Rozdział 210

Jest po północy, gdy w końcu docieramy do Michigan. Zimne powietrze uderza mnie w twarz, sprawiając, że moje policzki pieką. Jax już narzeka na lotniska... za dużo procedur, za dużo ludzi, za dużo wszystkiego.

Zasnąłem w samolocie, głowa na jego ramieniu, zasypiając tak głęboko, że nawet nie zauważy...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie