Rozdział 3
Asher skrzyżował ramiona na piersi. Stanęłam naprzeciw niego i zobaczyłam parę zimnych oczu wpatrujących się we mnie.
On mnie tu przyprowadził, wiedząc, że to się stanie.
Zawstydzenie i nienawiść skręcały mi żołądek. Czułam, że mogę zaraz zwymiotować.
Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Żadnej sympatii. Żadnej winy. Żadnego wstydu.
Zapytał, głosem bez wyrazu.
„Teraz widziałaś, kim jest Joseph na własne oczy,” powiedział Asher. „Teraz rozumiesz, dlaczego musisz trzymać się od niego z daleka.”
Powoli, mój szok ustępował. W jego miejsce zaczęła wrzeć i kipieć złość.
„Kiedyś mi podziękujesz,” powiedział Asher.
„Chcesz, żebym ci podziękowała?” zapytałam, bez tchu z niedowierzania.
„Przysiągłem, że będę się tobą opiekował,” powiedział. Odwracając wzrok, dodał cicho, jakby do siebie, „Chyba całkiem nieźle wychodzi mi bycie opiekunką.” W jego głosie było słychać nutkę dumy.
Opiekunka?!
Moja złość przelała się, a ja warknęłam, tonem pełnym jadu, „Jesteś gorszy niż Dylan.”
Asher był bardziej kontrolujący i nie był nawet tak miły.
„Nie jesteś moim bratem.” Zbliżyłam się do niego, tuż przy jego piersi.
Uniósł jedną brew, ale poza tym nie poruszył się.
„To, co robię i co mi się przydarza, nie jest twoją sprawą,” powiedziałam. Chciałam krzyczeć, ale już zwracaliśmy uwagę. Jednak ostre spojrzenie Ashera sprawiło, że wszyscy szybko się rozeszli.
Asher wyprostował ramiona. „Obiecałem Dylanowi. Nie łamię swoich obietnic.”
Nie chciał mnie słuchać. Nie wydawał się przejmować tym, co myślę. To wszystko było tak frustrujące!
Mrugnęłam, aby powstrzymać łzy. Nie chciałam, żeby mnie zobaczył płaczącą.
„Może planowałeś to wszystko od początku,” powiedziałam. „Może chciałeś zobaczyć, jak twoja mała siostra jest upokorzona? Chciałeś zobaczyć, jak mnie rzucają? Cieszy cię to?”
„Cynthia.” W jego głosie było coś, ale emocja była tak słaba, że nie mogłam jej odczytać. Byłam zbyt zajęta próbą utrzymania się w całości.
„Nigdy cię o to nie prosiłam,” powiedziałam.
Może Dylan tak, ale gdzie była troska o moje uczucia?
Asher wyciągnął rękę w moją stronę, ale natychmiast odsunęłam się od jego dotyku. Gdzie by mnie teraz zaciągnął? Nie chciałam się dowiedzieć.
„Zostaw mnie w spokoju, Asher,” powiedziałam i pobiegłam.
Mimo to, gdy pędziłam w dół schodów, dziękowałam każdej sile we wszechświecie, że udało mi się zachować sekret przed Asherem. Był tak dominujący. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jakie zasady próbowałby mi narzucić, gdyby wiedział?
Na zewnątrz, z deszczem ukrywającym moje łzy, w końcu pozwoliłam im spłynąć. Ręcznik, który trzymałam – ręcznik Ashera – przemoczył się.
W bezpiecznym zakątku mojego pokoju w akademiku, rzuciłam ręcznik i mokre ubrania w kąt i przebrałam się w miękką piżamę.
Płakałam cicho, ale odmówiłam sobie całkowitego załamania. Pomimo tego, co zobaczyłam i jak moje serce się łamało, nadal musiałam porozmawiać z Josephem o ciąży.
Kiedy dowie się o dziecku, może wszystko się zmieni.
Joseph, jestem w ciąży. Muszę wiedzieć, co myślisz.
Czekałam. Pojawiły się podwójne znaczki.
Czekałam dłużej, ale nie wysłał żadnej odpowiedzi.
Myśli wróciły do mojej rodziny. Nie mogłam rozmawiać z mamą, ani siostrą, ani Dylanem.
Moja kuzynka Nancy była pielęgniarką w szpitalu położniczym. Jeśli ktoś wiedziałby, co robić, to ona. I chociaż nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, byłyśmy na tyle blisko, że wierzyłam, że może zachować mój sekret.
„Cynthia?” Miły głos Nancy rozległ się przez telefon, a ja wypuściłam złamany, ulżyty oddech. „Cynthia, co się stało?”
Ciężar sekretu narastał we mnie przez cały dzień, a teraz wybuchł, łamiąc tamę, którą zbudowałam, aby go powstrzymać. Opowiedziałam Nancy wszystko o Josephie i ciąży.
Zakończyłam słowami: „Proszę, proszę, nie mów nikomu. Nie mów mamie.” Nasza rodzina by tego nie zrozumiała.
„Nie powiem,” obiecała Nancy. Wiedziała tak samo jak ja, jak konserwatywna była nasza rodzina w kwestii ciąży. Jeśli dowiedzieliby się, że zaszłam w ciążę, nigdy by mi tego nie wybaczyli.
„A ten facet... Józef,” kontynuowała Nancy. „Jest dupkiem. Nie chce się zaangażować.”
Chciałam się kłócić, ale Nancy miała rację. Widział mój SMS. Gdyby chciał mieć coś wspólnego z ciążą, już by się odezwał.
„Przestań myśleć o Józefie i zdecyduj, czego chcesz,” powiedziała Nancy. „Masz opcje.”
Moje ręce drżały wokół telefonu. Nie wiedziałam, czego chcę. Kiedy myślałam o przyszłości, którą sobie wymarzyłam, posiadanie dziecka tak młodo nie pasowało. Zwłaszcza gdy musiałabym wychowywać je sama.
„Może nie powinnam go mieć.” Mój głos był tak cichy, że ledwo go rozpoznawałam.
Ton Nancy był łagodny. „To nie jest rzadkie, że studentki decydują się na aborcję.”
Następnego ranka siedziałam w poczekalni oddziału chirurgicznego szpitala położniczego, czekając na wywołanie mojego numeru.
Jeśli nie będę miała dziecka, moje życie mogłoby wrócić do tego, jak było wcześniej. Mogłabym całkowicie oddać się tańcu i cheerleadingowi. Nie musiałabym żyć pod ciężarem niepewności co do tego, co zrobię ze swoim życiem, ani co Józef mógłby pomyśleć.
Józef był tak bezwzględny i okrutny. Jego słowa wciąż mnie raniły. Prawie słyszałam je na powtórce w mojej głowie.
Nie dzwoń do mnie. Nie pisz do mnie. Nie rozmawiaj ze mną.
Jeśli byłam tak okropna, że nigdy nie chciał ze mną rozmawiać, może nie byłam wystarczająco dobra, żeby mieć to dziecko.
Poza tym, jeśli miałabym to dziecko, straciłabym absolutnie wszystko.
Moi rodzice nie chcieliby mieć ze mną nic wspólnego. Byłabym czarną plamą na rodzinie. Z pewnością odmówiliby dalszego opłacania moich drogich czesnych, a ja musiałabym przerwać naukę.
Nie mogłam do tego dopuścić. Musiałam przejść przez aborcję.
Zapadłam się w fotel, próbując oczyścić umysł. Zbyt intensywne myślenie o tym powodowało pęknięcia w mojej determinacji, a nie mogłam pozwolić sobie na więcej wątpliwości.
Nagle drzwi się otworzyły, a kobieta w towarzystwie pielęgniarki została wprowadzona do korytarza. Łzy płynęły po jej twarzy. Trzymała chusteczkę, ale jej nie używała. Poruszała się powoli, jakby w transie.
Pielęgniarka prowadziła ją obok sali porodowej, a kobieta prawie upadła na kolana. Jej szlochy były teraz głośne, prawie jak wycie. Pielęgniarka wezwała innych, aby przyszli pomóc. Jedna z nich zaoferowała kobiecie środek uspokajający.
Nancy mnie o tym ostrzegała. Podczas naszej rozmowy telefonicznej, ostrożnie zapytała, czy poczułam więź z dzieckiem.
„Jeśli wilk wewnątrz matki zaczął już czuć przywiązanie, procedura może być niebezpieczna,” wyjaśniła Nancy. „Wilk może mieć trudności ze zrozumieniem.”
Kobieta przyjęła środek uspokajający. Pielęgniarki pomogły jej usiąść na wózku i przewiozły ją dalej korytarzem.
Pocierałam ręką brzuch. Mój brzuch nadal był w większości płaski, ale zauważyłam teraz, że część mojej wagi rozłożyła się inaczej niż wcześniej. Prawie wyglądało to tak, jakbym zjadła za dużo, ale znałam prawdę. Zaczynałam pokazywać.
Dziecko było tam. Prawie... czułam je.
Małe ciepło zakwitło w mojej piersi.
Dziecko. Moje dziecko.
Pielęgniarka przy rejestracji wywołała numer. Moje ciało zadrżało, gdy spojrzałam na karteczkę w mojej ręce.
Numer był mój.























































































































































































































































