Rozdział 67

Mirabelle trzymała rąbek swojej nocnej koszuli dwoma palcami, jej kroki były ostrożne i ciche.

Bez butów.

Tylko bose stopy na zimnym czarnym kamieniu, każdy krok jak reflektor w ciemności.

Jej skóra wyglądała ciepło na tle tego gładkiego obsydianu.

Blada. Prawie świecąca.

Wzrok Ashtona śledził krzyw...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie