Rozdział 10 Luksusowy lunch

Max wpatrywał się w eleganckie pudełko iPhone'a leżące na jego łóżku, jakby miało zaraz wybuchnąć. Jego palce zawisły nad nieskazitelnym opakowaniem, nie do końca odważając się go dotknąć.

"To jest..." przełknął ślinę, poprawiając okulary drżącymi rękami. "To jest naprawdę najnowszy model? Prawdziwy?"

Oparłam się o framugę drzwi, krzyżując ramiona. "Nie, kupiłam ci podróbkę od jakiegoś gościa w zaułku. Oczywiście, że jest prawdziwy."

Podniósł pudełko ostrożnie, oglądając je z każdej strony jak technik od rozbrajania bomb. "Ale skąd to masz? To kosztuje jakieś... tysiąc dolarów."

"Kupiłam." Wzruszyłam ramionami, po czym sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam identyczne pudełko. "Kupiłam też dla siebie."

Szczęka Maxa opadła. Jego oczy przeskakiwały między dwoma pudełkami, a potem na moją twarz, szukając jakiegoś sensownego wyjaśnienia w jego świecie – świecie, w którym jego siostra była biedną uczennicą liceum, która nie mogła sobie pozwolić na śniadanie.

"Ale... jak?" wyjąkał. "Nie masz pracy. Nie masz pieniędzy. To jest..." Wskazał bezradnie na telefon. "To jest niemożliwe."

"Nie jest kradziony, jeśli o to się martwisz," powiedziałam, siadając na krawędzi jego łóżka. "I nie obrabowałam banku ani nie sprzedawałam narkotyków. To mój, legalnie kupiony, a teraz twój."

Ścisnął pudełko mocniej. "Czy jesteś w jakichś kłopotach, Jade?"

Uśmiechnęłam się na jego troskę. "Żadne kłopoty. Jeśli ten się zepsuje, kupię ci nowy. Bez pytań."

Max wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, jego wyraz twarzy był mieszanką podejrzliwości i pokusy. W końcu jego pragnienie technologii zwyciężyło nad obawami. Powoli otworzył pudełko, palce lekko drżały, gdy wyciągał błyszczące urządzenie.


Następnego ranka, wróciłam z porannego biegu, aby zobaczyć Maxa już ubranego i czekającego w korytarzu. Jego oczy były otoczone ciemnymi kręgami, a on przewijał nowy telefon z intensywnym skupieniem.

"Wyglądasz jak kupa," zauważyłam, wycierając pot z czoła. Moje ubrania do biegania przylegały do mnie, wilgotne od potu. "Nie spałeś całą noc?"

Uśmiechnął się nieśmiało. "Może. To jest po prostu... niesamowite, Jade. Szybkość przetwarzania, jakość kamery – już pobrałem kilka programów do symulacji fizycznych."

"Daj mi piętnaście minut na prysznic, a potem wychodzimy."

"Na zewnątrz? Gdzie?"

"Na zakupy," odpowiedziałam, wracając do łazienki.

Gdy schodziliśmy po schodach, Emily pojawiła się ze swojego pokoju, patrząc na nas podejrzliwie. "Gdzie wy się wybieracie?" zapytała, jej głos był ostry z ciekawości.

Przeszłam obok niej, nie zwracając na nią uwagi. Max zawahał się, ale potem poszedł za mną, nowy iPhone bezpiecznie schowany w kieszeni.


Cloud City Mall było największym centrum handlowym w okolicy. Max wyglądał na wyraźnie niekomfortowo, gdy przechodziliśmy przez błyszczące wejście, jego ramiona były zgarbione, jakby próbował zajmować mniej miejsca wśród weekendowych klientów, którzy wyraźnie mieli więcej pieniędzy niż nasza rodzina.

"Co my tu robimy?" szepnął, patrząc z niepokojem na luksusowe sklepy.

"Kupujemy ci porządne ubrania," odpowiedziałam, kierując go w stronę działu męskiego. Skinęłam głową do sprzedawcy, który natychmiast podszedł, jego profesjonalny uśmiech poszerzył się, gdy wyczuł możliwość zarobku.

"Potrzebujemy całkowitego odświeżenia garderoby dla mojego brata," powiedziałam. "Casual, ale dobrej jakości."

Spojrzenie sprzedawcy przebiegło po zużytych dżinsach i wyblakłej koszulce Maxa. "Oczywiście. Tędy proszę."

Po przymierzeniu trzech zestawów, Max stał niezręcznie przed lustrem, ubrany w markowe ciuchy, które sprawiały, że wyglądał na starszego i bardziej pewnego siebie – mimo oczywistego dyskomfortu związanego z uwagą, jaką przyciągał.

"To nie jestem ja," mruknął, ciągnąc za rękaw dopasowanej marynarki.

"Na tym właśnie polega," odpowiedziałam. "Bierzemy to, plus tamte dwa zestawy," powiedziałam sprzedawcy.

Całość wyniosła 10 000 złotych. Oczy Maxa wyszły z orbit, gdy bez wahania podałam kartę kredytową.

"Jade," syknął, gdy odchodziliśmy z torbami zakupowymi. "To więcej niż mama zarabia w dwa tygodnie!"

"Dobrze, że to nie mama za to płaci." Skierowałam go w stronę ekskluzywnego sklepu obuwniczego. "Chodź. Te trampki, które masz na sobie, wyglądają, jakby miały się zaraz rozlecieć."

Max próbował nie zwracać uwagi na swoją lewą stopę, gdy usiadł, odwracając ją od widoku sprzedawcy. Zauważyłam ten subtelny ruch, zakorzeniony nawyk ukrywania swojej niepełnosprawności.

Dwie godziny i 12 000 złotych później, Max miał dwie pary designerskich butów sportowych i jedną parę casualowych butów. Kupiłam sobie kilka ubrań – proste rzeczy, które będą pasować do mojego zmieniającego się ciała, gdy nadal tracę na wadze i buduję mięśnie.

Kiedy opuszczaliśmy centrum handlowe, wydaliśmy prawie 50 000 złotych. Max szedł obok mnie w oszołomieniu, ostrożnie trzymając torby zakupowe z luksusowymi logo, które wcześniej widział tylko w reklamach.

"Jesteśmy już gotowi?" zapytał w końcu, gdy zbliżaliśmy się do wyjścia.

"Prawie. Najpierw obiad."

Skierowałam go do Grand Plaza Hotel. Max potknął się lekko, gdy weszliśmy do marmurowego lobby, jego oczy rozszerzyły się na widok kryształowych żyrandoli i umundurowanego personelu.

"Jade, nie możemy tu jeść," szepnął z niepokojem. "To najdroższa restauracja w Cloud City!"

"Dlatego tu jemy," odpowiedziałam, podchodząc do maître d'. "Stolik dla dwóch osób, proszę. Coś prywatnego."

Zostaliśmy zaprowadzeni do prywatnej jadalni na najwyższym piętrze z panoramicznym widokiem na miasto. Max zapadł się w miękkim skórzanym fotelu, wyglądając na zupełnie nie na miejscu mimo swoich nowych ubrań. Gdy wręczono mu francuskie menu, jego twarz pobladła.

"Nie mogę... Nie wiem, co to wszystko znaczy," szepnął. "I nawet nie ma cen!"

"Jeśli musisz pytać o cenę, to cię na to nie stać," powiedziałam z małym uśmiechem. "Nie martw się."

Kelner wrócił, a Max praktycznie wepchnął mu menu z powrotem. "Nie jestem naprawdę głodny," mamrotał, choć jego brzuch głośno burczał.

Przewróciłam oczami. "On weźmie to samo, co ja," powiedziałam kelnerowi, a następnie kontynuowałam płynnym francuskim, "Nous prendrons le foie gras pour commencer, suivi du filet de boeuf avec truffes noires, et le turbot. Une bouteille d'eau pétillante aussi, s'il vous plaît."

Kelner skinął z uznaniem i odszedł. Max wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.

"Od kiedy mówisz po francusku?"

Wyciągnęłam nowego laptopa i postawiłam go na marmurowym stole. "Samouczek. Tylko żeby zabić czas."

"I wiesz, co to foie gras i trufle? Byłaś już w takich miejscach?"

"Coś w tym stylu," odpowiedziałam, palce już śmigały po klawiaturze.

Max odsunął się w fotelu, przyglądając się luksusowemu otoczeniu – kryształowemu żyrandolowi, panoramicznym oknom, grubemu dywanowi pod naszymi stopami. "To jest szaleństwo," mruknął. "W zeszłym tygodniu kłóciliśmy się o ostatnią paczkę ciastek."

Nie odpowiedziałam, skupiając się na ekranie. Z kąta oka widziałam, jak Max mnie obserwuje – nie tylko mój wygląd, ale sposób, w jaki się trzymam, pewność, z jaką moje palce poruszają się po klawiaturze.

W końcu ciekawość wzięła górę. Przesunął swoje krzesło, żeby zajrzeć na mój ekran. Jego oczy rozszerzyły się.

"Co to jest?"

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział