ROZDZIAŁ 3
Gdy samolot wzbił się w powietrze, Saphira postanowiła spróbować zdobyć więcej informacji o Swatce od Jeda.
„Czy pracujesz dla Swatki?” zapytała, ciekawa, jak można dostać się do takiej pracy.
„Nie do końca,” odpowiedział Jed, sięgając po kolejny napój. „Ale robię tu i tam różne rzeczy, żeby się nie nudzić.”
„Jak to działa?” Saphira była zdezorientowana.
„Cóż, mój brat jest tam obecnie. Jestem w pogotowiu dla niego, a zamiast po prostu czekać, poprosili mnie o wykonanie jakiejś dodatkowej pracy. Więc się zgodziłem,” wyjaśnił Jed. Saphira zastanawiała się, czy jego brat jest potężny; sposób, w jaki Jed mówił, nie pozwalał jej wyobrazić sobie, że jest słaby.
„Ale co, jeśli znajdzie swoją partnerkę, gdy ty będziesz pracował, a nikt nie będzie tam, żeby go wspierać?” zapytała.
„Wątpię, żeby to się stało; jest tam najdłużej ze wszystkich,” odpowiedział Jed.
„Dlaczego tak jest?” zapytała Saphira.
Jed zatrzymał się, jego wyraz twarzy zdradzał zmartwienie, gdy zagłębiał się w bolesną historię swojego brata. „Prawie nigdy nie jest dobierany; myślę, że robią to, żeby go testować, ponieważ nigdy nie było idealnego dopasowania. Ale równie dobrze nie może znieść nikogo, z kim jest dobierany, więc niestety, zabił ich wszystkich do tej pory.” Głos Jeda załamał się, ujawniając trudność w opowiadaniu tych wydarzeń. „Został zmuszony do tego; nie został po prostu nominowany, jak zwykle. Był ciężko ranny po walce i wykorzystali to, odurzając go, gdy był znacznie słabszy, i zabrali go. Znasz zasady, nie można po prostu odejść.” Było oczywiste, że Jed walczył z emocjami, rozdarty między gniewem a smutkiem, wyjaśniając sytuację.
Jed spojrzał na nią, i było jasne, że jest więcej rzeczy, których nie mówił, ale Saphira zdecydowała się nie naciskać dalej.
„To straszne. Jak mogą to robić? Na pewno to jest przeciwko jakimś zasadom,” zapytała.
„Swatka nie ma stałych zasad. Gdy tylko mieli okazję go zabrać, wymyślali tyle zasad, ile chcieli, żeby go zatrzymać, ze względu na to, kim jest. Boże, pomóż tym, którzy to zrobili, kiedy wyjdzie, chciałbym tylko, żeby nie musiał nikogo zabijać w tym procesie.” Wyjaśnił, jakby próbował usprawiedliwić ich działania.
„Dlaczego po prostu nie zostanie z kimś na czas trwania, a potem się rozstanie, wtedy byłby wolny?” zapytała Saphira. To przecież najprostsza opcja.
„Nie znam wszystkich szczegółów, ale wszyscy, z którymi był dobierany, byli tak przerażeni wygnaniem, że próbowali wymusić na nim parowanie.” Wyjaśnił, biorąc oddech.
„Nie dziwię się wtedy, nikt nie powinien być zmuszany do czegoś, czego nie chce. Twój brat, jak się nazywa?” zapytała ciekawie.
„Tak, zgadzam się, to okropny system, mam nadzieję, że pewnego dnia będzie miał swoją zemstę. Przepraszam, Saphira; nie mogę podzielić się jego imieniem. Mamy pewne zasady i mimo że jest dobrze znany, nikt poza naszą rodziną nie zna jego imienia, już wpadliśmy przez to w nieprzyjemną sytuację,” odpowiedział Jed.
"Oczywiście, rozumiem," powiedziała. Saphira rozumiała powód tego, wiedząc, że w ich świecie było to powszechne, że najpotężniejsi pozostawali bezimienni. Zastanawiała się, kim lub czym był jego brat.
"Tak czy inaczej, chciałem zapytać, kim jesteś?" nagle zapytał Jed.
"Co?" Zaskoczyło ją jego pytanie.
"Przepraszam, po prostu, podniosłem cię z watahy wilków, ale nie mogę wyczuć twojego wilka," wyjaśnił.
"Cóż, nie mylisz się, nie mam wilka. Całe życie myślałam, że go mam, aż nie przemieniłam się. Mój ojciec jest wilkiem, ale nie wiem, kim jest moja prawdziwa matka, więc nie wiem, czy była w ogóle istotą nadprzyrodzoną," wyjaśniła. Było tak łatwo z nim rozmawiać; po raz pierwszy od śmierci Connora mogła z kimś porozmawiać.
"Więc możesz być pół czymkolwiek. Ciekawe." Odpowiedział zamyślony. "Tak czy inaczej, najlepiej będzie, jeśli się prześpisz, nie długo będziemy na miejscu." Dodał i sam ułożył się do drzemki. Zamknął tym rozmowę, i nie zdążyła zapytać, kim on jest. Ale przypuszczała, że miał rację; potrzebowała się przespać. Oparła fotel i ułożyła się wygodnie.
Saphira obudziła się nagle, gdy samolot zatrząsł się; usiadła gwałtownie i rozejrzała się.
"Właśnie wylądowaliśmy, nie martw się," powiedział Jed obok niej.
"Teraz jest idealny czas na martwienie się," odpowiedziała cicho. Jed nie odpowiedział, tylko głośno westchnął i kiwnął głową ze zrozumieniem, oboje wiedzieli, co nastąpi dalej.
Czekali na instrukcje, a potem wysiedli z samolotu, wsiadając do samochodu na ostatni etap podróży. Podróż samochodem była cicha; Jed kilka razy zerkał na Saphirę, ale ona odwracała się, by patrzeć przez okno. Myśl o rozmowie teraz, choć mogłaby być miła, nie wydawała się atrakcyjna, nie teraz, gdy była prawie u Swatki.
Ta jazda była znacznie krótsza i wkrótce zatrzymali się przed ogromnym białym budynkiem. Z zewnątrz wyglądał mistycznie i pięknie, ale wszyscy wiedzieli, że wygląd może być zwodniczy.
Miło było rozmawiać z Jedem, i szkoda, że nigdy więcej go nie zobaczy. Ale Saphira podziękowała mu za to, że traktował ją jak normalną osobę po raz pierwszy w jej życiu. Z głębokim oddechem wysiadła z samochodu i spojrzała na budynek przed sobą - ogromną białą strukturę z wysokimi murami i ozdobnymi oknami, które lśniły w słońcu. Mogła równie dobrze zakończyć to teraz. Mocno chwytając swoją walizkę, zaczęła iść w kierunku wejścia, gdzie czekali dwaj mężczyźni w białych fartuchach, ich twarze bez wyrazu, a postawa sztywna, wcielając sterylną i złowrogą atmosferę miejsca.






































































































