Rozdział 57 Niebezpieczne negocjacje

Sącząc sok pomarańczowy, pochyliłam się w stronę Ethana. „Wiesz,” powiedziałam swobodnie, „łysy facet dwa stoliki za tobą obserwuje cię od chwili, gdy usiedliśmy. Jego prawa ręka ciągle wędruje w stronę kurtki—wewnętrzna kabura, tak myślę.”

Wyraz twarzy Ethana się nie zmienił, ale jego oczy nieco s...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie