Rozdział 4

PERSPEKTYWA HAZEL

Głowa Alfy uniosła się gwałtownie i na sekundę spotkała się z oczami Carsona, po czym obaj podnieśli nosy do góry i zaczęli węszyć jak zwierzęta na polowaniu.

Kim, do cholery, są ci wariaci? Im bardziej są przystojni, tym bardziej szaleni.

Carson podszedł do łóżka i powąchał, podniósł czerwony jedwabny prześcieradło, które było owinięte wokół mojego ciała kilka minut wcześniej.

Alfa wykonał kilka długich kroków i zbliżył się do łóżka. Wyrwał prześcieradło z rąk Carsona i głęboko wciągnął powietrze. Następnie przechylił głowę i wydał przenikliwy, zwierzęcy dźwięk.

Musiałam zakryć uszy rękami.

Czy on właśnie zawył?

Moje gardło stało się suche. To robiło się coraz dziwniejsze z każdą minutą.

"Ktoś był w moim pokoju i na moim łóżku." Demoniczny głos Alfy powrócił.

"Może to jedna z 12 404 kobiet, które przeleciałeś," Carson powiedział sarkastycznie, ale potem cofnął się trochę, gdy zdał sobie sprawę, co właśnie powiedział.

"Nie testuj mnie, Carson, wiesz, że mój wilk nie zawaha się oderwać ci głowy, w rzeczywistości nikt nigdy nie był w moim pokoju poza tobą i kilkoma wybranymi członkami personelu." Mogłam właściwie usłyszeć jad w tonie Alfy.

"Wiem, Alfa, nie myślałem."

"Jesteś oficjalnie najgorszym betą w historii," Alfa westchnął, jego głos znów brzmiał normalnie.

"Wiesz, że 12 404 to nie liczba kobiet, które przeleciałem, ale liczba żyć, które odebrałem?" zapytał Carsona. Ale tym razem ton Alfy był przesycony mrokiem - może żalem.

Moje serce zamarło, jeśli mnie znajdzie, będę numerem 12 405. Żegnaj Hazel Valentine, płakałam w duchu. Strach pożerał moją duszę, a krew w żyłach zamarła.

Carson spojrzał na Alfę z czymś, co wyglądało na zrozumienie. "Och, kiedy mówiłem o liczbie ciał, myślałeś, że chodzi o liczbę zabójstw, które popełniłeś," zaśmiał się serdecznie "Nie, człowieku, miałem na myśli, ile dziewczyn przeleciałeś."

Alfa pokręcił głową z rozbawieniem, "Zorientowałem się, gdy zacząłeś mówić o różnych rodzajach cip."

"Jestem Alfą największej watahy na świecie, gdzie miałbym znaleźć czas na przelecenie dwunastu tysięcy czterystu czterech kobiet i opiekę nad watahą liczącą prawie pięćdziesiąt tysięcy?"

"Nie wiem, człowieku, ale widzę, jak większość wilczyc tutaj na ciebie patrzy. Myślałem, że będą stały w kolejce pod twoimi drzwiami każdej nocy po trochę soku Alfy," Carson rzucił Alfie krzywy uśmiech.

"Byłem z wieloma kobietami przez lata, ale gdy się starzałem, zdałem sobie sprawę, że to tylko bezsensowny seks. To nie fair wobec kobiet, z którymi sypiam, bo zawsze chcą więcej, a ja nie mogę dać wszystkiego dziewczynie, która nie jest moją prawdziwą bratnią duszą."

Alfa powoli się odwrócił, jego tył był skierowany do Carsona, a przód teraz w moją stronę. Nadal nie mogłam zobaczyć jego twarzy, bo w drodze stała lampa stojąca.

Cholera, lampa.

"Odkąd miałem ten sen o tej pięknej dziewczynie kilka miesięcy temu, nie mogę przestać o niej myśleć, plus nie mam ochoty na seks z nikim innym."

"Chwila, mówiłeś mi o tym śnie osiem miesięcy temu, więc mówisz, że nie miałeś seksu od ośmiu miesięcy?" zapytał Carson.

"Człowieku, po prostu wiem i dlatego ostatnio jestem taki niespokojny. Cały czas o niej myślę. Nie mogę przestać o niej myśleć."

"Człowieku, masz obsesję na punkcie wyimaginowanej dziewczyny ze snu. Alfa, to jest na innym poziomie dziwactwa. Czy śniłeś o niej ponownie?"

"Tak, śniłem o niej zeszłej nocy, to były tylko przebłyski tu i tam, ale w końcu się pocałowaliśmy i mieliśmy zrobić kolejny krok, kiedy twoja irytująca dupa mnie obudziła. To było takie realne." Słyszałam smutek w głosie Alfy. Prawie miałam ochotę go pocieszyć.

Chociaż jego twarz była ukryta za lampą,

klatka piersiowa Alfy była w pełni widoczna, a te sześciopaki - o, poprawka, jego ośmiopaki błyszczały w świetle słonecznym wpadającym przez okno. Deszcz w końcu przestał padać.

Jego linia V była najseksowniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałam. Śliniłam się jak pies, który jest głodny na kość. To wszystko! Przysięgłam sobie, że jeśli wyjdę stąd cała, będę się zadowalać obrazami tego faceta. Czułam ciepło między nogami, lekko pochyliłam głowę i przełknęłam, próbując złagodzić suchość w gardle.

"Przepraszam, że ci przeszkodziłem, stary. Zasługujesz przynajmniej na jakieś marzenia, skoro odrzucasz prawdziwe - " Carson zatrzymał się w pół zdania. "Czujesz to?" zapytał, ponownie wąchając powietrze.

Skupiłem się na twarzy Carsona, był napięty cały, mogłem powiedzieć, że Alpha również był spięty, sądząc po tym, jak jego mięśnie się napinały.

Alpha warknął, zanim odpowiedział twierdząco. To był gardłowy dźwięk, ale jeden z najbardziej seksownych, jakie moje uszy kiedykolwiek miały przyjemność usłyszeć. Moje brzuch zacisnął się, gdy moje podniecenie się nasiliło.

Carson i Alpha warknęli, a ja patrzyłem, jak idą w stronę szafy.

Kur** moje życie! pomyślałem, gdy czołgałem się na tył szafy. Moje serce waliło w piersi jak młot pneumatyczny.

Umrę. Znajdą mnie, posiekają na kawałki i nakarmią swojego rekina.

Zamknąłem oczy, gdy usłyszałem, jak drzwi szafy się otwierają. Brzmiało to, jakby zostały wyrwane z zawiasów.

Potem nadeszło ich głośne oddychanie.

O, kur**! To koniec Hazel Valentine!

Nawet nie musiałem otwierać oczu, żeby wiedzieć, że są blisko. Czułem ich obecność.

"MATE!" usłyszałem, jak Alpha burczy.

"Alpha, nikogo nie widzę, ale czuję unikalny zapach, jest silniejszy z tyłu szafy." Carson brzmiał na zdezorientowanego.

Co? Moje oczy się otworzyły. Jak to możliwe, że mnie nie widzi? Widziałem, jak Carson pochyla się nade mną, wącha i skanuje teren. Jego niebieskie oczy były teraz czarne jak smoła. Jak to możliwe? Siedziałem nieruchomo, nie odważyłem się nawet oddychać, żeby nie zostać złapanym.

"Mate! MATE!" Alpha warknął, cały cholerny pokój się zatrząsł.

"Spokojnie Alpha, nikogo tu nie ma! Twoja partnerka tu nie jest," próbował przekonać Alpha Carson, ale Alpha złapał go za ramię i rzucił na ziemię, jakby nic nie ważył.

Przeszedł obok Carsona i stanął tuż przede mną. Siedziałem z plecami przyciśniętymi do ściany, obejmując kolana. Czułem się jak w koszmarze, z którego nie mogłem się obudzić.

"Ale czuję jej zapach, moja partnerka tu jest, mój wilk jest tego pewny." Alpha brzmiał desperacko. On też wydawał się mnie nie widzieć.

Może jestem martwy, a mój duch błąka się i zgubił w jakiejś posiadłości przystojnego faceta. Jeśli tak, może mogę się czaić i podglądać ich pod prysznicem i takie tam - nie, to jest creepy nawet jak na ducha.

Alpha przykucnął przede mną, mój wzrok natychmiast poszedł na jego twarz.

Czekaj! Znam te miętowe zielone oczy, te pięknie wyrzeźbione szczęki. To mój Adonis z marzeń!

To wszystko wyjaśnia, naprawdę śnię.

Jego ręka wyciągnęła się, jakby miał mnie dotknąć. Zatrzymał się, zanim jego ręka mogła dotknąć przestrzeni, gdzie była moja klatka piersiowa. Nadal mnie nie widział, ale jakoś wiedziałem, że czuł moją obecność.

Ten człowiek był może najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem. Moje palce świerzbiły, żeby go dotknąć. Bez zastanowienia, powoli ustawiłem się na kolanach między jego nogami. Siedział na podłodze, z rękami opartymi na kolanach. Pachniał jak deszcz, migdały i cedr. Pachniał perfekcją.

Musiałem go dotknąć. Moja skóra wołała do jego skóry. Delikatnie uniosłem rękę i przejechałem kciukiem po jego policzku. Iskry, oczywiście, że będą iskry. Jeśli mnie nie widział, może nie będzie czuł mojego dotyku - prawda?

ŹLE!

Jego ręka natychmiast powędrowała do policzka. Widziałem walkę w jego oczach, jakby nie wiedział, co zrobić z tą dziwną sytuacją.

Ty i ja obaj, kolego!

Oboje zostaliśmy wyrwani z transu, gdy Carson jęknął z bólu. Zapomniałem, że tam był. "Alpha, z całym szacunkiem, musisz lepiej kontrolować swojego wilka," powiedział, pocierając tył głowy.

Alpha powoli wstał, a potem wyciągnął rękę do Carsona i podniósł go na nogi. "Przepraszam za to, stary."

"Nic się nie stało, Alpha, to tylko kolejny powód, żebyś ty i twój wilk dostali w końcu trochę dziewczyny. Osiem miesięcy to jak osiem lat w wilczych latach," zaśmiał się, poklepując Alpha po plecach.

Co?

Obaj wyszli z szafy, ale nie przed tym, jak Alpha obrócił się, by spojrzeć w moim kierunku jeszcze raz. Znowu zgubiłam się w jego pięknych zielonych oczach, gdy rozproszył mnie głos wołający moje imię. Był słaby, ale go rozpoznałam.

"Haze, obudź się! Obudź się!" Głos Gabz odbijał się echem w moich uszach. Zanim się zorientowałam, budziłam się w swojej sypialni, a Gabz stała nade mną z przerażonym wyrazem twarzy.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział