Rozdział 4 Twierdzenie, co jest moje
Logan's POV
Krzyki Luny Kestrel poruszyły mnie, ale nikt nie wiedział, czy wypadki czy jutro nadejdzie pierwsze. Miałem nadzieję, że ta biedna kobieta da radę.
Niewolnica na moim ramieniu wydawała się krucha, zbyt lekka. Jej ciało przylegało do mojego w sposób, który sprawiał, że niekomfortowo odczuwałem każdy punkt kontaktu - jej ciało na moim ramieniu, jej oddech na moich plecach. Ciepło gromadziło się nisko w moim brzuchu, niechciana, ale niepodważalna reakcja.
Kurwa.
Zacisnąłem zęby, próbując uspokoić swoje ciało. To nie był ani czas, ani miejsce. Primalna część mnie reagowała na jej zapach, jej ciepło.
Co mnie zaskoczyło poza tą niewygodną fizyczną reakcją, to fakt, że ta dziewczyna była całkiem sprytna - wiedziała, jak mi pomóc w walce. Coraz bardziej mnie interesowała. Połączenie jej nieoczekiwanej odwagi i więzi partnerskiej pulsującej między nami stworzyło przyciąganie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
Przygotowałem się do odejścia, nieco zmieniając uchwyt na niej. Ale ten idiota Elton mnie zatrzymał, a jego władczy ton naprawdę mnie wkurzył.
Odwróciłem się, aby zobaczyć Eltona i jego Lunę Quinn, wraz z jego Betą Zephyrem, powoli wychodzących z kamiennej hali. Soren i jego Beta Yves szli za nimi. Te pieprzone tchórze oczywiście ukrywały się w kamiennej hali podczas ataku. Złamane szlochy Kestrel wciąż przerywały powietrze.
Patrzyłem na nich zimno, z zaciśniętą szczęką. Widok ich nienaruszonych twarzy, podczas gdy odważni wojownicy leżeli martwi wokół nas, sprawiał, że krew się we mnie gotowała.
"Mów szybko, jeśli masz coś do powiedzenia," powiedziałem, głosem płaskim.
Twarz Eltona pociemniała na moje krótkie odpowiedzi. Jego usta wykrzywiły się w szyderczy uśmiech, gdy jego oczy powędrowały do niewolnicy zwisającej na moim ramieniu. "Wiesz, Logan," powiedział z zamierzoną drwiną, "spędzasz tyle czasu ze swoimi żołnierzami, że myślałem, że lubisz facetów. Nie sądziłem, że twój kutas jeszcze stanie na widok kobiety, bracie."
Moja wolna ręka instynktownie powędrowała do rękojeści miecza. Knox warknął nisko w mojej głowie, chcąc wyrwać mu gardło.
Zephyr i Quinn wybuchnęli śmiechem, ich głosy drażniły moje nerwy jak paznokcie na kamieniu.
Głos Kestrel przeciął powietrze jak bicz. "TY BEZWSTYDNY TCHÓRZU!" Jej głos załamał się z surową wściekłością i żalem. "Jesteś niczym innym jak bezkręgowym robakiem, który może tylko chować się w ciemnych dziurach jak szczur, którym jesteś! Podczas gdy mój syn zginął walcząc za swoją watahę, ty skrywałeś się jak żałosny pretekst na Alfę, którym zawsze byłeś!"
Jej lodowate spojrzenie przeszło po każdym z nich, w tym po Sorenie. Nawet zwykle dyplomatyczny wyraz twarzy Sorena zmienił się w wyraźne niezadowolenie. Poczułem iskierkę szacunku dla Kestrel - była odważną kobietą, mówiącą prawdę, kiedy miało to znaczenie. Ale jej emocjonalny wybuch tylko pogorszył sytuację dla niej. Żal pozbawił ją politycznej ostrożności.
Elton spojrzał na mnie z wściekłością, zanim jego wyraz twarzy zmienił się w maskę fałszywej troski. Podszedł do Kestrel z Quinn u boku, jego głos ociekający udawaną sympatią.
"Luna Kestrel, proszę zrozum - nie chciałem nikogo porzucać. Moja Luna nosi nasze pierwsze dziecko," wskazał na Quinn, która skinęła głową i położyła rękę na swoim wciąż płaskim brzuchu. "Musiałem ją chronić i nasze nienarodzone szczenię. Z pewnością możesz zrozumieć instynkty ochronne partnera?"
Oczy Quinn zaszły łzami. "Bardzo mi przykro z powodu twojej straty, Luna Kestrel. Gdybym nie była w ciąży, walczylibyśmy obok ciebie."
Wojownicy stojący za Kestrel wymienili spojrzenia pełne obrzydzenia. Ich twarze wyrażały dokładnie, co myśleli o tym przedstawieniu. Żaden z nich nie wierzył w ani jedno słowo.
Opanowanie Kestrel w końcu całkowicie się załamało. "Nie waż się!" krzyknęła. "Chcesz mówić o lojalności? O sojuszach? Grałeś na dwa fronty od samego początku! Pamiętasz, kiedy obiecałeś Marcusowi wyłączne prawa łowieckie do wschodnich terenów, a potem potajemnie negocjowałeś ten sam układ z watahą Redstone Canyon? Albo kiedy zapewniałeś nas o wsparciu wojskowym przeciwko zbuntowanym na granicy, ale wygodnie miałeś 'ćwiczenia treningowe', kiedy naprawdę cię potrzebowaliśmy?"
Tłum ludzi zamilkł, zszokowany jej oskarżeniami. Twarz Eltona zbladła, a potem zaczerwieniła się ze złości. Potrząsał głową gorączkowo, unosząc ręce w uspokajającym geście.
"Luna Kestrel, jesteś pogrążona w żalu. To tylko nieporozumienia, które możemy omówić później, kiedy będziesz miała czas na—"
"NIE!" Głos Kestrel wzrósł do niemal krzyku. "Ja, jako Luna stada Mistmarsh, niniejszym oficjalnie rozwiązuję wszystkie sojusze i umowy o współpracy ze stadem Emerald Grove! Nie chcemy mieć z wami nic wspólnego, wy zdradzieckie—"
Twarze Eltona i Quinna zbielały ze zszokowania. Nawet ja byłem zaskoczony jej odwagą. Starannie skonstruowana maska Eltona w końcu opadła, ujawniając zimną furię.
"Może," powiedział głosem jak zimowy wiatr, "powinnaś przemyśleć tę decyzję, kiedy będziesz myśleć bardziej jasno. Żal może sprawić, że powiemy rzeczy, których naprawdę nie myślimy."
Kestrel otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale jej Beta Grover wyszedł naprzód i położył delikatną rękę na jej ramieniu. "Alpha Elton," powiedział dyplomatycznie, "doceniamy twoje... zrozumienie w tym trudnym czasie. Z pewnością rozważymy twoje słowa."
"LOGAN!"
Głos Eltona zatrzymał mnie ponownie, gdy przygotowywałem się do odejścia. Jego ton był rozkazujący. "Ta suka na twoim ramieniu należy do Marcusa. Została konsekrowana jako ofiara pogrzebowa. Ceremonia nie jest zakończona - nie możesz zabrać tego, co należy do zmarłych."
Coś we mnie pękło. Miałem dość tego pieprzonego idioty, dość jego założeń, że może mną rozkazywać jak jednym ze swoich pieprzonych członków stada.
"Zrobię to," powiedziałem, mój głos śmiertelnie cichy.
Z rozmysłem wbiłem swoją pochwę głęboko w błotnistą ziemię lewą ręką. Dźwięk odbił się echem przez nagłą ciszę. Następnie owinąłem palce wokół rękojeści mojego miecza i zacząłem wyciągać ostrze, stal śpiewała, gdy wychodziła.
Elton, Quinn i Zephyr wpatrywali się we mnie w całkowitym szoku. Najwyraźniej nie spodziewali się, że wyciągnę broń z powodu niewolnicy. Nawet Kestrel uniosła głowę, zastępując żal na chwilę zdezorientowaniem.
Cisza była napięta jak struna łuku. Tylko odległe ćwierkanie owadów i szelest wiatru przez bagna przerywały śmiertelną ciszę. Mój miecz lśnił w świetle księżyca.
"Mój, mój, Elton," rozbawiony głos Sorena rozbił napięcie, podszedł do mnie swobodnie z uśmiechem na ustach. "Jak odważnie z twojej strony zakładać, że możesz wydawać rozkazy najsilniejszemu człowiekowi w Valdorii."
Twarz Eltona zaczerwieniła się z upokorzenia. Jego ręce zacisnęły się w pięści po bokach. Spojrzał na Kestrel, szukając wsparcia, ale ona tylko patrzyła na niego z nieukrywaną pogardą.
Soren pochylił się blisko mojego ucha, jego głos zniżył się do rozbawionego szeptu. "Bracie, ona jest całkiem piękna - tylko potrzebuje trochę mięsa na kościach."
Spojrzałem na niego kątem oka, ale nic nie powiedziałem. Z kontrolowanymi ruchami wsunąłem miecz z powrotem do pochwy.
Soren zaśmiał się serdecznie i poklepał mnie po ramieniu. "Zatrzymaj ją, Logan. Twoje stado mogłoby używać więcej niewolników. Jutro wyślę Lunie Kestrel dziesięć—"
Podniosłem lewą rękę, przerywając mu w pół zdania. Zwróciłem się w stronę Kestrel, łagodząc mój głos tak bardzo, jak potrafiłem.
"Jutro moi wojownicy dostarczą ci dziesięciu niewolników."
Kestrel skinęła raz głową, jej oczy wciąż mokre od łez, ale pokazujące iskierkę wdzięczności.
Wyciągnąłem pochwy z błota i odwróciłem się od grupy.
POV Valencii
Alpha Logan w końcu postawił mnie na błotnistej ziemi. Moje nogi niemal się pode mną ugięły, słabe z powodu miesiąca głodzenia i szoku z powodu tego, co właśnie się wydarzyło.
Pogodziłam się ze śmiercią. Przyjęłam ją. Prawie ją powitałam.
Ale teraz stałam w gasnącym zmierzchu, żywa i całkowicie niepewna. Nieznane przerażało mnie w sposób, w jaki moje zaplanowane egzekucje nie robiły. Przynajmniej ze śmiercią wiedziałam, co nadejdzie. Ten niebezpieczny mężczyzna z szarymi oczami i rozkazującą obecnością - nie miałam pojęcia, czego ode mnie chce ani dokąd mnie zabiera.
"Podążaj za mną," rozkazał, jego głos zimny i ostry jak zimowy wiatr.
Nie czekał, aby zobaczyć, czy go posłucham. Po prostu zaczął iść, jego długie kroki pochłaniały ziemię.
