Rozdział 8 Najemne kłopoty
Jade's POV:
Czterech mężczyzn wysiadło z czarnego SUV-a, poruszając się z wprawą, która krzyczała "wynajęci ochroniarze". Wysoki, chudy facet na przedzie błysnął małym nożem, którego ostrze złapało poranne światło. Pozostali trzej rozstawili się w klasycznym ustawieniu do otoczenia—dwóch o przeciętnej budowie flankowało mnie, podczas gdy gigant blokował potencjalną drogę ucieczki.
Prawie się zaśmiałam. Po latach stawania czoła elitarnym zabójcom i operatywom sił specjalnych, ci uliczni bandyci mogli równie dobrze poruszać się w zwolnionym tempie. Ich amatorskie ustawienie miało co najmniej trzy słabe punkty, które mogłam natychmiast wykorzystać.
"Hej, śliczna," powiedział Chudy, kręcąc nożem z umiejętnością, którą pewnie uważał za zastraszającą. "Chcemy się tylko trochę zabawić. Sprawić, żebyś wyglądała ładnie na social media."
Westchnęłam, przesuwając lekko ciężar ciała, aby lepiej rozłożyć środek ciężkości. "Niech zgadnę—Ashley Williams was przysłała?"
Ich chwilowe zaskoczenie przemknęło po twarzach—sekundowe rozszerzenie oczu, zawahanie w postawie. Wystarczające potwierdzenie.
Mięśniak strzelił knykciami, teatralny gest, który dałby każdemu wyszkolonemu wojownikowi wystarczająco dużo czasu, by go obalić dwa razy. "Stój spokojnie, a nie będzie bolało... za bardzo."
W jednym płynnym ruchu zamachnęłam się plecakiem, ciężar moich podręczników idealnie trafił w nadgarstek Chudego. Nóż z brzękiem upadł na chodnik, a on jęknął z bólu, chwytając się za rękę. Bez zatrzymywania się, obróciłam się na lewej nodze, pozwalając dwóm przeciętnym budowom rzucić się na mnie. Ich impet zaniósł ich prosto na siebie, z satysfakcjonującym hukiem zderzających się ciał i stłumionymi przekleństwami.
Gigant ruszył jak pociąg towarowy, jego kroki ciężkie na chodniku. Po prostu czekałam do ostatniej sekundy, zanim zrobiłam krok w bok i wyciągnęłam stopę pod odpowiednim kątem. Jego własny ciężar i prędkość stały się jego upadkiem—dosłownie. Pomogłam jego trajektorii precyzyjnym uderzeniem dłonią między łopatki, posyłając go twarzą w dół do ziemi. Jego masywne ciało uderzyło o ziemię z hukiem, który wibrował przez chodnik.
Całe starcie trwało może piętnaście sekund. Nawet się nie spociłam ani nie zaburzyłam mojego kucyka.
"Jezus Maria," jęknął jeden z nich z ziemi, plując brudem. "Kim, do diabła, jest ta dziewczyna?"
"Twoim najgorszym koszmarem, jeśli nie będziesz współpracował," odpowiedziałam, klękając obok Chudego, który trzymał się za nadgarstek. "Telefon. Teraz."
Zawahał się, oczy błądzące między mną a jego upadłymi towarzyszami, dopóki nie nacisnęłam delikatnie na jego kontuzjowany staw. Telefon pojawił się magicznie w jego drugiej ręce. Przewinęłam jego wiadomości, znajdując dokładnie to, czego potrzebowałam—transakcję na Venmo od Ashley Williams na 500 dolarów.
"Idealnie," mruknęłam, przełączając na tryb wideo. Skierowałam kamerę na nich, upewniając się, że uchwyciłam całą czwórkę w różnych stanach chaosu. "Powiedz mi, kto was wynajął i co chciała, żebyście zrobili."
"Pierdol się," wypluł Chudy, próbując odzyskać trochę godności.
Nacisnęłam kciukiem na skupisko nerwów w jego nadgarstku. Jego twarz wykrzywiła się z bólu, z gardła wydobył się zduszony dźwięk.
"Ashley Williams," wykrztusił, słowa wyleciały z niego. "Z Cloud City High. Zapłaciła nam pięćset, żeby cię pobić i nagrać to. Kazała sprawić, żebyś płakała i podarła ubrania. Chciała cię upokorzyć na wideo."
Kiwnąłem głową, kontynuując nagrywanie, gdy reszta, widząc, że ich lider pęka, szybko potwierdziła jego historię, dodając szczegóły dotyczące konkretnych instrukcji Ashley. Gdy miałem wystarczająco dużo materiału, wstałem i schowałem telefon do kieszeni.
"Następnym razem rozważ zmianę kariery. Jesteś w tym okropny."
Z wprawą przyciąłem nagranie, dodałem zrzuty ekranu z płatnościami od Ashley i poprawiłem dźwięk, gdzie szczegółowo opisywali jej instrukcje. Wgrałem to na anonimowe konto z tytułem: "Kim naprawdę jest Ashley Williams z Cloud City High."
Kliknąłem "upload". Gotowe.
Patrzyłem, jak pasek ładowania się zapełnia, a satysfakcja rozgrzewała moje serce.
Kiedy dotarłem do szkoły, mój telefon buzował od powiadomień. Film rozprzestrzeniał się jak pożar w szkolnych kręgach towarzyskich. Idealne wyczucie czasu - miałem pierwszą lekcję ekonomii z Ashley.
Wślizgnąłem się do klasy, gdy tylko zadzwonił dzwonek, ciesząc się z szeptanych rozmów i rzucanych spojrzeń. Ashley stała przy biurku Oriona, kręcąc włosy, zupełnie nieświadoma cyfrowej burzy, która się wokół niej rozpętywała.
"Dzień dobry, Orion!" zaćwierkała słodkim głosem. "Dziś wyglądasz świetnie."
Orion skinął głową, wyraźnie próbując zakończyć rozmowę, ale Ashley chwyciła go za ramię. "Idziesz na Model UN w ten weekend? Myślałam, żeby dołączyć."
"Nigdy wcześniej nie interesowałaś się Model UN," odpowiedział, tonem obojętnym, jego oczy już dryfowały w stronę podręcznika.
"Ostatnio zainteresowałam się relacjami międzynarodowymi," powiedziała Ashley, trzepocząc rzęsami. "Może poszlibyśmy razem? Czytałam o strukturze ONZ i—"
Zanim Orion zdążył odpowiedzieć, przyjaciółka Ashley wpadła do klasy, twarz miała czerwona z paniki. Szeptała gorączkowo do ucha Ashley, której wyraz twarzy zmienił się z dezorientacji na przerażenie w czasie rzeczywistym. Patrzyłem z obojętnym zainteresowaniem, jak grzebała w torebce, jej perfekcyjnie wypielęgnowane palce drżały, gdy odblokowywała ekran.
Kolor odpłynął z jej twarzy, gdy patrzyła na odtwarzające się wideo, jej usta otwarte w niemym szoku. W całej klasie telefony brzęczały i dzwoniły, gdy film nadal rozprzestrzeniał się jak cyfrowy pożar. Rozmowy wybuchły:
"Widziałeś to? Ashley wynajęła kolesi, żeby kogoś pobili..."
"Kto by pomyślał, że jest taka psychiczna?"
"Pięćset dolarów, żeby kogoś pobić? To chore..."
Orion spojrzał na swój telefon, potem na Ashley, jego wyraz twarzy stwardniał, zanim celowo przeniósł się na drugą stronę klasy.
Spojrzenie Ashley skierowało się na mnie, nienawiść płonęła w jej oczach. Spotkałem jej wzrok z chłodną obojętnością, a potem wróciłem do swojego zeszytu, gdy nasz nauczyciel matematyki wszedł, ogłaszając przyszłotygodniowy egzamin próbny.
"Gdzie wszyscy są? Stołówka jest praktycznie pusta," zapytał Max podczas lunchu, przesuwając swoją tacę naprzeciwko mojej. Jego oczy były ciekawe zza okularów.
Pchnąłem w jego stronę pierś z kurczaka i brokuły. "Proszę, potrzebujesz więcej białka. Jeszcze rośniesz," powiedziałem, wzruszając ramionami, utrzymując ton rozmowy luźny.
Zmarszczył brwi, studiując moją prawie pustą tacę. "Nie jesz wystarczająco. Schudłaś za szybko. To nie może być zdrowe, Jade."
Zignorowałem jego troskę, biorąc mały łyk wody. "Kiedyś pokażę ci coś bardziej ekscytującego niż szkolne dramaty. Prawdziwy świat sprawia, że to miejsce wygląda jak przedszkole."










































































































































































































































