ROZDZIAŁ 215

Polana tętniła cichym oczekiwaniem. Słońce dopiero co przebiło się przez wierzchołki drzew, rzucając długie złote promienie na wzburzoną ziemię. Powietrze było chłodne. To był ostatni poranek treningu, i wszyscy to czuli, ciężar, pilność, gotowość.

Saphira stała na środku pola, wiatr szarpał końców...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie