6

„Cieszę się to słyszeć. Więc, Emma, jak ci idzie? Uczysz się życia na sześćdziesiątym piątym piętrze?” W jego wyrazie jest lekki humor, cień tej słynnej urody Carrero. Jeśli mam być szczera, trudno się temu nie poddać, ale wiem, że to wynik lat przebywania w towarzystwie bogatych i sławnych, i prawdopodobnie jest to fałszywe. On jest zawodowcem.

„Bułka z masłem,” odpowiadam chłodno, unikając jego przenikliwego spojrzenia. „Nic, czego bym nie mogła ogarnąć do tej pory.” Pozwalam sobie na półuśmiech pewności siebie.

„Czy Margo ostrzegła cię o częstych podróżach, które będziesz musiała odbywać, albo o nieregularnych godzinach pracy, które czasem mamy? Ta praca jest pełna wyzwań, pani Anderson. To nie jest dla ludzi o słabych nerwach.” Teraz marszczy brwi, nadal mnie uważnie obserwując; to trochę niepokojące.

„Tak, jestem świadoma, że to nie jest praca od dziewiątej do piątej, panie Carrero. Jestem w pełni zaangażowana w swoją karierę, więc nie będzie to problemem,” odpowiadam bez emocji, unosząc lekko podbródek, aby pokazać swoją determinację.

„Jesteś młoda; a co z życiem towarzyskim?” Nadal marszczy brwi, nadal próbuje przeniknąć moją powierzchowność i mnie rozgryźć. Nigdy nie dałabym takiemu mężczyźnie jak on tej szansy.

„Nie interesują mnie zbytnio życie towarzyskie. Opuszczając moje rodzinne miasto, przyjechałam do Nowego Jorku i nie znam wielu ludzi poza pracą.” Mój głos brzmi trochę niepewnie, ale wątpię, żeby to zauważył. Patrzy na mnie zamyślony.

„Skoncentrowana na karierze? To może być samotne.” Przechyla głowę na bok i lekko garbi ramiona w sposób, który sprawia, że moje hormony szaleją, a ciało drży i nagle robi mi się gorąco. Patrzę na chwilę na podłogę i biorę oddech, żeby zwalczyć te dziwne uczucia.

Przestań go tak pożerać wzrokiem, Emma. Trochę więcej profesjonalizmu.

„Nigdy nie czuję się samotna, panie Carrero; jestem niezależną osobą, która nie potrzebuje zapewnień ani towarzystwa innych ludzi, żeby być szczęśliwą.” Zdaję sobie sprawę, że mój język wyprzedził mój umysł i zdradziłam więcej, niż zamierzałam. To kolejny stary nawyk Emmy, który mnie denerwuje mimo lat prób przezwyciężenia go.

Relacje przynoszą komplikacje, rozczarowania i ból. To prawda. Od wczesnych lat jestem samowystarczalna. Trzymam ludzi na dystans, nawet Sarę, bo tak mi pasuje.

Zwęża oczy i ponownie mnie bada, bardziej dociekliwie, jakby próbował zdjąć moje warstwy.

„Och, Emma, młoda dziewczyna jak ty nie powinna tak żyć,” wtrąca Margo, zaniepokojona. „Jesteś taka ładna; powinnaś mieć młodych mężczyzn, którzy cię adorują po całym Nowym Jorku.” Dotyka mojego ramienia matczynym uściskiem, po czym wraca na swoje miejsce. Uśmiecham się pusto i ignoruję chęć skrzywienia się na jej słowa. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo mnie to odrzuca. Nauczyłam się z życia, że romans nie istnieje w umysłach większości mężczyzn, tylko seksualna satysfakcja, niezależnie od tego, czy się na to zgadzasz, czy nie.

„Wygląda na to, że próbujesz ją odwieść od przejęcia twojej pracy, Margo,” śmieje się Jake, unosząc swój młodzieńczy wyraz twarzy w stronę starszej kobiety, całkowita zmiana w porównaniu do jego pierwszego uśmiechu. Ten wydaje się bardziej naturalny i jeszcze bardziej niszczący. Zauważam, jak między nimi przelatuje iskra uczucia, co mnie zaskakuje. Ona kręci głową na niego.

„Nie, Emma wie, że cenię ją tutaj. Uważam, że jest idealna do tej roli.” Kieruje swoje zamglone szare oczy na mnie z prawdziwym ciepłem, które lekko mnie rozgrzewa. „Nie jestem pewna, jak bardzo ci się to spodoba, gdy Jake zacznie cię zamęczać, pamiętaj.” Mruga okiem i kładzie rękę na jego ramieniu, pokazując szczególną więź, którą wydają się dzielić, a ja się nad tym zastanawiam. Mają swobodną i komfortową atmosferę między sobą, prawie jak matka i syn. Bardzo dziwne.

„Jestem pewna, że poradzę sobie z wymaganiami,” wtrącam pewnie.

„Pomimo publicznej reputacji playboya, Emma, obawiam się, że Jake jest pracoholikiem. Zaskakujące, wiem, ale przyzwyczaisz się do tego; w najbliższych miesiącach nazbierasz mnóstwo mil lotniczych.” Margo znowu uśmiecha się tęsknie, tym razem klepiąc Jake’a po ramieniu. Między nimi jest cicha komunikacja, sekretny uśmiech i spojrzenia, i zastanawiam się, jak kiedykolwiek zajmę jej miejsce.

„Szybko zmęczy ci się widok świata,” mówi, obdarzając mnie komicznym grymasem z tymi urzekającymi oczami z powrotem na mojej twarzy; nienawidzę, jak sprawiają, że czuję się naga. „I wnętrza pokoi hotelowych,” dodaje z figlarnym uśmiechem, który rozgrzewa mój żołądek błyskiem. Moje wnętrze przewraca się do góry nogami.

Próbuję zignorować tę uwagę, mając nadzieję, że wezmę go za dobrą monetę i że ta wewnętrzna fala zgaśnie tak szybko, jak się pojawiła. Jestem pewna, że nigdy nie zobaczę wnętrza jego pokoju hotelowego. Mogę obiecać, że nie, mimo jego reputacji.

„Widziałam już ich wystarczająco na całe życie,” mówi Margo, machając ręką i rzucając mu spojrzenie, którego nie potrafię przetłumaczyć, nieświadoma mojej reakcji. „Dobrze, mamy pracę do wykonania. Emma, na razie jesteś ze mną.” Wskazuje na drzwi za mną, a ja kiwam głową. Pan Carrero wstaje ze swojego oparcia na krawędzi biurka i uśmiecha się, wyciągając rękę ponownie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Trzymając mnie w tym.

„Na naszą współpracę, Emma,” mówi. Akceptuję jego rękę, ignorując to samo mrowienie, które wywołuje jego dotyk, moja skóra zapłonęła, i uśmiecham się sztywno, aby ukryć wszystkie uczucia. Wzdychając z ulgą, że to spotkanie się skończyło, kiwam głową, zanim odwracam się i podążam za Margo z jego biura, cicho wydychając i wypuszczając wszystkie napięte nerwy i niepokój.

Cóż, przetrwałam pierwsze spotkanie z Jacobem Carrero. Moja bielizna nie uległa samozapłonowi, a ja pozostałam nietknięta.

Punkt dla mnie.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział