Rozdział 5

W jednej chwili Joseph został wyrwany z góry mnie i wyrzucony w stronę ściany. Wylądował na swoim biurku i stoczył się na podłogę.

Para silnych ramion objęła mnie i podniosła z podłogi w stylu noszenia panny młodej. Byłam przytulona do umięśnionej klatki piersiowej i spojrzałam w przenikliwe oczy mojego wybawcy.

Asher.

Mrugnęłam, ale nie zniknął. Naprawdę tu był.

Nie rozumiałam. Był wyniosły, zimny jak góra lodowa i odległy. A jednak był tutaj, przybył w samą porę, jakby był częścią mojego marzenia.

Na podłodze Joseph poruszył się, jęcząc.

Patrząc na niego, Asher warknął głęboko w gardle. Czułam to wibrację tam, gdzie moja ręka naciskała na jego klatkę piersiową. Asher przytulił mnie bliżej. Trzymał moje ciało delikatnie, jakbym była kimś cennym.

Kimś kruchym.

Spojrzałam przez jego ramię na drzwi. Zostały kopnięte z taką siłą, że drewno się rozszczepiło. Kawałki leżały na podłodze.

Asher musiał być wściekły, żeby wyrządzić takie szkody. Co mogło go skłonić do użycia swojej wilkołaczej siły?

Natychmiast krew odpłynęła mi z twarzy tak szybko, że poczułam zawroty głowy.

Joseph krzyczał. Nie zasługujesz na noszenie mojej krwi!

Ile Asher usłyszał?

Bez słowa do Josepha, Asher wyniósł mnie z pokoju, schodami w dół, do swojego pokoju.

Jego ręce zatrzymały się na moich ramionach. Przesunął kciuki delikatnie po rozdarciach mojej koszuli, gdzie palce Josepha zostawiły siniaki na mojej skórze.

Powietrze między nami było naładowane. Cisza była gęsta.

„Czy jesteś w ciąży z dzieckiem Josepha?”

Prawdopodobnie już wiedział. Zaprzeczanie teraz tylko pogorszyłoby sprawę. „Tak.”

Westchnął powoli, jakby próbując się uspokoić. „Dlaczego mi nie powiedziałaś?”

Odsunęłam się od niego, poza jego zasięg. Pozwolił swoim ramionom opaść.

„Dlaczego miałabym ci powiedzieć?” zapytałam. „To cię nie dotyczy.”

Jego usta zacisnęły się w twardą linię. Ogień zapalił się w jego oczach. „Dylan mówił o tobie cały czas. Jego mała siostrzyczka, taka słodka i niewinna. Chyba naprawdę cię nie zna.”

„Nie mów mi o Dylanie,” warknęłam. „I nie udawaj, że mnie znasz.”

Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a ja przesunęłam się pod ciężarem jego spojrzenia.

Potem wyciągnął telefon z tylnej kieszeni.

„Co robisz?” zapytałam natychmiast, spanikowana.

„Piszę do Dylana,” powiedział po prostu, jakby to nie oznaczało końca mojego świata.

„Dlaczego? Nie musisz tego robić.”

Kciuki Ashera szybko poruszały się po ekranie telefonu. „Dylan prosił o aktualizacje na twój temat. Myślę, że to liczy się jako cholernie duża aktualizacja.”

„Nie możesz!” Skoczyłam naprzód, sięgając po jego telefon. Podniósł go wysoko w powietrze, dobrze nad moją głową. „Proszę, Asher. Nie!”

Jego palce zatrzymały się. Spojrzał na mnie.

Wiedziałam, że mam tylko jedną szansę, aby go przekonać. „Jeśli mu powiesz, wróci, a jeśli wróci, może zrujnować swoją całą przyszłość. Wiesz, jak ciężko pracował, żeby być częścią programu wymiany.”

„Chciałby wiedzieć,” powiedział Asher płasko. „A z takim powodem, może powinien wrócić.”

„Nie, proszę.”

Trzymałam ręce na piersi. Nie mówiłam Asherowi całej prawdy. Nie chciałam wyrazić moich najgłębszych obaw. Ale jeśli miałoby to zatrzymać Ashera, musiałam to zrobić.

„Jeśli Dylan się dowie... Jeśli wróci...” Zamknęłam oczy i zebrałam siły. „Zabije Josepha. Albo spróbuje. I nie tylko zrujnuje swoją akademicką przyszłość, ale całe swoje życie.”

Mogłam to sobie wyobrazić. Ochronny wilk Dylana wyrywający się z niego, atakujący Josepha.

Jeśli Asher naprawdę był najlepszym przyjacielem Dylana, wiedziałby, że mówię przerażającą prawdę. Dylan był tak ochronny wobec mnie, że zabiłby dla mnie.

Cisza się przeciągała. Kiedy otworzyłam oczy, Asher opuścił telefon.

„Zajmę się tym,” powiedział.

„Nie możesz mu powiedzieć.”

Asher wydmuchnął ostre powietrze. Jego spojrzenie spoczęło na siniakach na moich ramionach. „Tylko jeśli obiecasz, że nie spotkasz się z Josephem sam na sam.”

Ulga zalała mnie. "Okay."

Włożył telefon do tylnej kieszeni i odwrócił się ode mnie. Wybiegłam z jego pokoju, zanim zdążył powiedzieć coś więcej.

W moim pokoju w akademiku znowu zaczęłam chodzić tam i z powrotem. Znalazłam chwilę spokoju, ale wiedziałam, że nie potrwa długo.

Czułam się tak bezradna. Asher znał mój sekret, kto wie, co mógłby zrobić? Zgodził się na razie nie mówić Dylanowi, ale co jeśli zmieni zdanie?

A potem był Joseph. Wciąż nie mogłam się otrząsnąć po jego reakcji. Bolały mnie ramiona.

Zasłaniając twarz dłońmi, walczyłam, aby zachować jakikolwiek spokój.

Pukanie do drzwi sprawiło, że podskoczyłam niemal do sufitu.

Wzięłam się w garść i podeszłam do drzwi. Za nimi stał chłopak, którego rozpoznałam jako sportowca z akademika Josepha. Wręczył mi kopertę z moim imieniem.

To nie było pismo Josepha. Westchnęłam z ulgą, podziękowałam chłopakowi i zamknęłam drzwi.

Otwierając kopertę, zobaczyłam zaproszenie na imprezę w akademiku sportowców, która miała odbyć się pojutrze. Na dole był dopisek skierowany do mnie.

Przyjdź albo zadzwonię do Dylana. – Asher

Zgniótłam kopertę w kulkę i rzuciłam ją przez pokój. Nie chciałam iść na żadną imprezę. Co Asher mógł sobie myśleć?

Ale nie miałam wyboru.

Dwa dni później, dotarłam do akademika sportowców na imprezę.

Przeskanowałam tłum i szybko znalazłam osobę, której szukałam. Przebiegłam przez pokój i zagnałam Ashera w kąt przy stole z napojami.

Podniósł do mnie plastikowy kubek na powitanie. Ledwo powstrzymałam się przed wyrzuceniem go z ręki.

"Dlaczego mi to robisz?" syknęłam. "Nie możesz serio myśleć, że jest coś, co chciałabym świętować!"

Przechylił głowę i zaczął iść. Podążyłam za nim do bardziej prywatnego kąta pokoju.

Denerwująco, nadal nic nie mówił. Oparł się o ścianę z rodzajem leniwej pewności siebie, która doprowadzała mnie do szału. Tylko ludzie wokół nas powstrzymywali mnie od krzyku.

"Jesteś najbardziej nieczułym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam," warknęłam. "Dlaczego zmuszasz mnie do przyjścia tutaj, wiedząc to, co wiesz?"

Nadal odmawiał mówienia, co doprowadzało mnie do furii.

"Nawet robot ma więcej uczuć niż ty!" powiedziałam głośniej niż zamierzałam. Od razu się wycofałam, rozglądając się, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi.

Asher spojrzał na mnie wtedy, z twardym spojrzeniem. "Uspokój się, rozrabiaro."

Zmarszczyłam brwi.

"Chcesz wiedzieć, dlaczego tu jesteś?" powiedział. "Rozejrzyj się."

Chciałam powiedzieć, że już to zrobiłam, ale jego bezemocjonalna twarz sprawiła, że ugryzłam się w język. Rozejrzałam się ponownie, wolniej.

Pokój był pełen pięknych kobiet, z długimi nogami i krótkimi spódniczkami. Kilka z nich rozpoznałam jako koleżanki cheerleaderki. Kilka więcej, pamiętałam ich twarze, ale nie wiedziałam, skąd je znam. Reszta była obca.

Wszyscy rozmawiali i śmiali się, dobrze się bawili.

Poza Asherem, nie było ani jednego mężczyzny w zasięgu wzroku.

"To same dziewczyny," powiedziałam.

Asher uniósł brew. "A co jeszcze mają wspólnego? A może powinienem powiedzieć, co mają wspólnego z tobą?"

Z pewnością nie wszystkie były w ciąży. I tylko kilka było tancerkami jak ja. Nie, musiało być coś innego, co nas łączyło, skoro Asher to wspomniał.

Asher odsunął się od ściany, pochylając się nad moim ramieniem. "Potrzebujesz wskazówki?"

Miałam jedno rosnące podejrzenie, ale nie byłam pewna, czy to możliwe. Albo czy Asher poświęciłby czas, aby to zorganizować.

Kiedy spojrzałam na niego, jego usta drgnęły, jakby chciał się uśmiechnąć, ale nie mógł. "Zgadłaś."

Nie powiedziałam nic, ale musiał to zobaczyć w moim zaskoczeniu na twarzy.

"Rozejrzyj się, Cynthia," powiedział Asher. "Flirt? Tajna dziewczyna? Wszystkie tu są."

Mruknął, wyraźnie zadowolony z siebie.

Patrząc na niego, nie wiedziałam, co myśleć, ani czego się spodziewać.

Twarde spojrzenie w jego oczach zamarzło, lodowate.

"Każda dziewczyna w tym pokoju jest jedną z podbojów Josepha."

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział