Rozdział 12 Śmiało, wezwij policję

"Gruby, martwy dupku, otwórz te drzwi! Słyszysz mnie? Otwieraj!"

Przenikliwy głos Emily i jej uderzająca pięść wyrwały mnie z koszmaru. Usiadłam z głośnym westchnieniem, zimny pot oblewał moją koszulę, a obrazy eksplozji w karaibskim ośrodku wciąż migały za moimi powiekami.

"Wiem, że tam jesteś! Chowanie się nic ci nie da!"

Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić, i ruszyłam cicho w stronę drzwi. W jednym szybkim ruchu szarpnęłam je otwierając. Emily, która opierała się o drzwi, prawie wpadła do mojego pokoju.

Gdy próbowała odzyskać równowagę, moja ręka instynktownie wystrzeliła. Przez ułamek sekundy wyobraziłam sobie, jak jednym szybkim ruchem skręcam jej kark — czyste, skuteczne wyeliminowanie. Pamięć mięśniowa z moich dni jako Cień była tak zakorzeniona, że musiałam świadomie się powstrzymać.

Nie teraz. Nie tutaj. Nie jest tego warta.

Moje zimne spojrzenie przeszło obok Emily, aby zobaczyć resztę rodziny Morganów stojącej w korytarzu. Frank wyglądał na nieswojego, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą. Max stał za nim, jego oczy szeroko otwarte z niepokojem. A Linda—moja tak zwana matka—trzymała coś w rękach, jej twarz wykrzywiona gniewem.

"Ty niewdzięczna mała złodziejko!" Linda wykrztusiła, trzymając w moją stronę przedmioty w swoich rękach. Rozpoznałam markowe ubrania, które kupiłam dla Maxa wczoraj—metki wciąż na nich wisiały. "Skąd wzięłaś pieniądze na to? Od kogo ukradłaś?"

Oparłam się o framugę drzwi, ramiona skrzyżowane. "Nic nie ukradłam."

"Bzdury!" Linda zbliżyła się, jej tani perfum atakował moje zmysły. "Chcesz, żebym w to uwierzyła? Ty, która nie potrafi nawet zdać prostego testu z matematyki, nagle masz setki dolarów do wydania?"

Frank położył nieśmiało rękę na ramieniu Lindy. "Może powinniśmy się uspokoić i—"

"Nie mów mi, żebym się uspokoiła!" Odrzuciła jego rękę gwałtownie. "Ta mała sucz kradnie, a ty chcesz, żebym się uspokoiła? A co, jeśli ukradła coś od kogoś ważnego? Co, jeśli policja przyjdzie tutaj?"

Frank skrzywił się. "Przynajmniej posłuchajmy, co Max ma do powiedzenia. Był z nią wczoraj."

Linda ruszyła do salonu, wciąż trzymając nowe ubrania Maxa. Poszłam za nią, utrzymując kontrolowany dystans, monitorując ruchy wszystkich z wyćwiczoną precyzją.

"A co z tymi?" Linda wskazała dramatycznie na kuchenny stół, gdzie położyła nowe buty Maxa i pudełko po jego iPhonie. "Emily mówi, że to kosztuje tysiące! Skąd wzięłaś tysiące dolarów, co? Odpowiedz mi!"

Emily uśmiechnęła się złośliwie zza Lindy. "Ten telefon sam kosztuje ze tysiąc dolarów. A buty co najmniej pięćset."

Frank pobladł. "Jade... to prawda? Wzięłaś coś, co nie było twoje?"

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Max wystąpił naprzód. "Ona nic nie ukradła! Jade nigdy by tego nie zrobiła."

"To wyjaśnij to!" Linda gestykulowała dziko w stronę przedmiotów. "Twoja siostra nagle ma tysiące dolarów do wydania? Ta sama dziewczyna, która nie mogła sobie pozwolić na szkolne śniadanie w zeszłym miesiącu?"

Max spojrzał na mnie, a potem na Lindę. "Ona robi... robi programowanie. Online. Analizę danych."

„Naprawdę myślisz, że w to uwierzę?” Linda prychnęła.

Podczas gdy się kłócili, Emily próbowała przemknąć obok mnie w stronę mojej sypialni. Wyczuwając jej ruch bez patrzenia, gdy jej ręka sięgnęła po klamkę, obróciłam się i chwyciłam jej nadgarstek w profesjonalnym uchwycie, wywierając precyzyjny nacisk na nerw, który spowodowałby maksymalny dyskomfort bez zostawiania śladów.

„Co ty sobie wyobrażasz?” zapytałam, mój głos był śmiertelnie cichy.

Oczy Emily rozszerzyły się ze zdziwienia i bólu. „Puść! Mamo! Ona mnie rani!”

„Widziałam twój wypasiony laptop!” wycedziła Emily przez zaciśnięte zęby. „To jakieś trzy tysiące dolarów za komputer do gier! Skąd to masz, co? Co jeszcze tam ukrywasz?”

„Kim ty jesteś, żeby mnie przesłuchiwać?” Skręciłam jej nadgarstek lekko, sprawiając, że westchnęła.

Linda podbiegła. „Zostaw moją córkę, ty potworze!”

Puściłam Emily z lekkim pchnięciem, sprawiając, że potknęła się o Lindę. Obie upadły na podłogę, plącząc się w swoje kończyny i wydając pełne oburzenia krzyki.

„Ona mnie zaatakowała! Widziałeś to? Zaatakowała własną matkę!” krzyczała Linda, jej twarz była czerwona ze złości.

Spokojnie podniosłam nowe ubrania Maxa, które Linda upuściła, i podałam mu je. „Proszę. To twoje.”

„Słuchajcie uważnie,” powiedziałam, odwracając się do Lindy i Emily. „Toleruję was tylko ze względu na Franka i Maxa. Tylko tyle.”

Twarz Emily wykrzywiła się z wściekłości. „Zadzwonimy na policję! Powiemy im, że kradniesz!”

„Proszę bardzo,” odpowiedziałam z zimnym uśmiechem. „Złożę kontrpozew o zniesławienie i składanie fałszywego zawiadomienia na policję. Mam dokumentację na wszystko, co posiadam.”

Odwróciłam się i wróciłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Przez następną godzinę głos Lindy przedzierał się przez ściany – nazywała mnie „białookim wilkiem” i „niewdzięczną suką”, podczas gdy Emily udawała, że ją pociesza, dolewając oliwy do ognia. Słyszałam zazdrość w głosie Emily, gdy starała się zrozumieć, jak to możliwe, że jej niegdyś gruba, niegdyś żałosna siostra nagle stała się pewna siebie, zdolna i najwyraźniej bogata.

Nie mogłam dłużej wytrzymać w tym duszącym domu. Chwyciłam telefon i portfel, ruszając w stronę drzwi. Frank spojrzał na mnie z salonu, jego usta otworzyły się, jakby chciał coś powiedzieć, ale milczał, gdy przeszłam obok niego.


Powietrze wydawało się czystsze, gdy tylko wyszłam na zewnątrz. Wzięłam głęboki oddech, pozwalając, by chłodna wieczorna bryza mnie otuliła. Zamówiłam Ubera i czekałam, obserwując, jak słońce zaczyna zachodzić za zaniedbane dachy naszej dzielnicy.

Dwadzieścia minut później wysiadłam z samochodu u podnóża zalesionego wzgórza na obrzeżach Miasta Chmur. Tłum młodych mężczyzn i kobiet zebrał się wokół błotnistej trasy off-road. Z głośników dudniła ciężka muzyka metalowa, a ryki zmodyfikowanych pojazdów terenowych wypełniały powietrze.

„Pan Astor! Pan Astor!” Rozległy się okrzyki, gdy mocno zmodyfikowany Jeep z ogromnymi oponami przejechał przez szczególnie trudny zakręt, rozpryskując błoto we wszystkie strony.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział