Rozdział 5 Powrót do zamku

Valencii's POV

Zimne powietrze kąsało moją odsłoniętą skórę, gdy Alfa Logan w końcu postawił mnie na błotnistej ziemi. Moje nogi niemal się pode mną ugięły, słabe od miesiąca głodówki i szoku po tym, co właśnie się wydarzyło.

Pogodziłam się ze śmiercią. Zaakceptowałam ją. Prawie ją przywitałam.

Ale teraz stałam w gasnącym zmierzchu, żywa i całkowicie niepewna. Nieznane przerażało mnie bardziej niż zaplanowana egzekucja. Przynajmniej ze śmiercią wiedziałam, co mnie czeka. Ten niebezpieczny mężczyzna o szarych oczach i dominującej obecności – nie miałam pojęcia, czego ode mnie chce ani dokąd mnie zabiera.

"Idź za mną," rozkazał, jego głos był zimny i ostry jak zimowy wiatr.

Nie czekał, by zobaczyć, czy posłucham. Po prostu zaczął iść, jego długie kroki pochłaniały ziemię.

Starałam się nadążyć, naprawdę starałam. Ale moje ciało mnie zawodziło. Każdy krok sprawiał ból w nogach. Rany na plecach od bicza strażnika paliły przy każdym ruchu. Mimo to zmuszałam się do przodu. Coś mi mówiło, że ten mężczyzna nie zniesie słabości ani wahania.

Podczas marszu z rosnącym przerażeniem uświadomiłam sobie, dokąd zmierzamy. Sylwetka domu watahy Mistmarsh Pack wyłaniała się przed nami – ogromny kamienny zamek, który wydawał się wyrastać bezpośrednio z bagien. Ciemne wieże drapały szare niebo, a wąskie okna patrzyły w dół jak puste oczy.

Piętnaście lat. Spędziłam piętnaście lat w tych murach jako niewolnica. Każdy kamień, każdy korytarz, każdy zacieniony kąt krył w sobie straszne wspomnienia.

A teraz wracałam przez jego bramy.

Ironia nie umknęła mi. Byłam gotowa umrzeć, by uciec z tego miejsca, a teraz wracałam do niego żywa.

Logana's POV

Niewolnica miała trudności z nadążeniem. Słyszałem jej chrapliwy oddech, nierówny rytm jej kroków za mną. Część mnie chciała zwolnić, by dostosować się do jej oczywistej słabości.

Ale tego nie zrobiłem.

Knox warknął w mojej głowie z dezaprobatą. Jest ranna. Głodna. Pokaż trochę litości.

Jeśli nie potrafi nadążyć za prostym marszem, nie przetrwa tego, co przed nami, odpowiedziałem chłodno, choć nawet ja nie byłem całkowicie pewny, co przez to rozumiem.

Prawda była taka, że nie wiedziałem jeszcze, co z nią zrobić. Więź partnerów ciągnęła mnie z niekomfortową intensywnością, ale była bez wilka – aberracja, która przeczyła wszystkiemu, co rozumiałem na temat tych więzi. Potrzebowałem czasu na przemyślenie.

Kiedy zbliżaliśmy się do stajni, wyszedł starszy mężczyzna, prowadząc dwa konie. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczył dziewczynę za mną.

"Alfo Logan," przywitał mnie z szacunkiem. Jego wzrok co chwilę uciekał do niewolnicy. "Myślałem, że ona..."

"Czy jest jakiś problem, Bowie?" zapytałem tonem, który jasno dawał do zrozumienia, że lepiej, żeby go nie było.

"N-nie, Alfo. Oczywiście, że nie." Bowie odchrząknął, wyraźnie zbierając się w sobie. "Chciałem tylko poinformować, że drogi są zablokowane. Ciężki śnieg w północnych przełęczach. Nie będziecie mogli wrócić do Cliffwatch Pack tej nocy." Spojrzał na ciemniejące niebo. "Z zapadającą nocą byłoby niebezpiecznie podróżować. Może lepiej zostać do rana?"

Zacisnąłem szczęki. Nie chciałem spędzać nocy w tym przeklętym zamku, ale stajenny miał rację. Podróżowanie po górskich drogach w ciemnościach i śniegu byłoby głupotą, nawet dla mnie.

"Dobrze," warknąłem. "Potrzebuję kwater na noc."

Bowie szybko skinął głową. "Oczywiście, Alfo. Pokoje gościnne w zamku są przygotowane. Poinformuję zarządcę."

Valencii's POV

Zbliżyliśmy się do głównego wejścia zamku, a mój żołądek skręcił się w supeł. Ogromne drewniane drzwi, rzeźbione w sceny polujących wilków, stały otworem jak usta gotowe mnie połknąć.

Zewnętrze było dokładnie takie, jakie zapamiętałam – ciemne kamienne ściany pokryte pnączami, które wyglądały na martwe w zimie, wąskie okna z żelaznymi kratami, gargulce umieszczone na rogach blanków. Cała struktura wydawała się zaprojektowana, by zastraszyć każdego, kto wchodził, że wkracza do miejsca okrucieństwa.

Wracam, pomyślałam, czując pustkę rozprzestrzeniającą się w mojej piersi. Po wszystkim, wracam tam, gdzie wszystko się zaczęło. Tempo Alfy Logana nie zwolniło, gdy wchodził po kamiennych schodach. Pospieszyłam za nim.

Wewnątrz zamek był dokładnie taki, jak zapamiętałam. Pochodnie wyściełały kamienne ściany, rzucając migoczące cienie. Powietrze pachniało dymem i wilgotnym kamieniem. Niewolnicy krzątali się z pochylonymi głowami, niosąc pościel i tace. Kiedy mnie zobaczyli, zamarli. Ich oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i zmieszania.

Rozpoznałam większość z nich. Nella, która dzieliła się ze mną swoim skromnym chlebem. Stary Marcus (nie martwy Alfa, ale starszy sługa, który pracował tu od czterdziestu lat). Młody Pip, ledwie dwunastoletni, który został zabrany od swojej rodziny zaledwie rok temu.

Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym była duchem.

W pewnym sensie, byłam. A teraz szłam, żywa, idąc za najgroźniejszym Alfą.

Alpha Logan ruszył prosto do głównych schodów, jego buty odbijały się echem na kamiennych stopniach. Szłam za nim, moje nogi drżały z wyczerpania. Jedno piętro. Potem kolejne. I jeszcze jedno.

Zatrzymaliśmy się przy ciężkich drewnianych drzwiach. Alpha Logan otworzył je bez ceremonii i wszedł do środka.

Pokój gościnny był ogromny. Wielkie łóżko z baldachimem dominowało nad jedną ścianą, pokryte ciemnymi tkaninami. Kominek miał świeże polana, gotowe do zapalenia. Tkaniny przedstawiające sceny polowań pokrywały ściany. Stół i krzesła stały przy oknie, a duża drewniana wanna była za parawanem. To był pokój zarezerwowany dla odwiedzających Alfów i honorowych gości.

Alpha Logan położył swój miecz na stole z ciężkim stukiem. Przetoczył ramiona, a ja usłyszałam trzask stawów. Potem spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi szarymi oczami.

"Przygotuj mi kąpiel," powiedział swoim głębokim głosem.

Spojrzałam z zaskoczeniem. Zerknęłam w stronę drzwi, ale nie było innych służących. Mówił do mnie.

Lata niewolnictwa nauczyły mnie natychmiastowego posłuszeństwa. Z trudem wstałam i pospieszyłam w stronę drzwi. Każdy krok sprawiał mi ból, ale zmusiłam się do szybszego ruchu.

Gdy dotarłam na drugie piętro, podążyłam znaną ścieżką do kuchni. Zapach pieczonego mięsa i świeżego chleba stawał się coraz silniejszy, gdy się zbliżałam—zapachy, które sprawiły, że mój pusty żołądek skurczył się boleśnie. Jak długo nie jadłam prawdziwego jedzenia?

Otworzyłam drewniane drzwi do kuchni.

Najpierw uderzyło mnie ciepło—błogosławione ciepło z ogromnych kamiennych pieców, które pokrywały jedną ścianę. Potem nastała nagła cisza, gdy wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę.

Co najmniej tuzin niewolników było rozproszonych po przestrzeni. Niektórzy mieszali garnki nad ogniem. Inni wyrabiali chleb na dużym drewnianym stole w centrum. Kilku szorowało naczynia w dużych misach z wodą.

Wszyscy zamarli, gdy mnie zobaczyli.

"Valencia!" Nella wyszeptała, jej ręce pokryte mąką zatrzymały się.

"Duch," ktoś mruknął z kąta. "Ona jest duchem."

"Nie jestem martwa," powiedziałam ochrypłym głosem. Nie miałam czasu na wyjaśnienia. "Potrzebuję gorącej wody. Teraz. Na kąpiel Alpha Logana."

Ostry śmiech przerwał zszokowaną ciszę. Mój żołądek zatonął, gdy Elijah wyszedł naprzód z miejsca, gdzie opierał się o kamienny blat przy piecach.

Był dużym mężczyzną—łatwo miał ponad sześć stóp wzrostu, z takimi mięśniami, które pochodziły z lat ciężkiej pracy. Jego twarz była pokryta bliznami z jakiejś dawnej kary, nadając mu na stałe okrutny wyraz. W przeciwieństwie do większości niewolników, którzy nauczyli się trzymać głowy nisko i przetrwać, Elijah znalazł inną drogę. Stał się ulubionym egzekutorem Luny Kestrel wśród niewolników, tym, którego wzywała, gdy chciała kogoś pobić lub zastraszyć.

I zawsze szczególnie lubił mnie dręczyć.

"No proszę," powiedział Elijah, krzyżując swoje grube ramiona na piersi. Jego wargi wykrzywiły się w brzydki uśmiech. "Ofiara wraca. Jak interesujące." Zrobił krok bliżej, jego buty ciężko uderzały o kamienną podłogę. "Powiedz mi, Valencia—jak dokładnie uciekłaś przed stosem? Przespałaś się z jednym z strażników? A może rozłożyłaś nogi przed kimkolwiek, kto by cię uratował?"

Inni niewolnicy przesunęli się niespokojnie, ich oczy biegały między nami. Nikt się nie odezwał. Nigdy nie robili tego, gdy Elijah zaczynał.

Ciepło zalało moje policzki, ale zmusiłam się, by spojrzeć mu prosto w oczy. "Nie mam na to czasu, Elijah. Alpha Logan czeka na swoją kąpiel. Potrzebuje gorącej wody natychmiast."

Elijah odrzucił głowę i zaśmiał się—ostry, drwiący dźwięk. "Alpha Logan? Oczekujesz, że uwierzymy, że jeden z najpotężniejszych Alfów w królestwie chce, żebyś ty przygotowała jego kąpiel?" Rozejrzał się po innych niewolnikach. "Czy wszyscy to słyszeliście? Nasza mała wilcza dziwka myśli, że jest teraz ważna."

"Nie obchodzi mnie, w co wierzysz," powiedziałam cicho i stanowczo. "Alpha Logan wydał mi rozkaz. Jeśli nie pomożesz mi go spełnić—" zatrzymałam się, pozwalając moim oczom stwardnieć. "—wszyscy zginiemy, gdy się rozgniewa."

Kuchnia znowu zamilkła. Nawet uśmieszek Elijaha lekko zbladł.

Wykorzystałam swoją przewagę. "Wiecie, jacy są Alfowie, gdy muszą czekać." Rozejrzałam się po każdej twarzy. "Pomóżcie mi albo nie. Ale jeśli Alpha Logan sam przyjdzie tu szukać gorącej wody, upewnię się, że dokładnie wie, kto odmówił."

Groźba wisiała w powietrzu jak dym.

Szczęka Elijaha zacisnęła się, jego blizniona twarz ciemniała z gniewu. Przez chwilę myślałam, że mnie uderzy. Jego ręka faktycznie drgnęła w moją stronę.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział