Rozdział 56 - Spokój przed...

Perspektywa Margot

Godziny mijały wolno.

Długie. Agonizujące. Duszące.

Nie miałam już pojęcia, która była godzina. W celi nie było zegarów, nie wpadało przez okna światło słoneczne, aby mierzyć dzień. Tylko ten sam przytłumiony, sztuczny blask z panelu sufitowego, który brzęczał cicho, gdy ci...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie