Rozdział 267

„Hej, ty, zatrzymaj się!”

Odwróciłem się i zobaczyłem Antoine'a Marchanda, który pędził w dół schodów sądu, z twarzą napiętą z gniewu.

Aby wychować takiego rozpieszczonego dzieciaka jak Pierre Marchand, musiał mieć rodziców, którzy go rozpieścili do granic możliwości. Okazało się, że to nie matka, a...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie