierunku. Ale była szybsza.

Jacque wstała, wspięła się na krzesło i powiedziała tak głośno, jak mogła, nie krzycząc. "Chciałabym, żeby było to jasne, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości; że Jen i Decebel nie są jedynymi, którzy mają niesamowite życie seksualne. Okej, ludzie? Może i ona dużo o tym mówi, ale Fane totalnie rządzi w moim świecie. Więc, tak, oto macie."

Głośne "WHOOP!" rozległo się, i Jacque odwróciła się, by zobaczyć, jak Costin daje jej 'kciuk w górę' i przesadnie mruga. Jacque uśmiechnęła się do niego, a potem usiadła obok swoich przyjaciół.

Jen śmiała się tak mocno, że prawie spadła z krzesła. Sally również się śmiała, ale próbowała jednocześnie pomóc Jen wrócić na miejsce. Twarz Decebela była pochylona, a jego ramiona drżały ze śmiechu. Fane, który w końcu dotarł do swojej partnerki, nie śmiał się.

Pochylił się do jej ucha i szepnął spokojnie. "Czy to naprawdę było konieczne, kochanie?"

Jacque wzruszyła ramionami i spojrzała na niego niewinnie. "Teraz nie musisz się zastanawiać, czy uważam nasze życie seksualne za warte publicznej dyskusji."

Fane przewrócił oczami i zaczął mówić, ale przerwał mu ktoś, kto odchrząknął. Spojrzał w górę i zobaczył swojego ojca, stojącego z rękami skrzyżowanymi i wpatrującego się prosto w małą grupkę.

Vasile odchrząknął z przodu pokoju i spojrzał gniewnie na dziewczyny.

"Jesteście już skończone?" zapytał.

"Tak, Alfa," odpowiedziały wszystkie jednocześnie.

Sally, słodka Sally, dodała szeptem, "Cokolwiek powiesz, Alfa," w nosowym głosie, z którego znany był cytat.

To wtedy znaleźli się rozdzieleni od siebie, z partnerem między nimi.

"Dobrze. Zaczynajmy." Vasile milczał przez chwilę, jakby przemyślał, co chce powiedzieć. Skinął głową i zaczął.

"Decebel stał się Alfą serbskiej watahy. W związku z tym, moja pozycja Beta musi zostać obsadzona. W oparciu o ostatnie wydarzenia, miejsce to nie zostanie obsadzone zgodnie z normalnym protokołem." W pokoju rozległ się niski pomruk, który nagle ucichł, gdy Vasile warknął.

"Gavril i Rachel zostali odnalezieni i sprowadzeni do nas. Gavril jest dominującym wilkiem, na tyle dominującym, by być Alfą. Jednakże, nie chce tej pozycji i jest bardziej dominujący niż ci dostępni na pozycję Beta. Normalnie miejsce to przypadłoby Sorinowi. Sorin zgodził się z decyzją i zrezygnował z prawa do wyzwania. Gavril będzie moim Beta, Sorin moim trzecim, Skender moim czwartym. Rachel będzie Uzdrowicielką rumuńskiej watahy."

Sally westchnęła, a Costin położył delikatnie rękę na jej ramieniu, stojąc obok niej. Sally wiedziała, że to oznacza, że pojedzie do serbskiej watahy. Jej reakcję podzieliły Jacque i Jen.

Jacque zaczęła wstawać, ale ręka Fane'a na jej ramieniu zatrzymała ją na miejscu.

"Słuchaj, zanim zareagujesz," usłyszała głos Fane'a radzący jej. Zdajac sobie sprawę, że inni będą patrzeć na nią i jej przyjaciół, aby zobaczyć, jak reagować na tę sytuację, szybko przybrała najlepszą pokerową twarz, jaką mogła – choć wiedziała, że nie jest w tym dobra.

Vasile kontynuował. "Peri będzie dalej pracować z Rachel i Sally, szkoląc je w rzeczach, które dawniej znały uzdrowicielki. Oto jak stoi moja wataha. Alina jest waszą Luną i Alfą żeńską, Jacque jest w kolejce na tę pozycję. Będziecie szanować ich miejsca w watasze."

"Jak mówisz, Alfo," odpowiedział pokój.

"Teraz, Decebel zabierze głos."

"Chodź ze mną, kochanie." powiedział Jennifer, która spojrzała na niego zdezorientowana. "Gdzie ja idę, tam ty idziesz. Pamiętasz?"

"Nie wiedziałam, że miałeś to na myśli tak dosłownie," odpowiedziała Jen, wstając i biorąc jego rękę.

Poprowadził ją na przód pokoju i trzymał jej rękę, gdy odwrócili się, by stanąć twarzą do wszystkich.

"Jestem Alfą serbskiej watahy. Zgodnie z prawem watahy objąłem tę pozycję, ponieważ zabiłem waszego poprzedniego Alfę i udowodniłem swoją siłę. Ostatnim razem, gdy z wami rozmawiałem, powiedziałem, że wybiorę moją pierwszą czwórkę i że nie będzie to zrobione tradycyjnie. Jak wiecie, gdy wilki zostaną wybrane, możecie wyzwać te wybory. Czy wszystko jest jasne?"

"Tak, Alfo," odpowiedziała serbska wataha.

"Costin będzie moim Beta."

Tym razem westchnienia, które było słychać, zdawały się rozbrzmiewać w całym pokoju.

Ręka Jen zacisnęła się na dłoni Decebela. Spojrzał na nią raz i zobaczyła w jego oczach "nie kwestionuj mnie". Wiedziała, że muszą zawsze wyglądać na zjednoczoną parę, więc ugryzła się w język.

"Proklamowana partnerka Costina, Sally, choć nie związana, będzie uzdrowicielką serbskiej watahy. Moim trzecim będzie Drake, który był piątym w poprzedniej watasze, a moim czwartym będzie Seraph, który jest dominującym w dawnej serbskiej watasze i udowodnił swoją lojalność." Decebel zatrzymał się i rozejrzał po pokoju, nawiązując kontakt wzrokowy z najbardziej dominującymi w jego nowej watasze. Jeden po drugim, ich oczy opadały na podłogę w geście uległości. "Jeśli ktoś z was ma z tym problem i chce wyzwać, proszę, wyjdźcie teraz."

Pokój był cichy. Jen wstrzymała oddech, czekając, czy ktoś odważy się sprzeciwić nowemu Alfie.

"I co teraz?" zapytała Jen przez ich więź.

"Teraz próbujemy zjednoczyć rozbitą watasę, wyszkolić nowego Beta, zachęcić nową uzdrowicielkę, wspierać nową więź partnerów i znaleźć złą czarownicę," odpowiedział Decebel.

"Och, świetnie," mruknęła Jen pod nosem. "To wszystko?"

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział