Rozdział 6 Zraniony nieznajomy
Siedziałam w klasie zaawansowanej matematyki u pana Petersona, wpatrując się bezmyślnie w tablicę. Moje myśli nie były skupione na pochodnych ani całkach—potrzebowałam pieniędzy, i to szybko. Bez gotówki połowa rzeczy, które musiałam zrobić, była niemożliwa. Moje umiejętności jako Cień były praktycznie bezużyteczne bez odpowiedniego finansowania.
Mogłam włamać się na jakieś konta—moje zdolności jako "X" pozostały nienaruszone—ale użycie tych umiejętności zbyt wcześnie mogło zwrócić uwagę niepożądanych źródeł. Musiałam się ukrywać, dopóki w pełni nie przystosuję się do nowego życia. Może mała skala hazardu? Albo dyskretne "rozwiązywanie problemów" dla zamożnych klientów w szarej strefie prawnej...
"Panno Morgan!"
Mrugnęłam, widząc pana Petersona pochylającego się nad moją ławką, z twarzą wykrzywioną irytacją.
"Skoro moje lekcje są dla ciebie tak nudne, że marzysz na jawie, może oświecisz klasę odpowiedzią na to zadanie?" Wskazał dramatycznie na skomplikowane równanie z rachunku różniczkowego na tablicy.
Klasa zamilkła. Wszyscy wiedzieli, że Jade Morgan była klasową ofermą z matematyki. To był sposób Petersona na upokorzenie mnie, kara za brak uwagi.
Spojrzałam na zadanie, a potem na zadowoloną twarz Petersona. Równanie było śmiesznie proste dla kogoś, kto obliczał trajektorie kul uwzględniając prędkość wiatru, odległość i krzywiznę Ziemi.
"Panno Morgan, czekamy. Czy wolisz nadal być ciężarem dla średniej ocen tej klasy?"
Powoli wstałam, podeszłam do tablicy i wzięłam marker. Szybkimi, pewnymi ruchami nie tylko rozwiązałam problem, ale rozwinęłam go, pokazując elegancką metodę rozwiązania, której jeszcze nie omawialiśmy na lekcji.
Odwróciłam się i oddałam marker panu Petersonowi, którego usta były lekko otwarte.
"Podejście w naszym podręczniku jest niepotrzebnie skomplikowane," powiedziałam spokojnie. "Ta metoda jest bardziej efektywna i daje głębszy wgląd w podstawowe zasady matematyki."
Klasa zamarła w zdumieniu. Peterson wykrztusił coś, jego twarz czerwieniała.
"To... to jest poprawne. Ale to podejście nie jest w naszym programie."
"Może więc wasz program wymaga aktualizacji," odpowiedziałam, wracając na swoje miejsce. "A jako nauczyciel, może powinieneś rozważyć, że upokarzanie uczniów nie jest skuteczną strategią nauczania."
Kilku uczniów wydało stłumione okrzyki. Inni patrzyli na mnie z nowym szacunkiem. Peterson odchrząknął, wyraźnie zdezorientowany, i mruknął coś o "szczęśliwych strzałach", zanim pospiesznie przeszedł do dalszej części lekcji.
Po szkole zauważyłam Maxa przed sobą na ścieżce do domu, ciągnącego lekko swoją złą nogę, gdy szedł samotnie. Nie czekał na mnie. Przyspieszyłam krok, żeby go dogonić.
"Max," zawołałam.
Odwrócił się, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. "O. Hej."
Dopasowałam swój krok do jego. "Dlaczego nie czekałeś na mnie po szkole?"
Max odwrócił wzrok. "Nie sądziłem, że będziesz chciała być ze mną widziana. Zwłaszcza po..." Urwał.
"Po czym?"
"Po tym, jak nie mogłem nawet stanąć w swojej obronie przed tymi kolesiami. Mówili rzeczy o tobie, a ja próbowałem, ale—"
"Jakimi kolesiami?"
"Po prostu kilku piłkarzy. To nie ma znaczenia."
Szliśmy w milczeniu przez chwilę, Max kulejąc bardziej po całym dniu w szkole. Zauważyłam, jak czasami krzywił się, gdy przenosił ciężar na lewą stopę.
"Naprawdę zamierzasz poważnie podejść do aplikacji na studia?" Max zapytał po chwili, zmieniając temat. "Nigdy wcześniej nie wydawało się, żeby ci to obchodziło."
"Tak," odpowiedziałam krótko.
Max przyglądał się mojemu profilowi. "Co się zmieniło, Jade? Jakbyś nagle była zupełnie inną osobą."
Prawie się uśmiechnąłem na ironię sytuacji. "Powiedzmy, że miałem moment przebudzenia."
Kiedy wróciliśmy do domu, Linda czekała w kuchni, z założonymi rękami.
"O, jesteś," warknęła na mnie. "Pracuję dziś na nocnej zmianie. Zrób kolację dla wszystkich, zanim wyjdę."
Przeszedłem obok niej, nie zwracając uwagi na jej polecenie, kierując się prosto do swojego pokoju.
"Słyszałeś mnie?" zawołała za mną Linda, jej głos pełen oburzenia. "Powiedziałam, żebyś zrobił kolację!"
Zatrzymałem się u podnóża schodów, odwracając się lekko. "Nie."
To jedno słowo zawisło między nami. Twarz Lindy wykrzywiła się z niedowierzania, nieprzyzwyczajona do bezpośredniego sprzeciwu.
"Co ty mi powiedziałeś?"
"Powiedziałem nie. Zrób sobie sama kolację." Wszedłem po schodach bez kolejnego spojrzenia.
Kątem oka zobaczyłem, jak Max niezręcznie stoi w kuchni, podczas gdy twarz Lindy czerwienieje ze złości. Bez słowa zaczął wyciągać składniki z lodówki, cicho przygotowując się do gotowania w moim miejscu.
"Nawet nie waż się," usłyszałem, jak Linda syczy na niego. "Idź na górę i dokończ te zadania z SAT. Nie zapłaciłam za tę książkę przygotowawczą na darmo."
Usłyszałem wahanie Maxa, potem jego nierówne kroki, gdy kulejąc wszedł na górę, zostawiając Lindę mamroczącą przekleństwa, gdy zaczęła robić pośpieszną kolację.
Przez następne kilka dni kontynuowałem swój rygorystyczny trening. Każdego ranka zmuszałem swoje ciało coraz bardziej, ignorując pieczenie w mięśniach i płucach. Powoli moja sylwetka zaczęła się zmieniać, tłuszcz ustępował miejsca pojawiającym się mięśniom. Moja wytrzymałość się poprawiła, mogłem biegać dłużej bez łapania oddechu.
Linda całkowicie przestała robić dla mnie kolację, dziecięca kara, której prawie nie zauważałem. Bez pieniędzy na karcie stołówkowej po prostu przestałem jeść kolację, co tylko przyspieszyło moją utratę wagi.
Pewnej nocy, gdy kończyłem pompki na podwórku, usłyszałem zamieszanie w alejce za naszym domem. Ostrożnie podchodząc do płotu, zajrzałem przez niego, aby zobaczyć mężczyznę potykającego się przez wąskie przejście, jedną ręką przyciskającą brzuch. Nawet w słabym świetle mogłem dostrzec ciemną plamę rozlewającą się na jego koszuli - krew.
Mężczyzna osunął się na ścianę, ciężko oddychając, nerwowo oglądając się za siebie.
Bez wahania przeskoczyłem przez płot, lądując cicho obok niego. Mężczyzna drgnął z zaskoczenia, sięgając po coś, co przypuszczałem, że było ukrytą bronią.
"Potrzebujesz pomocy?" zapytałem spokojnie, już oceniając jego ranę. Postrzał w dolną część brzucha, ominął ważne organy. Bolesne, ale nie natychmiast śmiertelne.
Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwymi oczami. Natychmiast go rozpoznałem.
"Krwawisz w zaułku w kiepskiej dzielnicy," zauważyłem. "Nie masz zbyt wielkiego wyboru."
W oddali usłyszałem kroki i ostre szepty. Ktokolwiek ścigał tego mężczyznę, zbliżał się.
Sięgnąłem do kieszeni jego kurtki i wyciągnąłem długopis wyglądający na drogi. Z wprawą odkręciłem go i napisałem ciąg liczb na jego ramieniu.
"Kula ominęła coś ważnego. Przeżyjesz," powiedziałem rzeczowo. "Przejdź przez to podwórko, wyjdź przez tylne wejście i skręć w pierwszą w prawo. Trzy bloki dalej jest opuszczona stacja benzynowa, gdzie możesz się ukryć, aż przybędzie twoja ekipa ratunkowa."
Oczy mężczyzny rozszerzyły się ze zdziwienia na moje oceny i wiedzę.
"Jeśli przeżyjesz, przekaż trochę pieniędzy na numer konta, który właśnie napisałem. Uznaj to za opłatę za profesjonalną przysługę."
Kroki stawały się coraz bliższe. Mężczyzna skinął głową raz, potem podniósł się i kulejąc ruszył w stronę naszego tylnego wyjścia.










































































































































































































































