
Tracąc Kontrolę : Jego Szaleństwo, Jego Lekarstwo
Ida · W trakcie · 259.9k słów
Wstęp
„Nie powiedziałeś mi, żebym przestał,” mruczę.
Jego palce drgają, jakby chciał mnie uderzyć albo złapać, może jedno i drugie.
Odwraca głowę, jakby próbował złapać oddech, ale widzę to - rumieniec na jego szyi, puls bijący szybko pod moim kciukiem, sposób, w jaki jego ciało go zdradza, nawet gdy usta kłamią.
Przyciskam swoje ciało do jego, klatka piersiowa do klatki piersiowej, ciepło do ciepła.
„Chcesz mnie nienawidzić. Dobrze. Nienawidź mnie, ile chcesz. Ale nie kłam przed sobą. Nie udawaj, że twój kutas nie staje za każdym razem, gdy wypowiadam twoje imię.”
Jęczy, dźwięk zawieszony między frustracją a potrzebą.
Xander nigdy nie zamierzał się angażować. Dwa lata temu wszedł w zaułek i spotkał wzrok nieznajomego, który kogoś bił na krwawo.
Tym nieznajomym był Jax.
Od tamtej pory Xander myślał o nim niezdrowo często. Był fantazją przez całe dwa lata...aż przestał nią być. Teraz krążą wokół siebie jak ogień i benzyna...iskrząc, paląc, nigdy nie dotykając się bez pozostawiania śladów. Xander nie jest przyzwyczajony do bycia zdominowanym. Ale Jax dominuje, jakby się z tym urodził, a Xander nienawidzi, jak bardzo tego pragnie.
To pchanie i ciągnięcie. Gryzienie i krwawienie. Pragnienie i zaprzeczenie...
Jax chowa się za ciszą i cieniami. Brutalna przeszłość, mroczne pragnienia, mury z drutu kolczastego. Ale Xander ciągle kopie, ciągle się pojawia, i to przeraża Jaxa bardziej niż cokolwiek innego. Bo Xander nie tylko drapie powierzchnię.
On sięga głębiej i rozrywa Jaxa na kawałki. A im głębiej wpadają, tym bardziej staje się to niebezpieczne.
✨Miał być tylko rozrywką. Nie pragnieniem. Ale niektóre obsesje nie wypalają się. Spalają na wylot.✨
Rozdział 1
PERSPEKTYWA JAXA
Obserwowałem Laylę Stevens przez około siedem lat.
Na początku to była przysługa. Potem, technicznie rzecz biorąc, praca. Adam Crest, zakochany i obsesyjny, chciał mieć na nią oko, kogoś, kto mógłby pozostać niezauważony. Niewykrywalny i niezauważony. Tym kimś byłem ja.
To nie było trudne. Dziewczyna prowadziła przewidywalne życie, przynajmniej w większości. Jej rutyny mieściły się w określonych ramach... praca, mieszkanie, okazjonalne wyjścia, podczas których się rozluźniała. Miała nawyki. Martwe punkty. Ten rodzaj chaotycznej energii, który prawdopodobnie przyciągnął Adama.
Ale nigdy nie interesowało mnie jej życie ani to, co robiła. Nie naprawdę.
Aż dwa lata temu.
Aż on się pojawił.
Początkowo nie znałem jego imienia. Po prostu zobaczyłem go pewnego ranka... niechlujne czarne włosy, znoszone trampki, chód jakby nie obchodziło go, czy świat na niego patrzy. Typ faceta, który nie unikał uwagi, ale też jej nie szukał.
Po prostu istniał. Głośno. Bezwstydnie. Zadowolony.
Coś we mnie się zmieniło w chwili, gdy go zobaczyłem.
To było chemiczne. Zwierzęce.
Nagłe.
Jedno spojrzenie, a coś w mojej klatce piersiowej się zacisnęło... ostro i głodnie. I zrobiłem to, co zawsze robię, gdy coś mnie niepokoi.
Obserwowałem.
Nazywał się Xander Devereaux. Wytatuowany i czasem pyskował.
Większość dni nie zamykał swoich cholernych drzwi. Każdego ranka, ta sama rutyna... wychodził punktualnie o 6:50, torba na siłownię na jednym ramieniu, słuchawki w uszach, szczęka napięta jakby już stoczył trzy walki w swojej głowie przed opuszczeniem budynku.
Biegł na siłownię sześć przecznic dalej, robił klatkę piersiową i tricepsy w poniedziałki. Nogi w środy. Piątki były na kardio, i zawsze wychodził wkurzony, jakby jego własna wytrzymałość go osobiście obraziła.
Pił swój shake proteinowy w połowie drogi do domu, pot chłodził mu kark... ta sama ścieżka za każdym razem, obok piekarni z popękanym szyldem, obok alejki, w którą nigdy nie patrzył.
Trzymał klucz w lewym kieszeni. Zawsze wycierał podeszwy butów przed wejściem, jakby podłoga tego mieszkania była święta.
Nigdy nie wiedział, że tam jestem.
Obserwuję.
Mówiłem sobie, że to nic.
Ciekawość albo może nawyk... Skutek uboczny nudy w pracy.
Byłem w porządku, obserwując z daleka. W porządku udając, że nie wchodzi mi pod skórę. Że nie budzę się twardy, wyobrażając sobie, jak jego usta wyglądają owinięte wokół mojego kutasa, albo jak jego gardło się napina, gdy połyka wszystko, co mam do zaoferowania.
Trzymałem linię... zimną, wyrachowaną.
Aż do teraz.
Znowu spojrzałem na tekst od Adama.
"Potrzebuję, żebyś odebrał Laylę i przyprowadził ją. Powiedz, że jesteś moim asystentem."
Prosty tekst. Podstawowa prośba.
Ale wpatrywałem się w niego zbyt długo. Szczęka napięta. Puls głośniejszy, niż powinien być.
Bo Layla była w Ziggler Ink, w tym samym miejscu, gdzie on pracował.
Czułem to... to powolne, pyszne rozwijanie się. Przerywanie linii, którą nie byłem pewien, czy naciągnąłem wystarczająco mocno. Jedna stopa za krawędzią. Krok bliżej miejsca, do którego przysięgałem, że nie pójdę. Przed sobą miałem most, który zbudowałem z cienia i ciszy. I zamierzałem go przekroczyć.
Więc teraz stałem przed Zig's, papieros przyciśnięty między palcami, palący się powoli i gorzko między zaciągnięciami. Niebo było matowe, wyblakłe, jakby nie mogło zdecydować, czy chce padać, czy się rozdzierać.
Wziąłem ostatni wdech, trzymałem dym w płucach, aż zaczęły boleć, a potem rzuciłem filtr na ziemię. Przydeptałem go czubkiem buta i przekręciłem.
Głosy, śmiech i cicha muzyka przesączały się przez drzwi.
On tam był... Xander.
Znałem już dźwięk jego głosu. Chrypka pod śmiechem. Sposób, w jaki jego słowa zawsze miały w sobie zbyt dużo ostrości, zbyt dużo uroku. Taki głos, który pozostawał w pomieszczeniu długo po jego wyjściu.
Otworzyłem drzwi i uderzyło mnie ciepło... atrament, skóra, kawa, hałas.
Przeskanowałem przestrzeń. Nawet nie pozwoliłem moim oczom musnąć go. Zamiast tego znalazłem Laylę, układającą jakieś ulotki.
"Jesteś gotowa?" zapytałem.
Mrugnęła. Jej oczy przesunęły się po mnie, czarna kurtka, buty, kostki wciąż gojące się po bójce, której nie pamiętałem. Prawie słyszałem jej myśli "nie wyglądasz jak asystent."
Wzruszyłem ramionami. "Crest mnie przysłał."
W końcu podniosła palec, stukając w telefon, żeby potwierdzić z nim.
Nie słyszałem reszty.
Bo czułem go.
Jego wzrok uderzył w bok mojej twarzy jak gorąco od betonu. Niezmrugnięty i intensywny. Jakby studiował problem, a ja byłem częścią, która nie pasowała.
Zacisnąłem szczęki i przysiągłem, że nie spojrzę. Nie odwrócę się. Nie dam mu satysfakcji wciągnięcia mnie jeszcze głębiej w ten skręcony prąd, w którym już byłem.
Ale wtedy, tuż gdy Layla i ja wychodziliśmy, on się odezwał.
"Jak masz na imię? Na wypadek, gdyby zaginęła i musielibyśmy coś podać policji?" zawołał. Głos swobodny, ale naładowany czymś ostrym. Jego brązowe oczy zwęziły się nieco... ostrożne, jakby wiedział, że lepiej nie patrzeć zbyt długo.
Ale i tak patrzył.
A pod ostrożnością było ciepło.
Niskie i wrzące. Tego typu, które migocze za żebrami, gdy niebezpieczeństwo wygląda jak pożądanie. Jego wzrok przesunął się po mnie jak wyzwanie, którego jeszcze nie zdecydował się zaakceptować czy przetrwać.
Spojrzałem prosto na niego.
Stał obok dużego biurka, skupiony na jakimś niedokończonym banerze. Długie nogi szeroko rozstawione, rękawy podwinięte, tatuażowane palce ubrudzone atramentem i farbą, jak przeciągał pędzel po płótnie w powolnych, zamierzonych ruchach.
Jego usta rozchyliły się nieco, a ja patrzyłem, jak przełyka, mocno. Jakby to, co we mnie zobaczył, nie było tym, czego się spodziewał.
Mój wzrok opadł na jego usta. Cholera.
Wyobraziłem sobie te usta na mnie. Szybkie i desperackie.
Mrugnąłem raz. Odepchnąłem myśl. To była linia, której nie przekroczę. Nie z kimś takim jak on. Nie z facetem, który śmiał się zbyt swobodnie, żył zbyt głośno, wyglądał, jakby nie wiedział, co to znaczy być tak boleśnie i całkowicie zrujnowanym.
"Jax," powiedziałem w końcu, głosem niskim, urwanym.
I tak po prostu, poczułem, jak coś się zamknęło. Jak zatrzask zamykający się wokół czegoś, czego nie miałem zamiaru oferować. Czegoś, co walczyłem, by utrzymać nietknięte. Jego imię nie powinno mieć znaczenia, moje jeszcze mniej... ale w chwili, gdy opuściło moje usta, powietrze się zmieniło.
Coś się osadziło. Coś przywiązało.
To... samo stanie tak blisko niego, oddychanie tym samym cholernym powietrzem, było najwięcej, co czułem od......
Ostatnie Rozdziały
#250 Rozdział 250
Ostatnia Aktualizacja: 11/15/2025#249 Rozdział 249
Ostatnia Aktualizacja: 11/15/2025#248 Rozdział 248
Ostatnia Aktualizacja: 11/15/2025#247 Rozdział 247
Ostatnia Aktualizacja: 11/14/2025#246 Rozdział 246
Ostatnia Aktualizacja: 11/14/2025#245 Rozdział 345
Ostatnia Aktualizacja: 11/13/2025#244 Rozdział 244
Ostatnia Aktualizacja: 11/11/2025#243 Rozdział 243
Ostatnia Aktualizacja: 11/11/2025#242 Rozdział 242
Ostatnia Aktualizacja: 11/11/2025#241 Rozdział 241
Ostatnia Aktualizacja: 11/9/2025
Może Ci się spodobać 😍
Zakochana w bracie mojego chłopaka z marynarki
"Co jest ze mną nie tak?
Dlaczego jego obecność sprawia, że czuję się jakby moja skóra była zbyt ciasna, jakbym nosiła sweter o dwa rozmiary za mały?
To tylko nowość, mówię sobie stanowczo.
To tylko nieznajomość kogoś nowego w przestrzeni, która zawsze była bezpieczna.
Przyzwyczaję się.
Muszę.
To brat mojego chłopaka.
To rodzina Tylera.
Nie pozwolę, żeby jedno zimne spojrzenie to zniszczyło.
**
Jako baletnica, moje życie wygląda idealnie—stypendium, główna rola, słodki chłopak Tyler. Aż do momentu, gdy Tyler pokazuje swoje prawdziwe oblicze, a jego starszy brat, Asher, wraca do domu.
Asher to weteran Marynarki z bliznami po bitwach i zerową cierpliwością. Nazywa mnie "księżniczką" jakby to była obelga. Nie mogę go znieść.
Kiedy kontuzja kostki zmusza mnie do rekonwalescencji w domku nad jeziorem rodziny Tylera, utknęłam z obydwoma braćmi. Co zaczyna się jako wzajemna nienawiść, powoli przeradza się w coś zakazanego.
Zakochuję się w bracie mojego chłopaka.
**
Nienawidzę dziewczyn takich jak ona.
Rozpieszczonych.
Delikatnych.
A jednak—
Jednak.
Obraz jej stojącej w drzwiach, ściskającej sweter mocniej wokół wąskich ramion, próbującej uśmiechać się przez niezręczność, nie opuszcza mnie.
Ani wspomnienie Tylera. Zostawiającego ją tutaj bez chwili zastanowienia.
Nie powinno mnie to obchodzić.
Nie obchodzi mnie to.
To nie mój problem, że Tyler jest idiotą.
To nie moja sprawa, jeśli jakaś rozpieszczona mała księżniczka musi wracać do domu po ciemku.
Nie jestem tu, żeby kogokolwiek ratować.
Szczególnie nie jej.
Szczególnie nie kogoś takiego jak ona.
Ona nie jest moim problemem.
I do diabła, upewnię się, że nigdy nim nie będzie.
Ale kiedy moje oczy padły na jej usta, chciałem, żeby była moja.
Zacznij Od Nowa
© 2020-2021 Val Sims. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej powieści nie może być reprodukowana, dystrybuowana ani transmitowana w jakiejkolwiek formie ani za pomocą jakichkolwiek środków, w tym fotokopii, nagrywania lub innych metod elektronicznych czy mechanicznych, bez uprzedniej pisemnej zgody autora i wydawców.
Związana Kontraktem z Alfą
William — mój niesamowicie przystojny, bogaty narzeczony wilkołak, przeznaczony na Deltę — miał być mój na zawsze. Po pięciu latach razem, byłam gotowa stanąć na ślubnym kobiercu i odebrać swoje szczęśliwe zakończenie.
Zamiast tego, znalazłam go z nią. I ich synem.
Zdradzona, bez pracy i tonąca w rachunkach za leczenie mojego ojca, osiągnęłam dno głębiej, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Kiedy myślałam, że straciłam wszystko, zbawienie przyszło w formie najbardziej niebezpiecznego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek spotkałam.
Damien Sterling — przyszły Alfa Srebrnego Księżycowego Cienia i bezwzględny CEO Sterling Group — przesunął kontrakt po biurku z drapieżną gracją.
„Podpisz to, mała łani, a dam ci wszystko, czego pragnie twoje serce. Bogactwo. Władzę. Zemstę. Ale zrozum to — w chwili, gdy przyłożysz pióro do papieru, stajesz się moja. Ciałem, duszą i wszystkim pomiędzy.”
Powinnam była uciec. Zamiast tego, podpisałam swoje imię i przypieczętowałam swój los.
Teraz należę do Alfy. I on pokaże mi, jak dzika może być miłość.
Zakazane pragnienie króla Lykanów
Te słowa spłynęły okrutnie z ust mojego przeznaczonego-MOJEGO PARTNERA.
Odebrał mi niewinność, odrzucił mnie, dźgnął, a potem kazał zabić w naszą noc poślubną. Straciłam swoją wilczycę, pozostawiona w okrutnym świecie, by znosić ból sama...
Ale tej nocy moje życie przybrało inny obrót - obrót, który wciągnął mnie do najgorszego piekła możliwego.
Jednego momentu byłam dziedziczką mojego stada, a następnego - niewolnicą bezwzględnego Króla Lykanów, który był na skraju obłędu...
Zimny.
Śmiertelny.
Bez litości.
Jego obecność była samym piekłem.
Jego imię szeptem terroru.
Przyrzekł, że jestem jego, pożądana przez jego bestię; by zaspokoić, nawet jeśli miałoby to mnie złamać
Teraz, uwięziona w jego dominującym świecie, muszę przetrwać mroczne uściski Króla, który miał mnie owiniętą wokół palca.
Jednak w tej mrocznej rzeczywistości kryje się pierwotny los...
Kontraktowa Żona Prezesa
Uderzyłam mojego narzeczonego—poślubiłam jego miliardowego wroga
Technicznie rzecz biorąc, Rhys Granger był teraz moim narzeczonym – miliarder, zabójczo przystojny, chodzący mokry sen Wall Street. Moi rodzice wepchnęli mnie w to zaręczyny po tym, jak Catherine zniknęła, i szczerze mówiąc? Nie miałam nic przeciwko. Podkochiwałam się w Rhysie od lat. To była moja szansa, prawda? Moja kolej, by być wybraną?
Błędnie.
Pewnej nocy uderzył mnie. Przez kubek. Głupi, wyszczerbiony, brzydki kubek, który moja siostra dała mu lata temu. Wtedy mnie olśniło – on mnie nie kochał. Nawet mnie nie widział. Byłam tylko ciepłym ciałem zastępującym kobietę, którą naprawdę chciał. I najwyraźniej nie byłam warta nawet tyle, co podrasowana filiżanka do kawy.
Więc uderzyłam go z powrotem, rzuciłam go i przygotowałam się na katastrofę – moich rodziców tracących rozum, Rhysa rzucającego miliarderską furię, jego przerażającą rodzinę knującą moją przedwczesną śmierć.
Oczywiście, potrzebowałam alkoholu. Dużo alkoholu.
I wtedy pojawił się on.
Wysoki, niebezpieczny, niesprawiedliwie przystojny. Taki mężczyzna, który sprawia, że chcesz grzeszyć tylko przez jego istnienie. Spotkałam go tylko raz wcześniej, a tej nocy akurat był w tym samym barze co ja, pijana i pełna litości dla siebie. Więc zrobiłam jedyną logiczną rzecz: zaciągnęłam go do pokoju hotelowego i zerwałam z niego ubrania.
To było lekkomyślne. To było głupie. To było zupełnie nierozsądne.
Ale było też: Najlepszy. Seks. W. Moim. Życiu.
I, jak się okazało, najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam.
Bo mój jednonocny romans nie był po prostu jakimś przypadkowym facetem. Był bogatszy od Rhysa, potężniejszy od całej mojej rodziny i zdecydowanie bardziej niebezpieczny, niż powinnam się bawić.
I teraz, nie zamierza mnie puścić.
Twardzielka w Przebraniu
"Jade, muszę sprawdzić twoje—" zaczęła pielęgniarka.
"WON!" warknęłam z taką siłą, że obie kobiety cofnęły się w stronę drzwi.
Kiedyś bała się mnie Organizacja Cienia, która nafaszerowała mnie narkotykami, by skopiować moje zdolności w bardziej kontrolowaną wersję. Uciekłam z ich więzów i wysadziłam cały ich obiekt, gotowa umrzeć razem z moimi porywaczami.
Zamiast tego obudziłam się w szkolnej izbie chorych, z kobietami kłócącymi się wokół mnie, ich głosy rozdzierały mi czaszkę. Mój wybuch zamroził je w szoku — najwyraźniej nie spodziewały się takiej reakcji. Jedna z kobiet zagroziła, wychodząc: "Porozmawiamy o tym zachowaniu, jak wrócisz do domu."
Gorzka prawda? Odrodziłam się w ciele otyłej, słabej i rzekomo głupiej licealistki. Jej życie jest pełne dręczycieli i prześladowców, którzy uczynili jej egzystencję koszmarem.
Ale oni nie mają pojęcia, z kim teraz mają do czynienia.
Nie przeżyłam jako najgroźniejsza zabójczyni na świecie, pozwalając komukolwiek sobą pomiatać. I na pewno nie zamierzam zacząć teraz.
Bez Wilka, Przeznaczone Spotkania
Rue, niegdyś najdzielniejsza wojowniczka Krwawego Czerwonego Stada, doznaje bolesnej zdrady ze strony najbliższego przyjaciela, a przeznaczona jednorazowa noc zmienia jej ścieżkę. Została wygnana z watahy przez własnego ojca. 6 lat później, gdy ataki łotrów narastają, Rue zostaje wezwana z powrotem do swojego burzliwego świata, teraz w towarzystwie uroczego małego chłopca.
Wśród tego chaosu, Travis, potężny dziedzic najpotężniejszej watahy w Ameryce Północnej, ma za zadanie szkolić wojowników do walki z zagrożeniem ze strony łotrów. Gdy ich drogi w końcu się krzyżują, Travis jest zdumiony, gdy dowiaduje się, że Rue, obiecana mu, jest już matką.
Nawiedzony przez dawną miłość, Travis zmaga się z sprzecznymi emocjami, gdy nawiguję swoją rosnącą więź z niezłomną i niezależną Rue. Czy Rue przezwycięży swoją przeszłość, aby objąć nową przyszłość? Jakie decyzje podejmą w wilkołaczym świecie, gdzie pasja i obowiązek zderzają się w wirze przeznaczenia?
Przypadkowo Twoja
Enzo Marchesi chciał tylko jednej nocy wolności. Zamiast tego obudził się przywiązany do łóżka nieznajomej, bez żadnej pamięci o tym, jak się tam znalazł—i absolutnie nie chce odejść, gdy tylko zobaczy kobietę odpowiedzialną za to.
To, co zaczyna się jako ogromna pomyłka, przeradza się w udawane zaręczyny, prawdziwe niebezpieczeństwo i dziką namiętność. Między tajemnicami mafii, brokatowymi narkotykami i babcią, która kiedyś prowadziła burdel, Lola i Enzo są w to zaangażowani po uszy.
Jeden błędny ruch to zapoczątkował.
Teraz żadne z nich nie chce się wycofać.
Narzeczona Wojennego Boga Alpha
Jednak Aleksander jasno określił swoją decyzję przed całym światem: „Evelyn jest jedyną kobietą, którą kiedykolwiek poślubię.”
Zabawa z Ogniem
„Wkrótce sobie porozmawiamy, dobrze?” Nie mogłam mówić, tylko wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami, podczas gdy moje serce biło jak oszalałe. Mogłam tylko mieć nadzieję, że to nie mnie szukał.
Althaia spotyka niebezpiecznego szefa mafii, Damiana, który zostaje zauroczony jej dużymi, niewinnymi zielonymi oczami i nie może przestać o niej myśleć. Althaia była ukrywana przed tym niebezpiecznym diabłem. Jednak los przyprowadził go do niej. Tym razem nie pozwoli jej już odejść.
Po Romansie: W Ramionach Miliardera
W moje urodziny zabrał ją na wakacje. Na naszą rocznicę przyprowadził ją do naszego domu i kochał się z nią w naszym łóżku...
Zrozpaczona, podstępem zmusiłam go do podpisania papierów rozwodowych.
George pozostał obojętny, przekonany, że nigdy go nie opuszczę.
Jego oszustwa trwały aż do dnia, kiedy rozwód został sfinalizowany. Rzuciłam mu papiery w twarz: "George Capulet, od tej chwili wynoś się z mojego życia!"
Dopiero wtedy panika zalała jego oczy, gdy błagał mnie, żebym została.
Kiedy jego telefony zalały mój telefon później tej nocy, to nie ja odebrałam, ale mój nowy chłopak Julian.
"Nie wiesz," zaśmiał się Julian do słuchawki, "że porządny były chłopak powinien być cichy jak grób?"
George zgrzytał zębami: "Daj mi ją do telefonu!"
"Obawiam się, że to niemożliwe."
Julian delikatnie pocałował moje śpiące ciało wtulone w niego. "Jest wykończona. Właśnie zasnęła."












