Rozdział 289

Recepcjonistka obdarzyła mnie wyćwiczonym uśmiechem, uprzejmym i nieporuszonym.

„Przepraszam, pani Vance, ale nie ma pani w harmonogramie pana Laurenta na dzisiaj. Ma pani umówione spotkanie?”

Słowa prawie same się wyrwały: „Jestem jego żoną.”

Potem rzeczywistość mnie dogoniła. Nie byłam. Już nie.

W...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie