CZTERY 98

Vladya ścisnął rękę Aekeiry, szepcząc spokojne słowa otuchy. Daemonikai trzymał Emeriel jeszcze mocniej, gdy ta z wysiłkiem parła, jej ciało drżało, a krzyki były gardłowe.

"Dobrze, Księżniczko—jeszcze raz!"

I tak robili.

Raz za razem.

Dwóch mężczyzn—wojowników, władców, drapieżników—stało bezra...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie